- Groźny wypadek przy dworcu PKP w Piotrkowie. Mężczyzna po zderzeniu z volkswagenem wpadł w wiatę autobusową
- Konferencja prasowa prezydenta Piotrkowa
- Jesienny koncert w piotrkowskim MOK-u
- 17 mln na Centrum Świętego Mikołaja w Wolborzu
- Dzień Pracownika Socjalnego. Statuetki dla MOPR i PCPR w Piotrkowie
- Podsumowali tegoroczną kwestę
- Kto zostanie mistrzem gminy Sulejów?
- Problem mieszkańców bloków w Woli Krzysztoporskiej
- Szukali ciała w dawnym szpitalu
Tragedia w Budkowie: Śmierć nadal zagadką
- Brak obrażeń, które mogły doprowadzić do śmierci, wynika wyłącznie ze wstępnej opinii przedstawionej prokuratorowi przez patomorfologa podczas drugiej sekcji, przeprowadzonej po ekshumacji ciała, bo na pełną pisemną opinię wciąż czekamy - zastrzega Witold Błaszczyk, szef wydziału śledczego Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie.
Opinia miała być wydana już dawno, ale sprawa skomplikowała się, gdy w próbce krwi pracownicy łódzkiego laboratorium doszukali się śladów narkotyków - amfetaminy i tzw. NHD. Nie byli jednak w stanie określić ilości tych środków we krwi denata. Szczegółową analizę zlecono specjalistycznemu zakładowi ze Szczecina. Tymczasem przeprowadzone tam badania, jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, nie potwierdziły obecności tych narkotyków.
W takiej sytuacji łódzki zakład wstrzymał wydanie opinii do czasu otrzymania na piśmie szczegółowych wyników ze Szczecina. Wcześniej badanie na zawartość alkoholu wykazało zaledwie 0,44 promila, co wykluczyło przypuszczenie biegłego przeprowadzającego w Piotrkowie pierwszą sekcję zwłok, jakoby zgon nastąpił na skutek zatrucia alkoholem. Rodzina, przyjaciele i znajomi ofiary nie wierzyli w domysły biegłego. Mieli nadzieję, że ekshumacja i ponowna sekcja wykażą, że w rzeczywistości doszło do śmiertelnego pobicia, które pod względem prawnym byłoby zakwalifikowane jako zabójstwo. Teraz wiele wskazuje na to, że domniemany sprawca, którym jest 18-letni Kamil K. z gminy Grabica, może zostać oczyszczony z zarzutu nieumyślnego spowodowania śmierci. Od czego w takim razie umarł Andrzej Ż.? Fachowcy mówią nieoficjalnie, że opinia biegłych może wskazywać cały zespół przyczyn, które w połączeniu wspólnie doprowadziły do zapaści i zgonu (np. alkohol i narkotyki w połączeniu z silnym stresem i wycieńczeniem).
Do tragedii doszło 10 sierpnia w Budkowie przed karczmą przy drodze krajowej nr 8. Andrzej siedział przy stoliku z wujem, jego córką i dwiema koleżankami. Zamówił piwo. Zdążył wypić pół, gdy do stolika przysiadł się nieproszony 18-letni Kamil z pobliskiej wsi. Ubliżał dziewczynom i prowokował Andrzeja. Obaj wyszli przed lokal i zaczęli się szarpać. 26-latek upadł i uderzył głową w zaparkowany samochód. Już się nie podniósł. Próbował pomóc mu wuj, który twierdzi, że sprawca kopał jego bratanka po głowie, ale sam został uderzony tak, że stracił przytomność. Według wersji podejrzanego, to on został pierwszy uderzony w twarz.
Policja zatrzymała 18-latka, ale wypuszczono go, bo zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci zagrożony jest karą do 5 lat więzienia, co oznacza, że nie mogło być mowy o wniosku o aresztowanie. Prokuratorzy tłumaczyli, że zarzut zabójstwa nie wchodzi na razie w rachubę, bo po sekcji zwłok biegły nie wskazał bezpośredniej przyczyny śmierci. Zasugerował natomiast... zatrucie alkoholem.
Wkrótce po tym "Polska Dziennik Łódzki" ujawnił dwie wersje tej samej karty statystycznej do karty zgonu, sporządzone przez biegłego. W jednej napisał on, że podejrzewa zatrucie alkoholem, druga mówi o nagłej śmierci w trakcie pobicia.
Marek Obszarny POLSKA Dziennik Łódzki