Uroczystego odsłonięcia tablicy z imieniem patrona dokonał Tomasz Raczek, wieloletni przyjaciel Kałużyńskiego i współtwórca znanego telewizyjnego cyklu „Perły z lamusa”, który to obaj krytycy prowadzili w TVP2 w latach 1990 - 2000.
Nie lada niespodzianki czekały w poniedziałek, 24 listopada na fanów Kina Konesera, projektu odbywającego się cyklicznie w piotrkowskim kinie Helios. Pierwszą z nich był gość spotkania – Tomasz Raczek, uznany i ceniony krytyk filmowy, znawca dziejów X Muzy, wydawca, dziennikarz. Drugą – uroczyste nadanie jednej z kinowych sal imienia Zygmunta Kałużyńskiego (1918 - 2004), niezapomnianego recenzenta, popularyzatora historii kina, dziennikarza i eseisty, niezwykłej, a także i kontrowersyjnej osobowości telewizyjnej. Uroczystego odsłonięcia tablicy z imieniem patrona dokonali Jacek Graczyk, dyrektor piotrkowskiego kina Helios oraz wspomniany Tomasz Raczek, prywatnie wieloletni przyjaciel Kałużyńskiego, zaś zawodowo współtwórca znanego telewizyjnego cyklu „Perły z lamusa”, który to obaj krytycy prowadzili w TVP 2 w latach 1990 - 2000. Warto dodać, że w kraju jeszcze tylko jedna kinowa sala nosi miano Zygmunta Kałużyńskiego – jest to sala w kinie Helios w Gdańsku. Co ciekawe, z kolei wybór sali w piotrkowskim kinie, sali nr 2, której nadano imię nowego patrona, nie był przypadkowy. W tym miejscu bowiem, odbywają się cykliczne spotkania publiczności w ramach Kina Konesera oraz spotkania z ludźmi filmu.
Poniedziałkową uroczystość uzupełniła projekcja kultowej komedii „Pół żartem pół serio” (1959) Billy’ego Wilder’a z Marylin Monroe, Jackiem Lemonem i Tonym Curtisem, należąca do grona ulubionych komedii Kałużyńskiego. Dodatkowo w ramach rozmowy poprzedzającej seans Tomasz Raczek zdradził publiczności kilka anegdot z życia Kałużyńskiego, jak i wspólnie realizowanych z nim programów.
– Zygmunt Kałużyński w zasadzie łamał wszystkie telewizyjne reguły – mówił Raczek. – Jeśli regułą jest "nie przerywaj drugiemu", jak mówi, bo to niegrzeczne, to on przerywał. Jeśli regułą jest "zachowuj się jakoś, jak rozmawiasz", to on się kompletnie nie zachowywał. Wiercił się, drapał po głowie, wstawał z krzesła, chodził po studiu, denerwując wszystkich dookoła. Kiedy profesor Jackiewicz, jego oponent w jednym z programów, zdenerwował go bardzo, zdjął pasek ze spodni i chciał tym paskiem mu przyłożyć w studiu przed kamerami telewizyjnymi (słynny program „Sam na sam” z 1977 roku, w trakcie którego doszło do ostrej wymiany zdań między Kałużyńskim a reżyserem Jerzym Antczakiem na temat filmu „Noce i dnie”; przyp. aut.). (…) Robił wszystko, by złamać oczekiwania, konwenanse, stereotypy i spowodować reakcję, którą był uśmiech u publiczności, uśmiech, za którym pozostaje wspomnienie danej sytuacji i informacji. To był jego sposób i chwyt, by przebić się do świadomości i wrażliwości widzów.
Zygmunt Kałużyński był oryginalną i nieprzewidywalną postacią. – Kiedy zrobiłem swój pierwszy program, poświęcony Izabeli Trojanowskiej, on ją odsądzał od czci i wiary – wspomniał Tomasz Raczek. – Twierdził, że jej piosenki „Wszystko, czego dziś chcę” i „Tyle samo kłamstw”, które wtedy były szlagierami, są nic nie warte. A ona sama jest malowaną lalą. Zrobiłem mu niespodziankę. Poprosiłem Izę Trojanowską, by w trakcie nadawania tego programu weszła do studia. Chciałem, by jej to wszystko powiedział osobiście, patrząc w oczy. Gdy Kałużyński zobaczył wchodzącą nagle Trojanowską, to bez chwili wahania wstał z krzesła i ukląkł przed nią i powiedział, że na widok jej oszałamiającej urody zmienia zdanie.
Zygmunt Kałużyński to bez wątpienia jeden z najwybitniejszych polskich krytyków filmowych, związany przez kilkadziesiąt lat z tygodnikiem „Polityka”, autor kilkudziesięciu książek i niezliczonych recenzji oraz esejów. Jak napisał o nim Piotr Han (m.in. na film.org.pl) cechował go niepodrabialny styl i wyjątkowo barwna osobowość. Łączył dwa – zdawałoby się – wykluczające talenty: doskonale radził sobie zarówno jako człowiek pióra oraz jako gwiazda telewizji. Tą ostatnią był już w czasach głębokiego PRL-u, a jego znakiem rozpoznawczym było to, że nigdy z nikim się nie zgadzał i zajadle krytykował rodzime Kino Moralnego Niepokoju, o którym mawiał, że było głupie, nudne i szkodliwe. Niemniej kochał kino w ogóle, a najbardziej to amerykańskie, zwłaszcza czarne kryminały. – O sobie mówił: – Nie jestem krytykiem filmowym, jestem rzecznikiem widza. Uwielbiał widzów. Oni odpłacali mu równie ciepłymi uczuciami i cenili za recenzje, z których mogli dowiedzieć się zarówno o historii kina, jak i ogólnie o kulturze XX wieku. Nigdy nie ograniczał się on do opisu tego, co widać na ekranie, uzupełnionego własną oceną – pisze wspomniany Han. – Zawsze starał się dodać coś więcej, chociażby jakąś ciekawostkę lub anegdotę. Artykuły Kałużyńskiego dawały swego rodzaju wartość dodatnią. Czytelnik mógł się spodziewać, że w czasie lektury zawsze zdobędzie wiedzę, której w innym przypadku nigdy by nie „powąchał”. Dowie się na przykład, że (…) „Ojciec Chrzestny II” jest zaś pierwszym kryminałem w historii kina, w którym nawet przez moment nie pojawiają się stróżowie prawa!
I gdy jedni Kałużyńskiego wielbili, inni wręcz odsądzali od czci i wiary. Tyrmand pisał o nim wprost, jako o oportuniście („Dziennik 1954”), Andrzej Żuławski nazywał małpią gębą. Niemniej dziś, po latach, w dziesiątą rocznicę śmierci krytyka, nikt już nie śmie kwestionować ani autorytetu, ani wkładu Kałużyńskiego w rozwój polskiej kinematografii.
Warto dodać, że z wykształcenia Kałużyński był reżyserem (był absolwentem Wydziału Reżyserii w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej), wychowankiem samego Leona Schillera, studiował również prawo, był poliglotą znającym siedem języków (w tym grekę), muzykiem (po matce pianistce), odkrywcą talentu tenora Bogdana Paprockiego, wielkim miłośnikiem komiksu, jazzu i kultury francuskiej. Jako pisarz zasłynął tytułami: „Podróż na Zachód”, „Nowa fala zalewa kino”, „Paszkwil na samego siebie”, „Buntownik bywalec”, „Wampir salonowiec”, „Pamiętnik orchidei czyli zapiski ocalonego z XX wieku”. Z Tomaszem Raczkiem nie tylko prowadził telewizyjne cykle filmowe – „Perły z lamusa” (TVP2), „Patrz i sądź” (2001 – TVP2), „Perły w południe” (2002-2003, TVP2) czy „Seans z przymrużeniem kamery” w TV Kino Polska (2004), ale również wydawał wspólnie książki, m.in.: „Perłową ruletkę”, „Poławiaczy pereł”, „Perły do lamusa” i pięciotomowy leksykon filmowy „Perły kina”.
Tekst i fot. Agawa