W poniedziałek ponad 130 mieszkańców przyszło do sali OSP, by zabrać głos w sprawie składowiska śmieci firmy Strach, która miałoby powstać w Woli. Były gwizdy, krzyki, oklaski i bardzo głośne przedstawianie swoich argumentów. Mieszkańcy mieli pretensje do władz gminy, choć ta - jak twierdzi - stoi po stronie mieszkańców i tak jak oni, nie chce inwestycji na terenie gminy.
Sekretarz gminy twierdzi, że gmina ostatecznej decyzji jeszcze nie wydała. Podobnie jak mieszkańcy nie chce, by była pozytywna. Sprawa składowiska toczy się już od października.
- Zorganizowaliśmy rozprawę z mieszkańcami gminy przed wydaniem decyzji środowiskowej dla inwestycji firmy Strach polegającej na zmianie sposobu utylizacji odpadów (choć wcale nie musieliśmy tego robić). Inwestor złożył do nas wniosek o wydanie właśnie decyzji środowiskowej na przetwarzanie w istniejącej hali magazynowej śmieci na paliwo wtórne. Sprawa toczy się już od października. Przed wykonaniem decyzji jeden z mieszkańców złożył wniosek o odwołanie decyzji. Decyzja dokładnie zbadana przez SKO została przekazana do powtórnego rozpatrzenia. Jeszcze tej decyzji nie podjęliśmy, ale wiemy jedno, że musimy to zrobić zgodnie z przepisami prawa. Jesteśmy ostrożni, bo kiedyś już mieliśmy problemy z podobną firmą. To niełatwe. Jeśli decyzja będzie negatywna, z pewnością możemy liczyć na odwołanie się inwestora, jeśli pozytywna - mieszkańcy gminy będą protestować - mówi Marek Ogrodnik, sekretarz gminy Wola Krzysztoporska.
W hałasie i przekrzykiwaniu siebie nawzajem trudno było usłyszeć głos Urzędu Gminy w tej sprawie. Sekretarz przyznał jednak, że taka inwestycja na terenie Woli zupełnie nie jest gminie potrzebna. Ze strony jednej z mieszkanek padło oskarżenie, że Strach już uzyskał przychylność władz gminy. - Pan Strach był podobno jednym ze sponsorów tegorocznych Dni Woli - mówi mieszkanka Woli.
- Dni Woli organizował GOK. To instytucja, która jest oderwana od gminy i sama podejmuje decyzje. Nic o tym nie wiem, by firma pana Stracha była sponsorem tegorocznego święta gminy - ripostował Marek Ogrodnik.
Mieszkańcy protestują, bo się boją. Boją się inwestycji, która ich zdaniem zatruje ludzi, środowisko i będzie funkcjonowała w niedużej odległości od domostw. Niby w strefie przemysłowej, ale - jak podkreślają - ta jest w bezpośrednim sąsiedztwie z tą zamieszkałą.
- Protestujemy w trosce o nasze zdrowie, zdrowie naszych dzieci i środowisko. Tak się składa, że w latach poprzednich w naszej miejscowości były zakłady chemiczne i dopiero teraz, po kilku latach nieistnienia zakładów, przyroda tu powraca do normalności. Mamy obawy co do planowanej inwestycji. Nie wyrażamy zgody na to. W akcie protestu zbieramy podpisy. Z deklaracji władz gminy wynika, że nie chcą wydać pozytywnej opinii środowiskowej. Jeśli tak, to będziemy władze wspierać. Na dzisiejszym spotkaniu ludzie krzyczą, bo są nastawieni negatywnie do inwestycji - mówi Jolanta Kabzińska, mieszkanka gminy Wola Krzysztoporska i prezes Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Gminy.
Przeciwni powstania tej inwestycji są nie tylko mieszkańcy gminy, ale również władze. Te ostatnie podkreślają, że muszą jednak postępować zgodnie z prawem.
- Jeśli inwestor spełni wszystkie warunki, będziemy musieli wydać opinię pozytywną - mówi Marek Ogrodnik, sekretarz gminy Wola Krzysztoporska.
- Gmina wystąpiła o opinię do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i do sanepidu. Regionalna Dyrekcja sporządziła opinię, że nie ma potrzeby sporządzania raportu. Taką samą opinię wydał sanepid. Krótko mówiąc, twierdzą, że ta inwestycja nie będzie miała negatywnego oddziaływania ani na ludzi, ani na środowisko - mówi pracownica Urzędu Gminy.
Obecni byli również przedstawiciele firmy Strach, którzy usiłowali przekonać ludzi o braku zagrożenia ze strony inwestycji.
- Cała inwestycja ma polegać na tym, że pan Strach na tutejszym terenie chce przyjmować wysegregowane odpady i takie, które nie są odpadami niebezpiecznymi. Decyzja, która zostanie wydana, będzie decyzją wiążącą inwestora. Jeśli w niej zostaną określone odpady, które mogą podlegać odzyskowi i służyć do produkcji paliwa alternatywnego, to inwestor nie będzie mógł przywozić żadnych innych odpadów nieokreślonych w umowie. Powtarzam - to będą odpady posegregowane - mówi reprezentant firmy Strach.
Mieszkańcy jednak nie uwierzyli w te zapewnienia.
- W karcie informacyjnej o działalności tej inwestycji wymienione są tworzywa sztuczne, odpady organiczne, makulatura, zużyte opony, farby, lakiery i odpady komunalne. Takie śmieci oznaczają gazy, komary, wirusy. Takie składowisko to wielkie zagrożenie dla środowiska - mówi Jolanta Kabzińska.
- To są wysegregowane odpady, a nie mieszane. Pewnie w waszej gminie jest już selektywna zbiórka śmieci: osobno wyrzucamy szkło, plastik czy papier. Co dla państwa jest niebezpiecznego w tym, że ze zbiórki segregowanej odpady trafią do produkcji paliwa alternatywnego - dodaje przedstawiciel firmy Strach.
Mieszkańcy gminy po doświadczeniach z zakładami chemicznymi na długo będą mieć dość podobnych inwestycji. Niektórzy twierdzą, że strefa przemysłowa styka się z tą zamieszkałą i to jest zbyt niebezpieczne.
- Nie chcemy następnego truciciela. Czy dziś ktoś się zastanawia, dlaczego w naszej gminie jest tyle osób chorych na raka? Przy strefie, w której miałaby powstać spalarnia, jest przedszkole, potem szkoła. Proszę nam nie wmawiać, że wszystko będzie cudownie. Powinno nam zależeć, by w naszej gminie rodziły się zdrowe dzieci, a dorośli dożywali spokojnej starości - mówiła jedna z uczestniczek spotkania.
Podczas zebrania do porozumienia nie doszło. Przedstawiciele firmy próbowali mówić, mieszkańcy nie chcieli już słuchać. W ciągu dwóch tygodni zapadną decyzje w sprawie składowiska. Do tego czasu gmina musi wydać decyzję. Czy Strach na dobre wprowadzi się do Woli?
Tekst i fot. Ewa Tarnowska-Ciotucha