Pojazd, którym jechał artysta wraz z pasażerką, wpadł w poślizg, zderzył się z autokarem, a następnie wpadł do rowu. Strażacy wydobyli z samochodu dwie nieprzytomne osoby, a lekarz obecny na miejscu zdarzenia stwierdził zgon kierowcy i pasażerki.
Stanisława Milewskiego wspomina Stanisław Piotr Gajda, dyrektor Ośrodka Działań Artystycznych w Piotrkowie. - Kiedy odchodzi artysta to świat ubożeje. Nigdy nie jesteśmy przygotowani na takie wiadomości. To bardzo uderza w serce, zwłaszcza kiedy znaliśmy się i kontaktowaliśmy. Stanisław był wyjątkową postacią w krajobrazie tego miasta chociażby ze względu na to, że nosił sumiaste wąsy i był żeglarzem. Przede wszystkim jednak rzeźbił. Nie ukończył żadnej akademii, a mimo to wypracował swój własny i rozpoznawalny styl. Poza tym kochał ludzi. Dzisiaj znalazłem folder z jednej z pierwszych wystaw, którą organizowałem w piotrkowskiej synagodze. Tam swoje dzieła prezentowało wiele osób, w tym właśnie Stanisław. Wtedy też powstała grupa Etykieta Zastępcza, do której często ze Staśkiem wracaliśmy we wspomnieniach. Trudno się przestawić na czas przeszły i w takim właśnie mówić o nim.
Stanisław Milewski chętnie dzielił się swoim doświadczeniem z innymi rzeźbiarzami. - Był moim mentorem. Pana Stanisława poznałem jakieś 27 lat temu, ponieważ byliśmy sąsiadami. Zawsze uśmiechnięty, sympatyczny. Nasza znajomość się pogłębiła, gdy dowiedział się, że zacząłem rzeźbić. Zaprosił mnie wtedy do siebie. Pokazał swój sprzęt, jak można samemu dłuta zrobić. Przekazał wiele pożytecznych rad na temat drzewa, prezentował swoje prace. Pamiętam jak mówił mi, abym zwracał się do niego "wuju". Generalnie spotykaliśmy się dość często i rozmawialiśmy na temat rzeźbiarstwa. On dzielił się ze mną swoim wieloletnim doświadczeniem. Pamiętam naszą ostatnią rozmowę telefoniczną 13 grudnia. Cieszył się, że jego rzeźba Piotra Włostowica została podświetlona. Był bardzo zadowolony z tego powodu... Gdyby w Piotrkowie znów odbywał się plener rzeźbiarski, warto byłoby zadedykować go pamięci Stanisława Milewskiego - mówi piotrkowski rzeźbiarz Mariusz Migasiński.
- To niezwykle barwna postać Piotrkowa. Osoba kochająca wolność, wspierająca kobiety i niepełnosprawnych w walce o swoje prawa, uczestniczył z nami w wielu manifestacjach. Bardzo dobry i serdeczny człowiek, co roku na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy przeznaczał swoje rzeźby. Zapewniał, że przygotuje kolejną na nadchodzący finał. Miał mnóstwo pasji: rzeźba, żeglarstwo. Widziałam go niedawno na wernisażu wystawy, był bardzo szczęśliwy... Stasia będzie nam brakować jako: artysty, człowieka i kolegi - wspomina piotrkowska społeczniczka Małgorzata Pingot.
Dzieła Stanisława Milewskiego można podziwiać na terenie Piotrkowa, m.in. przy rondzie Sulejowskim i na rondzie Agnieszki Osieckiej.
Stanisław Milewski o swojej twórczości:
Marzę, żeby moje rzeźby, które są gdzieś eksponowane, zachowały charakter artystyczny, nie znajdowały się w otoczeniu czasem zupełnie nieodpowiednich dodatków. Życzyłbym sobie, żeby to, co wykonam, było dla wszystkich inspiracją, żeby każdy mógł w moich pracach dostrzec coś własnego, rozumieć je według swojej wyobraźni.
Są takie prace, które od dziesięciu, piętnastu lat czekają na ostateczny kształt, niektóre pomysły po prostu dojrzewają długo. Można się zastanawiać, czy to nie jest tak, że one dojrzewają wraz z twórcą i dlatego po jakimś czasie mogą dopiero uzyskać ostateczną formę.