Mieszkańcy, z którymi rozmawialiśmy mają mieszane uczucia. - Mamy wolny rynek, więc każdy ma prawo uruchomić sklep. Ja jestem zadowolony, że powstają Żabki, zawsze można zrobić zakupy – powiedział nam pan Marek. - W sieciówkach wcale nie jest tak tanio. Sklepik osiedlowy miał swój klimat, znało się sprzedawczynie. Całe życie robiłam tam zakupy – podkreśliła z kolei pani Zofia, która zmartwiła się likwidacją jej ulubionego punktu sprzedaży. - Sklepiki osiedlowe dyktowały cenę. Zresztą w tych sklepach do tej pory niewiele się zmieniło. Ceny z kosmosu, o paragon trzeb się prosić, podejście do klienta jakby komuś robili łaskę. Małe sklepy unikam szerokim łukiem. Wolę sieciówki. A jak zabraknie małych sklepów, to i tak sieciówki będą o klienta między sobą walczyć – twierdzi natomiast pan Paweł. A pani Maria ma ciekawą propozycję dla małych placówek: - Jedynym ratunkiem dla osiedlowych sklepików jest przebranżawianie się na produkty regionalne. Sklepy, gdzie kupisz od lokalnych rolników, przedsiębiorców. Taka akcja naprawdę ma sens. Konkurowanie standardowymi produktami z dyskontem jest z góry skazane na porażkę. Okazuje się też, że wiele sklepów osiedlowych zgłosiło się do Żabki i rozpoczęło z tą siecią współpracę w ramach franczyzy.
Już 24 proc. wszystkich dóbr FMCG (czyli artykuły spożywcze i chemia domowa) kupujemy w osiedlowych sklepach sieciowych, wynika z badania GfK Polonia. Jednak ciągle to dyskonty królują na naszym rynku. Dyskonty stanowią aż 34 proc. wszystkich wydatków na FMCG, podaje GfK Polonia. Dyskonty też rosną szybciej niż Żabki i inne „osiedlowe sieci” – aż o 8,4 proc.
Drugą, co do wielkości sieciówką w Piotrkowie jest PSS Społem, sieć ta
posiada 13 sklepów. Niestety większość z nich pamięta jeszcze czasy PRL.
Największą siecią jest Żabka (33 sklepy). Punkty te zlokalizowane są na każdym osiedlu Piotrkowa,
a niekiedy nawet blisko siebie. Czy nie dochodzi tutaj już do „kanibalizmu”?
Rosnącej popularności wielkich sieci trudno nie wiązać z niedzielnym zakazem handlu, który przecież w założeniu miał sprzyjać mniejszym przedsiębiorcom. Tymczasem widać wyraźnie, że to wielkie sieci na tym korzystają. Liczba małych sklepów natomiast maleje. - Nawet po pięciu latach pracy z Żabką nie wyobrażam sobie, że mógłbym otworzyć własne delikatesy. To byłoby dla mnie zabójcze. Musiałbym tam siedzieć 15 godzin na dobę i zastanawiać się, czego mi brakuje i kto mi to dostarczy - podkreśla Marcin Pilarski, ajent Żabki w rozmowie z portalem kulturaliberalna.pl.
Dlatego również w Piotrkowie i powiecie piotrkowskim powstaje mnóstwo sklepów tej sieci. Tylko w stolicy powiatu są ich 33, a poza nią 8. Nie brakuje też innych franczyzobiorców spod znaku ABC (13 sklepów w regionie) czy Groszka (5). Do tego dochodzą dyskonty takie jak Biedronka (17 sklepów w tym 10 w samym Piotrkowie), Dino (12), Lidl (2), Netto (1). Nie zapominajmy o funkcjonujących od lat placówkach PSS Społem. W Piotrkowie jest ich aż 13. Poza tym sklepy wielkopowierzchniowe jak Auchan, Kaufland czy Carrefour.
Tylko w tym roku w kraju zlikwidowano ponad 2.000 małych sklepów, a 6.000 zawiesiło działalność. - Cały rynek się dyskontyzuje, uderza to w małe sklepy. Cierpią też producenci, bo ograniczana jest oferta produktów najszybciej sprzedających się – przekonuje w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Andrzej Faliński, prezes Forum Dialogu Społecznego. - Sytuacja prędko się nie zmieni, zwłaszcza w sytuacji rosnących kosztów działalności w handlu, choćby z uwagi na dalszy wzrost cen prądu czy kolejną podwyżkę płacy minimalnej – dodaje. Nie wszyscy jednak tracą. Dane pokazują, że do łask wracają wyspecjalizowane sklepy owocowo-warzywne. Na piotrkowskich bazarach także nie brakuje klientów.
Duże sieci wygrywają jednak bitwę o polski handel. A władze, wprowadzając niedzielny zakaz, dały im sporo amunicji.