- Wózek kosztował około 300 zł. Dzięki wszystkim, którzy nas wspomogli mamy już w tej chwili pieniądze na drugi wózek dla Ciuchci - mówi Maria Mrozińska z piotrkowskiego schroniska. Suczka jest oczywiście przeznaczona do adopcji. - Szukamy dla niej domu. Ogłoszenie znajduje się już na stronie w Niemczech. Musi to być jednak osoba, która będzie miała dla niej czas, ponieważ z wózeczka trzeba ją zdejmować, żeby się przespała czy odpoczęła. Kiedy się ją ściąga trzeba też ją obmyć, żeby nie powstały odparzenia. Trzeba mieć dla niej po prostu czas. Myślę, że musi być to także osoba, która mieszka na parterze w domu z jakimś ogrodem, żeby Ciuchcia mogła się wybiegać - mówi. Dodaje, że suczka poza sparaliżowanymi łapkami nie ma żadnych innych problemów zdrowotnych. Oczywiście osoba, która zdecyduje się na opiekę nad Ciuchcią będzie miała zasponsorowany drugi wózek.
- Najbardziej boli mnie to, że podczas trwania tej akcji pojawiły się komentarze typu: "po co?", "nie warto", "uśpić"... Tylko podejrzewam, że ten kto to mówi chyba nigdy nie pochylił się nad jakimś zwierzakiem. Po drugie myślę, że każdy z nas ma tylko jedno życie - tak samo ludzie jak i zwierzęta. Więc darujmy sobie takie wypowiedzi. Oczywiście jeśli zwierzę cierpi - usypia się je, żeby skrócić jego mękę, ale Ciuchcia czuje się bardzo dobrze, oprócz tego, że jest kaleką. Zdaje mi się, że ona nawet nie zdaje sobie sprawy ze swojego kalectwa. Jest wesoła, bardzo ruchliwa i kochana - mówi Maria Mrozińska.
Piotrkowskie schronisko postanowiło wesprzeć także innego psa - 7-letniego, chorego na moczówkę prostą Bonzo. - Wypada nam kolejny raz zwrócić się o pomoc do ludzi dobrej woli. Bonzo w zasadzie ma właściciela, ale starszego i schorowanego pana. Mężczyzny nie stać na leczenie psa, ponieważ lek (MINIRIN) jest bardzo drogi - 30 tabletek kosztuje 110 zł i starcza na 10 dni. Doszło do sytuacji, że ten pan zamiast kupować leki sobie - kupował swojemu ukochanemu psu. Doprowadziło to do tego, że mężczyzna znalazł się w szpitalu. A o uśpieniu czy oddaniu Bonza do schroniska nie ma mowy, ponieważ już same propozycje bardzo źle działają na psychikę właściciela - mówi Maria Mrozińska.
Sytuacja jest trudna i dość wrażliwa dlatego każdy chętny proszony jest o pomoc finansową. Dobroczyńcy mogą zanosić każdą sumę (nawet najmniejszą) do specjalnej puszki, która znajduje się w schronisku.