W 2011 najgorzej było w marcu. Wówczas w rejestrach Powiatowego Urzędu Pracy zarejestrowane były 8852 osoby. Dziś (konkretniej na ostatni dzień sierpnia) liczba ta spadła do 7692. Bezrobocie nieznacznie, ale jednak spadło, a to zasługa lokalnych pracodawców. - W ciągu 6 miesięcy zdjęliśmy z ewidencji z tytułu podjęcia pracy 6047 osób. Nie jest najgorzej - przyznaje Henryka Gawrońska, dyrektor PUP w Piotrkowie Trybunalskim. - Rynek nie jest łatwy, co widać po liczbie osób bezrobotnych. Ale on jest trudny w całej Polsce, nie tylko u nas. Kiedy 2 lata temu zaczęły się ruchy związane z kryzysem gospodarczym, kiedy poszły zwolnienia grupowe, wtedy bezrobocie zaczęło rosnąć lawinowo. Teraz troszeczkę się uspokoiło. Ci, którzy nawet nie byli zagrożeni, wystraszeni całą sytuacją, nie zwiększali zatrudnienia, bo bali się, co będzie jutro. Wiadomo, że na naszym rynku decydującym sektorem są małe przedsiębiorstwa i to one tworzą podwalinę rynku pracy. Czego nam brakuje? Nie ma u nas strategicznych inwestorów. Nie jesteśmy wielkim miastem i raczej nie możemy oczekiwać, że nagle powstanie fabryka z 1000 miejsc pracy.
Kto jest w najlepszej sytuacji? Ci, którzy wyuczyli się konkretnego zawodu i mają w swoim fachu doświadczenie. Nie mniej ważna jest motywacja do pracy. Ponoć dobry fryzjer, kierowca, mechanik, spawacz czy szwaczka zawsze znajdą zatrudnienie. Tymczasem jest sporo osób młodych bez doświadczenia zawodowego, a na takich pracodawcy patrzą niechętnie. Rynek nie jest za to łaskawy dla ludzi z wyższym wykształcenie, zwłaszcza humanistów. Miejsca, gdzie mogliby znaleźć zatrudnienie, to głównie instytucje budżetowe, które mają ograniczone środki na zatrudnienie. W urzędach absolwenci muszą startować w konkursach. Uczelnie mnożą absolwentów po marketingu, zarządzaniu, ekonomii, finansach, bankowości, tymczasem banki redukują miejsca pracy.
2011 to rok wyjątkowo trudny dla samego Urzędu Pracy. Środki, jakimi dysponuje, to zaledwie 33% tego, co otrzymał w 2010 r. - Pomimo tego, że środki są dużo niższe, wsparcie dla pracodawców i osób bezrobotnych znacznie ograniczone, to jednak wskaźniki nie są złe - mówi Henryka Gawrońska. - Nie ukrywam, że liczę na to, że w związku ze zbliżającymi się wyborami coś nam dorzucą, bo w tej chwili wszystkie pieniądze mamy już “wyczyszczone”. W każdym razie nie czekamy bezczynnie, ale sami szukamy tych pieniędzy. Złożyliśmy kolejny mały projekt. Tam, gdzie są konkursy, tam startujemy. Oczywiście współpracujemy ze wszystkimi instytucjami, które pracują na rzecz osób bezrobotnych. Zawsze informujemy ludzi u nas zarejestrowanych o różnych formach wsparcia, na które są pieniądze w innych instytucjach.
Słaby rynek pracy wymaga środków, a słabo jest nie tylko w Piotrkowie, ale w całej Polsce. Jeśli sytuacja finansowa PUP-u nie zmieni się, także tam nie obędzie się bez zwolnień. Urząd ma specyficzny sposób finansowania. Środki na jego funkcjonowanie pochodzą z trzech źródeł: od starosty, od prezydenta i te z Ministerstwa Pracy. Ostatnia suma uzależniona jest od tego, ile pieniędzy urząd “przerobił” w roku poprzednim. - Jeśli “przerobię” mało, to w kolejnym roku również dostanę mało. To właśnie jest ta niepewność jutra, bo skąd mieliśmy wiedzieć, że w tym roku tak drastycznie środki zostaną ograniczone i dlaczego gdzieś “u góry” zatrzymano 4 mld jako wypełnienie dziury budżetowej - mówi dyrektor PUP w Piotrkowie. - Jeśli rynek byłby prężny, pracodawcy mocni, to nie byłoby tak wielkiego zapotrzebowania na pieniądze, które przeznaczalibyśmy na pomoc dla tych najsłabszych. Natomiast nie ma czym rządzić, nie ma jak pomagać. Chodzą słuchy, że w przyszłym roku pieniądze dla urzędów pracy będą większe. Dużo też zależy od postawy miasta i powiatu. Dotychczas sytuacja wyglądała w ten sposób, że Ministerstwo dawało mi tyle, że powiat i miasto nie musiały zwiększać swojej puli, bo nie było potrzeby. Jeśli w parze z niskimi środkami, które dostanę na utrzymanie Urzędu, pójdą też niskie środki na aktywizację osób bezrobotnych, to jakoś przetrwamy, ale ludzie (pracownicy PUP) stracą pracę. Ile osób? Nie potrafię na razie powiedzieć. Wszystko zależy od tego, jak zareagują miasto i powiat - czy dadzą troszeczkę więcej (teraz jest to kwota ponad 2 mln).