- Dawniej było tu bardzo fajnie. Teraz - jak widać. Ściany się sypią, leje się z sufitu. Już tyle razy pisałam do Urzędu Miasta (choć dom należy do osoby prywatnej – przy. red.), że się leje, że biegają szczury i nie mogę spać – mówi Pani Zofia, mieszkanka ul. Przedborskiej 7. - Mieszkam tutaj od dziecka. Miałam 14 lat, jak się przeprowadziliśmy. Od 1967 roku jestem tutaj zameldowana. Jak mama zmarła, to zostaliśmy tu z bratem – dodaje.
Budynek jest w bardzo złym stanie technicznym. Rozbiórkę robotnicy rozpoczęli w ubiegłym tygodniu. Problem w tym, że wcześniej nikt o tym pani Zofii nie uprzedził. Właściciela nieruchomości niespecjalnie interesuje też los kobiety. Budynek jest rozbierany, mimo że znajduje się w nim człowiek. - Przecież robotnicy wiedzą, że tutaj śpię, ale trudno – jak się zawali, to się zawali. Dzieci będą skarżyć Urząd Miasta, że tak się zajmuje mieszkańcami – reaguje odważnie mieszkanka. Inwestor pozostaje jednak niewzruszony. - Ten budynek zagraża życiu ludzkiemu, nie zdrowiu, a życiu. My mamy swoją robotę do wykonania. Wiemy, że ta pani tam przebywa, ale właściciel przekazał nam, że nie jest ona tutaj zameldowana. Proszę opuścić posesję – to jest miejsce prywatne, a przebywanie tu zagraża życiu – stwierdził jeden z pracowników. - Jestem tu cały czas. W nocy się lało, bo była burza, ale co miałam robić – gdzie pójdę? U córki nie ma nawet gdzie łóżka wstawić. W dzień siedzę sobie pod gruszą przed domem i czekam. Swoje rzeczy osobiste porozdawałam na razie po ludziach, bo teraz mi tu wszystko gnije. Jestem 15 w kolejce do mieszkania socjalnego. Prosiłam o przyspieszenie, bo wiedziałam, że rozbiórka się szykuje. Nie wiem, jak będzie. Inni dostają po dwa mieszkania w roku, a ja nie mogę jednego w ciągu 60 lat dostać – mówi.
Pani Zofia pierwszy wniosek o mieszkanie złożyła w 1999 roku. - Wcześniej też składałam, ale nie pamiętam dokładnie, kiedy to było. Albo w 1984, albo w 1986 roku. Kawał czasu temu. Właściciel budynku stwierdził, że musi go teraz rozebrać, bo nieruchomość chce sprzedać – dodaje pani Zofia.
Czy piotrkowianka ma szansę na mieszkanie od miasta? Czy może będzie musiała liczyć na łaskę innych ludzi? O tym niebawem poinformujemy.
Janusz Kaczmarek