Przychodzi ksiądz po kolędzie... Kapłani wyruszyli do swoich parafian

Tydzień Trybunalski Niedziela, 08 stycznia 202348
W Piotrkowie księża znów ruszyli z wizytami duszpasterskimi. Kolęda od lat wzbudza bardzo wiele emocji, a my sprawdziliśmy, jak one wyglądają z perspektywy duchownego. Dlaczego będąc księdzem warto lubić psy, kiedy trzeba poczekać jak skoczy Kubacki, co czuje kapłan, gdy w drzwiach słyszy „nie” i jak to naprawdę jest z tą kolędową ofiarą?
fot. krudz fot. krudz

„...ale, że Dudka na mundial nie wzięli...” - to oczywiście zdanie z kultowego skeczu Kabaretu Moralnego Niepokoju, opowiadającego o kolędzie w jednym z polskich domów. W ten sposób jeden z mniej gorliwych parafian próbuje przerwać niewygodną ciszę i „zagadnąć” księdza, który przyszedł z wizytą duszpasterską. Od premiery tego skeczu minęło kilkanaście lat, ale w wielu domach kapłańskie wizyty wciąż tworzą takie niezręczne sytuacje. Przełom roku to czas, w którym piotrkowscy księża wyruszają do wiernych z kolędą. Po okresie pandemii w większości parafii ta forma duszpasterstwa wróciła do tradycyjnej formy. Do naszych domów w najbliższych dniach znów zapuka (bądź już zapukał) ksiądz. Kolędowe wizyty budzą bardzo wiele emocji. Jednych bulwersują, innych cieszą. Są miejsca, w których na księdza czeka się w drzwiach czy w bramie posesji, a są i tacy wierni, którzy nieco się dziwią na widok kapłana, ale zapraszają go do domu. Nie brakuje również takich, którzy widząc księdza przez wizjer w ogólnie nie otwierają drzwi. Rozmawiając o kolędzie często mówimy o własnych odczuciach. Tym razem postanowiliśmy zobaczyć, jak wizyty duszpasterskie wyglądają z innej strony – od strony duchownego. Ksiądz Piotr Niedzielski w jednej z piotrkowskich parafii posługuje już od kilku lat. Dla niego to szósta kolęda. Jak podkreśla, samo wyjście do wiernych, jest wielką radością i szansą na poznanie parafian, a także na zaniesienie im Bożego błogosławieństwa. Duchowny wskazuje, że idzie do parafian, bo mu na nich – na wszystkich: wierzących i niewierzących – bardzo zależy, i chce im opowiedzieć o tym, że Bóg ich kocha i że jest dla nich dobry. Pragnie im także pokazać dobrą twarz Kościoła.


W szlafroku i piżamie


W poprzednim roku wizyty duszpasterskie odbywały się jeszcze na zaproszenie, więc wierni na wizyty kapłana byli przygotowani. - To było bardzo miłe. Księdzu łatwiej jest iść na kolędę, kiedy wie, że ktoś go zaprasza i na niego czeka. To była ogromna radość – mówi ks. Piotr. Równocześnie podkreśla, że księża w żaden sposób nie dyskredytują osób, które nie są na tę kolędę przygotowane. - Jeśli ktoś ma ochotę nas przyjąć, ale w danej nie może tego zrobić, to umawiamy się za kilkanaście minut, czy w innym terminie. Nie ma z tym żadnego problemu. W Piotrkowie wiele osób chodzi do przeróżnych parafii. Bywa też tak, że ludzie do kościoła nie chodzą, ale akurat kolędę przyjmują – wyjaśnia wikariusz. Jak wskazuje kapłan, około połowa osób przyjmujących księdza jest na to przygotowanych, natomiast drugie pięćdziesiąt procent jest obecnością księdza nieco zdziwiona, ale także chce go u siebie przyjąć.

 

Zdarzają się sytuacje, w których kapłan zastaje parafian w szlafroku czy piżamie. - Wtedy należy okazać kulturę osobistą, przeprosić i iść dalej - mówi ks. Piotr. Czasami ksiądz musi się także dostosować do sportowych transmisji. - Słyszymy nieraz: niech ksiądz chwilę poczeka, bo właśnie skacze Kubacki, Żyła czy Stoch – dodaje kapłan i ze śmiechem mówi, że sam chętnie z parafianami obejrzy przez chwilę skoki czy jakiś mecz. Jak wskazuje, bardzo śmieszne są często powtarzające się dialogi w różnych domach: - Oooo. Ksiądz to u nas nowy, prawda? - Tak. Z pięć lat już jestem na tej parafii – opowiada. - Oczywiście, ja o takiej rodzinie nigdy źle nie myślę. Może naprawdę chodzą do innego kościoła i wówczas nie kojarzą parafialnego wikariusza czy proboszcza – zaznacza wikariusz.

 

Kiedy poczyta się fora internetowe i wpisy różnych osób można odnieść wrażenie, że chodzenie z kolędą jest w dzisiejszych czasach… groźne. Morze nienawiści wylewane w Internecie pod adresem księży i Kościoła nie przekłada się jednak na takie sytuacje w realnym życiu. - Muszę powiedzieć, że nie spotkałem się z żadnym aktami agresji. Zupełnie nie ma takich rzeczy. Nigdy mnie nikt nie postraszył. Myślę, że w Internecie ludzie są bardziej anonimowi. Skrytym za loginem łatwiej pisać niezbyt przychylne rzeczy. W życiu najczęściej bywa tak, że osoba, która nie życzy sobie kolędy, po prostu mówi „nie”, grzecznie dziękuje i tyle – wskazuje ks. Piotr. A co ksiądz czuje, kiedy słyszy właśnie słowo „nie”? - Smutek – odpowiada krótko kapłan. – Jako ksiądz chciałbym porozmawiać z każdym, nawet niewierzącym, który jest daleko od Kościoła. Nie zależy mi na tym, żeby przejść jak najszybciej tą kolędę i wejść tylko do tych znajomych, których widzi się w kościele. Chciałbym poznać tę drugą stronę. Porozmawiać z ateistami, dlaczego nie wierzą i czy mógłbym zrobić coś, żeby się to zmieniło – dodaje.

 

Nasz rozmówca zwraca uwagę także na inną ciekawą, a równocześnie bardzo niepokojącą, rzecz. Osoby, które księdza przyjmują, częstokroć nie chcą (nie potrafią?) o Kościele rozmawiać. - Kiedy jest już po błogosławieństwie i zaczynamy rozmowę z rodziną, to na początku zawsze pytam, czy macie jakieś pytania do Kościoła? Czy macie wątpliwości w sprawie wiary czy Pana Boga? Mamy chwilę czasu, więc mogę spróbować coś wyjaśnić. Bardzo często odpowiada mi cisza, lub też ludzie mówią, że wszystko im się podoba, a o swoich problemach czy wątpliwościach nie chcą wspominać - relacjonuje ks. Piotr, a zapytany o przyczynę takiego stanu rzeczy, wskazuje na szerszy problem braku zainteresowania życiem Kościoła. - To pewnie temat na zupełnie inną rozmowę. O tym debatują najtęższe umysły Kościoła w Polsce i na świecie. Szczególnie młodzi ludzie praktycznie do Kościoła pytań nie mają. To też jest problem i wyzwanie na przyszłość – dodaje. Ksiądz zdradza nam także, że stara się walczyć z atmosferą pewnej sztywności czy lęku podczas kolędy. - Bardzo często jest bowiem tak, że wierni nie wiedzą, jak się podczas takiej rozmowy zachować, co powiedzieć. W efekcie faktycznie może pojawić się cisza lub skrępowanie. Zawsze staram się ocieplić takie spotkanie, poprzez uśmiech, życzliwość czy nawet żart. Chodzi o pokazanie, że ksiądz też jest normalnym człowiekiem, z którym można porozmawiać – wskazuje.


Warto lubić zwierzęta


Wizyta duszpasterska przede wszystkim niesie ze sobą błogosławieństwo Boże. Kapłan udziela go dla całego domu i wszystkich jego mieszkańców. Jak wiadomo, w wielu domach i mieszkaniach bardzo ważnymi członkami tych rodzin są czworonogi, najczęściej psy albo koty. O ile z kotami jest mniej zamieszania, bo z natury są mniej ekspresyjne, o tyle z psami bywa różnie, a przeważnie śmiesznie. – Ksiądz raczej nie powinien bać się psów, bo z nimi spotykamy się na kolędzie dość często – mówi ksiądz Piotr i wskazuje, że najczęściej są to bardzo sympatyczne sytuacje. – Bardzo często właściciele czworonogów starają się swoich pupili zamknąć w którymś pomieszczeń, aby w tym czasie modlitwy i rozmowy nie przeszkadzały. Ze skutecznością tej metody jest różnie. Psy bardzo często tak bardzo chcą wyjść z tych pomieszczeń, że i tak nie ma jak porozmawiać. Kiedy takiego czworonoga się uwolni z tego tymczasowego więzienia, to wówczas księża muszą się nastawić na wielokrotne obwąchiwanie. Dzieje się tak z bardzo prostego powodu. Chodząc po różnych domach i mieszkaniach, zbieramy stamtąd różne zapachy. Pies to wszystko wyczuwa i stąd jego ekspresyjne reakcje – wskazuje ks. Niedzielski i dodaje, że po prostu trzeba się do tego przyzwyczaić. – Zdarzały mi się też sytuacje, że pies chciał porwać stułę lub komżę i delikatna interwencja właścicieli musiała być – śmieje się ks. Piotr, dodając, że parafianie bardzo dobrze postrzegają otwartość księdza na zwierzęta.


Co z tą kopertą?

 

Ofiara, czy jak kto woli kolokwialnie „koperta”, to rzecz, która w trakcie kolędy budzi chyba najwięcej kontrowersji. Na pytanie o tę część wizyty duszpasterskiej ks. Piotr nie unika odpowiedzi, ale podkreśla, że jest to jego osobista opinia na ten temat. – Bez wątpienia nie należy tak sztywno wiązać wizyty duszpasterskiej z ofiarą. Ona jest dobrowolna. To należy stanowczo podkreślić. Nie ma żadnego przymusu dawania takiej ofiary. Są wizyty, podczas których nie otrzymujemy żadnej ofiary i nic się nie dzieje. Bywają też sytuacje, w których ksiądz zostawia w domu jakieś pieniądze, bo widzi, że sytuacja finansowa danej rodziny jest niełatwa – wyjaśnia ksiądz Piotr. Sam byłby zwolennikiem zrezygnowania z ofiary podczas kolędy i np. składania ofiar kolędowych w kościele. Równocześnie apeluje także o zrozumienie całej sytuacji. – Zaledwie niewielka część tej ofiary idzie na utrzymanie księdza. Resztę proboszczowie przekazują na cele związane z utrzymaniem kościoła. W dzisiejszych czasach nie należy to do rzeczy łatwych. Jest wiele potrzeb remontowych, rewitalizacyjnych. Nieraz spotykam się także z sytuacją, że wiele osób bardzo chce tą ofiarę przekazać. Chodzi im właśnie o wsparcie utrzymania kościoła. Są np. osoby chore, które nie mają możliwości przyjścia do kościoła i podczas tej dorocznej wizyty chciałyby w taki sposób wyrazić swoje wsparcie – dodaje. Nasz rozmówca zwraca także na uwagę, że czymś niedopuszczalnym jest domaganie się przez księdza ofiary od wiernych lub komentowanie jej wysokości.

 

Potrzebna rewolucja czy ewolucja?


Kiedy rozmawia się o przebiegu kolędy to wielokrotnie pokutuje taki stereotyp, że duchowny wpada do ludzi „jak po ogień”. Wejdzie, pomodli się, poświęci mieszkanie, usiądzie na chwilę i już pędzi dalej. Nasz rozmówca wyjaśnia, skąd to się bierze. - Jeśli kapłan ma w ciągu jednego popołudnia do przejścia kilkadziesiąt mieszkań, to z natury te wizyty nie mogą trwać zbyt długo. Jeśli ksiądz się zasiedzi u jednego parafianina, to inni czekają – wyjaśnia i dodaje, że w Kościele powoli przychodzi czas na zmianę takiej postawy. - Nasz metropolita, ks. abp Grzegorz Ryś w wywiadzie przedkolędowym proponował, aby np. wizyty u parafian zacząć np. już na początku Adwentu lub może podzielić parafię na dwie części i odwiedzać daną rodzinę nie co rok, a co dwa lata. Wówczas ksiądz ma więcej czasu i może dłużej posiedzieć u rodziny. Nie jest to wówczas taka rozmowa z urzędnikiem kościelnym, ale wizyta przyjaciela i duszpasterza. Z mojej perspektywy najgorsza na kolędzie jest gonitwa. Chciałbym, aby w przyszłości się to zmieniało. Można zaczynać kolędę wcześniej, można chodzić także w miesiącach wiosennych czy letnich. Przecież nikt nie powiedział, że wizyta duszpasterska musi odbywać się tylko w styczniu czy lutym – wskazuje ks. Piotr, ale równocześnie podkreśla, że kluczowa jest tutaj tradycja, z którą trudno się walczy. - Jeszcze przed pandemią w naszej parafii przymierzaliśmy się do takiej zmiany, ale wśród parafian było jednak sporo oporu. Przede wszystkim związanego z tradycją. Parafianie nie mogli sobie wyobrazić, jak to ksiądz może przychodzić w odwiedziny, kiedy nie ma jeszcze choinki, a dom nie został wysprzątany na święta – uśmiecha się młody wikariusz.

 

Na koniec naszej rozmowy ks. Piotr zachęca wszystkich, aby w tym roku przyjąć księdza po kolędzie. - Ksiądz nie przychodzi w swoim imieniu. Przychodzi po to, żeby dać Boże Błogosławieństwo. Myślę, że z perspektywy człowieka wierzącego to wielka łaska. Przez błogosławieństwo kapłańskie Chrystus przychodzi do każdego domu. Jeśli ktoś z tego rezygnuje, to po prostu szkoda – podsumowuje.


Zainteresował temat?

9

11


Zobacz również

Komentarze (48)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

go?ć_piotrkowianka ~go?ć_piotrkowianka (Gość)08.01.2023 18:04

Kto nie chce księdza przyjąć, niech nie przyjmuje. Kto nie chce księdzu dać ofiary, niech nie daje. Nikt was nie zmusza ani do pierwszego,ani do drugiego. A komentarze pochodzące od tych nie przyjmujących i nie dających możecie sobie napisać do sztambucha. Gdy będziecie umierać, zajrzyjcie sobie do niego coście napisali zanim poprosicie o spotkanie z księdzem. I tyle w temacie waszego "bohaterstwa".

147


Radi ~Radi (Gość)08.01.2023 19:31

A ja mam z przyjmowaniem księdza po kolędzie uraz, który do dziś mi pozostał i od kilku lat nie przyjmujemy księdza po kolędzie.Z żoną pochodzimy z bloków z os.Słowackiego. Chcąc wyprowadzić się od rodziców kilka lat temu wynajęliśmy mieszkanie w kamienicy w okolicach starego miasta ,parafia kościoła Farnego.W pierwszym roku naszego mieszkania postanowiliśmy przyjąć księdza po kolędzie. Pożyczyłem od mamy wszystko co potrzebne do przyjęcia księdza.Najpierw przyszedł ministrant i spytał czy chcemy przyjąć księdza, powiedziałem że tak.Wszedł ksiądz i pierwsze co zrobił to zobaczył rozpiskę i powiedział że nikt w tym mieszkaniu księdza nie przyjmuje od wielu lat,więc powiedziałem mu że jesteśmy tu nowi mieszkamy niecałe pół roku,był gburowaty i spytał czy mamy ślub kościelny ,byliśmy wtedy młodym małżeństwem na dorobku i nie było nas na wiele stać,powiedziałem że nie mamy, tylko cywilny ale planujemy. Zaczął się drzeć że dziecko jest a ślubu nie mamy,pokropił mieszkanie od niechcenia rzucił obrazek dziecku i na koniec dodał że mamy komputer i nie interesujemy się życiem parafii, nie wziął nawet na ofiarę, dla ścisłości to nie był komputer tylko 32calowy tv lcd.Miałem iść na tego księdza na skargę do proboszcza ale daliśmy spokój. Z różnymi miałem w życiu do czynienia bo jako dziecko byłem nawet ministrantem i chodziłem na oazę ,ale ten ksiądz ani nas nie znał ,ani nam nie doradził tylko dziecko nam przestraszył nakrzyczał i potraktował jak jakąś patologię. Za takie wizyty dziękuję serdecznie.

124


Sialala ~Sialala (Gość)09.01.2023 02:29

Mi na chatę wbił ksiądz akurat w czasie gdy biegałam po domu z c na wierzchu w poszukiwaniu biustonosza mina moja I księdza bezcenna :D oczywiście wyszedł i poszedł dalej

32


JR ~JR (Gość)08.01.2023 21:47

Ma mu dam 10 sekund a później wypuszczę psa. A tak na marginesie to są ludzie którzy latami chodzą do kościoła i dają na tace (moją sąsiadka dawała co niedzielę minimum 50 zloty) a jak taka osoba umrze to taki patalach jeden z drugim zadają zapłaty za pogrzeb. Hieny w czarnych pelerynach.

66


goœć_ktoś ~goœć_ktoś (Gość)08.01.2023 16:33

Przecież wiadomo, ze chodzi nie o odwiedziny a o pieniądze i uaktualnienie informacji w kapowniku o ludziach. Domów są setki a w każdym koperta z nieopodatkowanymi datkami. Emeryci szybciej lekarstw nie kupią niż by nie dali na tacę sumki proboszczowi bo ten przecież żyje w biedzie bo wciąż musi remontować czy kupować opał na zimę.

105


Uwaga ~Uwaga (Gość)08.01.2023 18:14

Puk, puk. Kto tam? Otwierać! Kolęda!

64


Jandjsk ~Jandjsk (Gość)08.01.2023 16:55

Podobno żyjemy w nowoczesnych czasach a jednak wciąż średniowiecze

105


Adamo ~Adamo (Gość)08.01.2023 14:52

Czas juz skończyć z ta szopka. Jak ktoś przychodzi do mnie jako gość to ja mu nie daje kasy

107


pusta koperta ~pusta koperta (Gość)08.01.2023 12:12

nie dawajcie im pieniędzy

164


Krzyś ~Krzyś (Gość)08.01.2023 12:24

Niech się pojawią to ich potrkryję tak jak oni parafian. Starych i młodych.

94


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat