Początek pojedynku należał do Piotrkowianina, który po rzutach Pawła Kowalskiego, Antoniego Donieckiego i Piotra Swata wygrywał 3:0. Rzuty przyjezdnych zatrzymywał natomiast Kacper Ligarzewski. Świetna postawa piotrkowskiego bramkarza zaowocowała prowadzeniem jego drużyny 6:2 (11. minuta), a na sześć minut przed końcem pierwszej połowy Piotrkowianin wygrywał 9:5. I wtedy coś w grze gospodarzy się zacięło. Energa zaczęła odrabiać straty i do przerwy było tylko 11:10.
Drużyna trenera Pawła Nocha nie poszła za ciosem w drugiej połowie. Mało tego - to Piotrkowianin złapał ponownie wiatr w żagle i w 37. minucie, po rzucie Marcina Szopy, było 16:11. Goście próbowali niwelować tę przewagę, ale Kacper Ligarzewski te szanse im odbierał. Na kwadrans przed końcem było już 21:13. Trzy trafienia w ciągu 120 sekund pozwoliły na chwilę uwierzyć gościom w korzystny wynik, ale to wszystko na co stać było tego dnia drużynę z Kalisza. Trzy razy z rzędu Krzysztofa Szczecinę pokonał Kamil Mosiołek, dwie bramki dołożył Filip Surosz i Piotrkowianin wygrał ostatecznie 26:20.
- To nie jest tak, że my teraz ciężej trenujemy. Po prostu złapaliśmy swój rytm. Powtarzałem kilka tygodni temu, że potrzebne nam jest jedno zwycięstwo i po wygranej z Zagłębiem mój zespół uwierzył w siebie. Mamy trzy wygrane z rzędu, awansowaliśmy na jedenaste miejsce, ale chcemy jeszcze więcej i do Kwidzyna jedziemy powalczyć o kolejne punkty. Nie będzie łatwo, ale spróbujemy podtrzymać tę serię - powiedział po meczu Bartosz Jurecki, trener Piotrkowianina.
Piotrkowianin - Energa MKS Kalisz 26:20 (11:10)
Piotrkowianin: Ligarzewski, Chmurski - Wawrzyniak 1, Jędraszczyk 2, Doniecki 1, Matyjasik 2, Szopa 1, Swat 5, Surosz 4, Mosiołek 3, Pożarek, Kowalski 4, Mastalerz 2, Pacześny 1.
Rzuty karne: 4/5
Kary: 8 min (Doniecki x2, Surosz, Pacześny)