Zaczęło się tak, jak wczoraj: od gola Sylwii Lisewskiej, ale potem było zupełnie inaczej. To Piotrcovia była dziś drużyną lepszą, skuteczniejszą i grającą dużo szybciej od rywalek. Gdynianki w niczym nie przypominały zespołu, który wczoraj napędził gospodyniom sporo strachu.
Z pierwszej, zdominowanej przez piotrkowianki połowy warto zapamiętać zwłaszcza 27 minutę, kiedy to dwoma kapitalnymi interwencjami popisuje się Beata Kowalczyk, dzisiaj najlepsza na parkiecie.

Także Beata oraz Sylwia już na początku drugiej połowy studzą zapał gdynianek. Ta pierwsza broni większość rzutów zawodniczek gości (m.in. rzut karny Moniki Stachowskiej), ta druga nęka gdyńską bramkarkę rzutami z drugiej linii.
Podopieczne Janusza Szymczyka dopiero w końcówce dają się zbliżyć gościom na trzy bramki.
Na pewno nie był to wzorcowy przykład meczu żeńskiego szczypiorniaka. Więcej, był to mecz co najwyżej średni, pełen błędów i niedokładnych zagrań.
I była to co najwyżej średnio udana wyprawa Łączpolu do Piotrkowa, który do piątkowego rewanżu przystąpi w mało komfortowej sytuacji, przegrywając 0:2.
Piotrkowskich kibiców, którzy już zapowiadają wyjazd do Gdyni, weekendowe wygrane z pewnością cieszą.

Smuci natomiast niska frekwencja (zaledwie ok. 350 widzów) oraz postawa niektórych osobników wyzywających własne (!!!) zawodniczki nawet w chwili, kiedy te wysoko prowadzą...
Czas chyba bliżej przyjrzeć się niektórym panom w różnym wieku, siedzącym w pobliżu tzw. filarów. To co wykrzykują woła może nie o pomstę do nieba, ale na pewno o interwencję sił porządkowych.

Piotrcovia - Łączpol 22:19 (12:7)
Piotrcovia: Kowalczyk, Skura - Mijas (2), Dominiak, Chudzik, Kornacka (3), Polenz (4/1k), Podrygała (3), Lisewska (6), Wypych (4), Szafnicka, Owczarek, Krzysztoszek
Łączpol: Shyverska, Jurkowska - Sulżycka (1), Andrzejewska (4), Stachowska (8/5k), Musiał, Całużyńska (2), Szott (1), Aeksandrowicz (2), Koniuszaniec, Kulwińska, Szwed, Sabała, Waldowska