- Dzień Pracownika Socjalnego. Statuetki dla MOPR i PCPR w Piotrkowie
- Podsumowali tegoroczną kwestę
- Kto zostanie mistrzem gminy Sulejów?
- Problem mieszkańców bloków w Woli Krzysztoporskiej
- Szukali ciała w dawnym szpitalu
- Lubisz jazz? Wpadnij na dwa dni do Sulejowa
- Budowa tężni solankowej w Piotrkowie oficjalnie zakończona
- Policja ukarała Antoniego Macierewicza. Czy poseł straci prawo jazdy?
- Jazda elektryczną hulajnogą kosztowała go łącznie 2700 zł. Wszystko przez alkohol
Nie słyszy? Bez szans na rentę
Maciek zachorował we wczesnym dzieciństwie. Miał zaledwie siedem miesięcy, kiedy zapadł na zapalenie opon mózgowych. Choroba przebiegała z powikłaniami. Wtedy przestał słyszeć. Nigdy nie nauczył się mówić.
- Staraliśmy się pomóc synowi. Niestety, aparaty słuchowe wcale nie pomagały, a później okazało się, że Maciek jest za duży na wszczepienie implantów - opowiada Roman Skorupa. - Posłaliśmy syna do szkoły specjalnej. Nauczył się języka migowego, ale co z tego, skoro ani u lekarza, ani w sądzie nikt się nim nie posługuje. Syn nie jest samodzielny.
Rodzina głuchoniemego dwudziestolatka walczy o rentę dla niego (obecnie 534,48 zł miesięcznie), odkąd Maciej skończył 18 lat. Państwu Skorupom wydawało się, że syn spełnia wszystkie wymogi. To co oczywiste dla rodziny, wcale takie nie było dla ZUS. Na podstawie orzeczenia komisji lekarskiej ZUS odmówił w 2006 r. Maćkowi prawa do renty.
Według Romana Skorupy, szansę na rentę dla Maćka przekreślił neuropsycholog, który - jak relacjonuje ojciec - podczas badania nawet nie nawiązał kontaktu z głuchoniemym. Zdaniem ojca, to nic innego jak dyskryminacja niepełnosprawnego.
- A przecież laryngolog uznał wcześniej syna za częściowo i trwale niezdolnego do pracy, co oznaczało znaczny stopień ograniczenia zdolności wykonywania pracy zarobkowej - wspomina pan Roman.
"Mowa nie wykształcona (...) próba zadawania pytań w formie pisemnej nie powiodła się, mimo prostych pytań i prośby o napisanie odpowiedzi" - czytamy w protokole badania biegłego laryngologa. Trudności Maćka z porozumieniem, a także jego problemy w kontakcie z otoczeniem, potwierdzają opinie m.in. ze szkoły specjalnej i Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Łodzi, gdzie Maciek uczy się zawodu stolarza. Według psychologa, chłopak wymaga opieki.
Neuropsycholog jednak uznał, że 20-latek może iść do pracy. - Pielęgniarka, która robiła synowi testy, zaznaczyła, że sobie nie radzi, ale lekarz nie nawiązał z nim kontaktu. Nawet nie wszedł do pokoju podczas tych testów, nie było osoby posługującej się językiem migowym. Zresztą lekarz sam przed sądem przyznał, że oparł się na wcześniejszych opiniach lekarskich. Nie było wcześniejszego badania neuropsychologa - jak więc może wydawać taką decyzję? - denerwuje się Skorupa.
Dr Leonard Szafraniec, biegły neuropsycholog, utrzymuje, że taki kontakt nie był konieczny, a renta, o którą walczy rodzina, może być dla Maćka... większą krzywdą niż jej brak. - Uznając chłopaka za całkowicie niezdolnego do pracy, pozbawia się go szansy na samodzielność - podkreśla dr Szafraniec. - Chodzi o to, by chory znalazł pracę, żonę i radził sobie w życiu - dodaje Szafraniec. Zaznacza, że są przecież inne formy pomocy niepełnosprawnym, np. dofinansowanie z PFRON i z opieki społecznej.
To tłumaczenie denerwuje ojca Maćka. - Pan doktor jest chyba jasnowidzem. Chciałbym, żeby syn znalazł pracę. W końcu się uczy na stolarza, ale przecież rentę - gdyby znalazł pracę - ZUS może zawiesić - dodaje rozgoryczony Roman Skorupa.
Karolina Wojna POLSKA Dziennik Łódzki