W czerwcu ubiegłego roku prezydent miasta z pompą wręczał klucze do mieszkań w kamienicy przy Pereca na Starym Mieście. - Te osoby znalazły w końcu miejsce, gdzie będą mogły czuć się pewnie - mówił wtedy Krzysztof Chojniak. A dziś? - Oni dobrze wiedzieli, w co nas pakują. Ten budynek to jakaś tragedia - mówią lokatorzy.
12 mieszkań przy Pereca miało zostać oddanych do użytku już w listopadzie 2009 roku. Biura w kamienicy władze miasta postanowiły przerobić na mieszkania. Jednak, jak to w Piotrkowie, remont przedłużał się. TBS nie przewidział prac dodatkowych. Koszt remontu wzrósł do 1 mln 240 tys. zł. Po odkuciu tynków okazało się, że ściany konstrukcyjne budynku są w opłakanym stanie. Konieczne były roboty dodatkowe i wzmocnienie konstrukcji. Termin oddania budynku przesunięto na luty 2010 roku. Jednak również w lutym oczekujący na klucze nie otrzymali ich. Kamienica przy Pereca nie została też zasiedlona ani w kwietniu, ani w maju. Wszystko oczywiście przez zimę - jak tłumaczyła wówczas prezes TBS, Elżbieta Sapińska. Wreszcie, pod koniec czerwca, nadeszła upragniona chwila. - Mieszkania mają metraż od 31 do 40 metrów kw. Jak na mieszkania komunalne są w bardzo wysokim standardzie. Dzięki temu nieco uszczupliła się lista osób oczekujących na lokale. A co najważniejsze te osoby znalazły w końcu miejsce, gdzie będą mogły czuć się pewnie - mówił wtedy prezydent Chojniak.
- Prezes Sapińska dobrze wiedziała, w co nas pakuje - mówi dziś jedna z lokatorek kamienicy. Wioletta Kłych ma za sobą traumatyczne przeżycia. Omal nie straciła życia w pożarze. - Przez rok byłam bezdomna - mówi. Kiedy dostała klucze do lokalu przy Pereca myślała, że wreszcie wyjdzie na prostą. Nic z tego. Już w dwa miesiące po przeprowadzce na ścianach w mieszkaniach pojawiła się wilgoć. W łazience u pani Wioletty termometr wskazuje 8 stopni. - To jest tragedia. No chyba termometr nie oszukuje. Za szafką w łazience leje się. Na początku wszystko było w porządku, bo lato było piękne. Kiedy wręczali klucze, to kazali grzać, grzać i jeszcze raz grzać. Ja się wprowadziłam później, bo dzieci robiły mi tutaj remont, opuszczane były sufity. Wtedy pozostali lokatorzy wiedzieli już, że ta wilgoć wyszła, bo pojawiła się po 2 czy 3 miesiącach - opowiada lokatorka.
Co na to TBS?
Więcej w najnowszym numerze (19) "Tygodnia Trybunalskiego"
Aleksandra Stańczyk