Maćkowi zabrakło pół minuty…

Niedziela, 11 września 202249
Macieja Jaśkiewicza od bezpiecznego lądowania na piotrkowskim lotnisku dzieliło niecałe 30 sekund. Samolot do przewozu skoczków z nieznanych powodów, runął na ziemię. Razem z Maćkiem zginęła jego towarzyszka życia - Marta.

Ładuję galerię...

“Co ty robisz młody człowieku? Tak się nie lata !” Te słowa reprymendy słyszałem od młodszego o ponad 20 lat Maćka Jaśkiewicza za każdym razem, kiedy coś mi nie wychodziło i manewr nie był wykonany jak trzeba. Na piotrkowskim lotnisku nie ma chyba nikogo, kogo Maciek nie uczyłby latać. Próbowaliśmy go naśladować, ale bezskutecznie. On po prostu był najlepszy z nas.

 

Wiadomość o wypadku samolotu Skyvan SC7 (jednego z dwóch na piotrkowskim lotnisku do transportu skoczków) rozeszła się w lotniczym środowisku z prędkością błyskawicy. Do dzisiaj trudno w nią uwierzyć. Co zawiodło? Człowiek czy maszyna?


Jest zbyt wcześnie, by znaleźć odpowiedź na takie pytanie, jednak Maciek Jaśkiewicz był, w opinii pilotów, ostatnią osobą, którą można by podejrzewać o błąd w pilotażu. Wszyscy, którzy go znali, wiedzieli jak surowy i konsekwentny był w przestrzeganiu lotniczych zasad. Wymagał tego od siebie i od innych. To chyba właśnie dlatego nazywano go “Hansem“. Z czasem stało się tak, że ten przydomek zastąpił mu prawdziwe imię.

 

Kiedy około 14:00, w sobotę, siadał za sterami Skyvana nie mógł wiedzieć, że jest to jego ostatni lot. Towarzyszyła mu Marta - od wielu lat stojąca przy jego boku, z którą postanowił ułożyć sobie przyszłe życie. Wcześniej, około 9:00 skoczyli razem na jednym spadochronie w tzw. tandemie. Ten skok był wielkim marzeniem Marty…


Maciek niezbyt pochlebnie wyrażał się o Skyvanie. “To wredne redło, które może coś odwalić”. Miał do tego samolotu dystans, ale i wielki szacunek. Może coś przeczuwał…?

 

Przygoda Maćka z lotnictwem trwała od ponad 20 lat. Jednak zanim został zawodowym pilotem i instruktorem musiał przejść długą drogę. Rozpoczął ją Aeroklubie Łódzkim, zaliczając jeden po drugim kolejne szczeble lotniczych umiejętności. Jednak wtedy nie myślał o tym, aby potraktować lotnictwo jako zawód i miejsce stałej pracy.


Chociaż studiował geografię, to po zakończeniu nauki postanowił… zostać strażakiem . Jako strażak wysokościowy przepracował w jednostce na łódzkich Bałutach wiele lat, aż do strażackiej emerytury.

 

Energiczny i wysportowany czterdziestolatek-emeryt postanowił zrealizować w końcu swoje marzenie i zostać pilotem pasażerskich odrzutowców. Ten pomysł Maćka był dla nas wszystkich dość kłopotliwy. Od kilku lat Maciek był już związany z Aeroklubem Ziemi Piotrkowskiej (m.in. jako Szef Wyszkolenia). Zdobywanie nowych certyfikatów i zdawanie egzaminów odciągało go od codziennego latania i także od nas. Ale jak Hans coś postanowił, to tak musiało się stać. I stało się. Wymarzoną pracę zdobył poza granicami kraju. Bywało tak, że dwa tygodnie latał na odrzutowcach krążących po świecie, a kolejne dwa spędzał w Piotrkowie na lotnisku.

 

Talent lotniczy Maćka od dłuższego obserwował Piotr Jafernik - armator dwóch Skyvanów i właściciel piotrkowskiego centrum spadochronowego. Składając mu propozycję wykonywania dodatkowej pracy, pozyskał dobrego i odpowiedzialnego pilota do realizacji swych dalekosiężnych planów…


Od tego momentu Hans, nie kryjąc niekiedy braku entuzjazmu do tego nowego zajęcia, siadał za sterami samolotu Skyvan SC 7 (przez piotrkowian nazywanego “buczydłem“).


Jako skoczek i instruktor spadochronowy doskonale wiedział, jak wykonywać powierzone zadanie. Przeprowadził się też na stałe z Łodzi do Piotrkowa, bo chciał mieszkać bliżej swojego lotniska.

 

Ale prawdziwą pasją Maćka były szybowce. W tej dyscyplinie nie miał sobie równych. Ostatni lot swoim prywatnym Jantarem wykonał tydzień temu. Pamiętam doskonale, bo podziwiałem jego “rundę honorową” przed budynkiem Aeroklubu, pionową “świecę”, szybki wywrót i lądowanie.


Na Maćka, my szybownicy patrzyliśmy z podziwem i bardzo liczyliśmy się z jego zdaniem. Jako jeden z niewielu mógł pochwalić się złotą odznaką szybowcową z trzema diamentami.

 

3. września coś poszło nie tak. Nikt rozsądny dzisiaj nie rozstrzygnie co było tego przyczyną. Na wyniki dochodzenia musimy cierpliwie poczekać.


Dla mnie Maciek "Hans" na zawsze będzie niedoścignionym wzorem pilota i przesympatycznym człowiekiem, z którym uwielbiałem w lotniskowym “Odlocie” (u Grubego) toczyć zabawne polityczne spory. Żałuję razem z innymi, że tam już się nie spotkamy. Ale… latając pomiędzy chmurami, będę go mocno wypatrywał, bo wiem, że gdzieś tam z pewnością jest.

 

Tomasz Stachaczyk


Zainteresował temat?

29

2


Zobacz również

reklama

Komentarze (49)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Mariusz Jończyk Mariusz Jończykranga26.09.2022 18:43

Wieczny odpoczynek racz dać im Panie.Mnie zastanawia to wycie silników tuż przed katastrofą na filmie z prywatnego monitoringu... Mam jeszcze pytanie - dlaczego tego drugiego "buczydła" nie pokazuje flyradar24?

50


Spadochroniarz ~Spadochroniarz (Gość)11.09.2022 20:42

Na nagraniu video z hangaru widać smugę dymu za samolotem. Zarejestrowana jest korespondencja radiowa Hansa na podejściu do lądowania. Czego szukał Pan Jafernik na miejscu katastrofy przy wraku samolotu przed przybiciem służb ratunkowych? Można zmienić treść pytania. Co chciał ukryć? Co do zabrania Narzeczonej na pokład. A kto nie by nie zabrał skoro fotel był wolny!!!! Zabierał ją na inne samoloty, na szybowce, w wiele innych miejsc związanych z lotnictwem - np. Góra Żar i tamtejsza szkoła szybowcowa. Nie człowiek lecz maszyna zawiodła.

220


Wa-da. ~Wa-da. (Gość)14.09.2022 22:46

"Los jest myśliwym" W niektórych przypadkach mamy niewielki wpływ na przebieg zdarzenia.

51


Dddf ~Dddf (Gość)11.09.2022 18:18

Szkoda pilota ale czy ktoś policzył ile metrów brakowało by ten latający złom pozabijał niewinnych ludzi. Skoro ludzie z branży negatywnie się wypowiadali o tym samolocie to czemu pozwalano na loty i narażanie ludzi. Kasa jest ważniejsza od bezpieczeństwa?. Pozostał drugi skyvan jeszcze większy grat który będzie latał nad naszymi głowami. Jakie to ma znaczenie że pilot był świetny i potrafił polecieć nawet na drzwiach od stodoły. Po co ta ułańska fantazja i przechwałki, jakie to ma teraz znaczenie. Może trzeba za wczasu uderzyć pięścią w stół i powiedzieć że dla własnego bezpieczeństwa i pasażerów nie będę latał tym złomem.

327


Dzizas ~Dzizas (Gość)12.09.2022 21:36

Ludzie tutaj komentujacy jak zwykle specjaliści od wszystkiego... nie dorośliśmy do wolności słowa do internetu. Żal się czyta te komentarze w zasadzie przy każdej tragedii ludzie zamieniają się w specjalistów w danej dziedzinie

82


bert ~bert (Gość)11.09.2022 13:57

Doświadczony , a nie wiedział w co wsiada?

1318


wiceprezes ~wiceprezes (Gość)11.09.2022 14:54

latanie strupami zawsze kończy się tak samo, ktoś kto decyduje się na pilotaż takich statków powietrznych jest wysoce nieodpowiedzialny

289


enter ~enter (Gość)11.09.2022 13:28

Z którego roku te skyvany? Ile tysięcy godzin lotu? Ile startów i lądowan (przeciążen kadłuba)?
Wszystko co lata nad miastem przypomina eksponaty muzealne.

276


Moszczenicanin ~Moszczenicanin (Gość)11.09.2022 16:42

Właśnie, a co robila narzeczona w miejscu pracy ukochanego? Czy to też komisja wyjaśni? Czy powinna tam być, skoro wtedy nie skakała? Nie wydaje mnie się. Ciekawa sprawa.
Ps skoro nie błąd pilota, to poprostu letadło popsute, ciekawe jak ta druga latająca szafa, pewnie też tak samo :/

1613


~ ~~ (Gość)12.09.2022 13:42

A czy jest możliwa trzecia opcja, że ani człowiek nie zawiódł ani maszyna, tylko nie wiem np. jakiś ptak się wkręcił w śmigło?

05


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat