Krzysztof Kamiński - aktor na fali wznoszącej

Tydzień Trybunalski Sobota, 21 marca 20152
Zaczęło się od “Sztosu 2” Olafa Lubaszenki. Potem rolę posypały się jak z rękawa. Krzysztof Kamiński – aktor z Piotrkowa występował w “Ciszy nad rozlewiskiem” (serial TVP1), w “Baron24” (TVP2). Po drodze był jeszcze film paradokumentalny “Oczy mojego ojca”.
13 marca na ekrany kin wszedł film z jego udziałem “Piąte nie odchodź”. A 19 kwietnia zobaczymy go w kultowym “Ranczu”.

Ładuję galerię...

Posypały się ostatnio role.

Rzeczywiście, posypały się, ku mojemu zdziwieniu. Serial “Cisza nad rozlewiskiem”, w każdym odcinku występował Zdzisio (postać odgrywana przez Kamińskiego - przyp. red.). “Baron24” z Tomaszem Karolakiem. Teraz “Piąte nie odchodź” - film fabularny, który 13 marca wszedł na ekrany w całej Polsce. Tam już nie gram żula, ale profesora biologii.

 

Do tego epizod w “Ranczu” - najpopularniejszym obecnie polskim serialu.

19 kwietnia, w dniu moich urodzin, wyemitowany zostanie odcinek z moim udziałem, gram ogrodnika, który chce zasadzić wielką tuję. Mam scenę z Cezarym Żakiem. Wypowiadam tekst: “Sadzić czy nie sadzić?” Trzeba bardzo wnikliwie oglądać, żeby nie umknęło, ale scena jest fajnie zrobiona i bardzo się cieszę, że mogłem zagrać w kultowym serialu.

 

Jaka była atmosfera na planie “Rancza”?

Bardzo przyjemna. Na planach filmowych w ogóle jest niesamowicie przyjemna atmosfera. To jest jedna, wielka, cudowna rodzina - od elektryka, poprzez faceta, który nosi kable, po aktora, który odgrywa główną rolę. Nie ma żadnej hierarchii na zasadzie, że wchodzi gwiazda i robi fochy. To jest coś wspaniałego i tego mi brakuje, spotkania z określoną grupą ludzi, kiedy człowiek czuje się po prostu znakomicie. Spotyka się wtedy osoby, które są pasjonatami kina.

 

Która postać z tych, które teraz Pan odgrywa, jest ulubiona?

Myślę, że postać profesora z filmu “Piąte nie odchodź”. To nie jest duża rola, ale duża, piękna scena. O wiele trudniej jest dobrze zagrać i zawrzeć postać, kiedy ma się mało czasu. Chodzi o to, żeby widz tę postać zapamiętał. Szukałem do tego klucza. Przypomniał mi się mój profesor z “Chrobrego” - pan Solarz. To był niesamowity człowiek, pasjonat fizyki, który chodził zawsze ze swoją teczuszką i miał swój świat. Druga postać to pan Stępień ze szkoły muzycznej - też z teczuszką, typ abnegata, żyjącego w swoim zamkniętym świecie. Trzecia postać, która mnie inspirowała, to przyjaciel - świętej pamięci Krzysiek Urzędowski. Z tych trzech postaci zaczerpnąłem coś dla siebie. Stworzyłem nauczyciela, który żyje w swoim świecie.

 

Z kim się Panu najlepiej gra?

Świetnie z panem Karolakiem. To jest typ takiego amerykańskiego aktora, który gra bez żadnej maniery teatralnej, prawie “na biało”, a to jest bardzo trudne, bo to jest tak, jakby nie grał w ogóle.

 

Co Pan ostatnio robił w Rzymie?

Do Rzymu pojechałem ze spektaklem “Miłość jest najważniejsza” opartym na mojej autorskiej płycie z tekstami Karola Wojtyły i muzyką Michała Lorenca. Spektakl oglądała Polonia w kościele św. Stanisława, gdzie jest sutanna Jana Pawła i relikwie. Publiczność była po prostu wstrząśnięta. Rzym to jest puenta 15 lat moich oczekiwań. W 1999 roku nagrałem w Piotrkowie kasetę, teksty Karola Wojtyły do tego materiału były nagrywane w studiu piotrkowskiego radia. Wszystko zaczęło się od rozgłośni Radia Piotrków, nocne audycje poetyckie, później trochę reklam, a wolniutko, drugim torem robiłem swoje. Czekałem na ten Rzym, który spuentuje mój trud. Poczułem ulgę, spokój i niebywałą radość.

 

Teraz zdecydowanie jest Pan jako aktor na fali wznoszącej, ale pewnie nie zawsze tak było? Jak to jest, kiedy nikt nie dzwoni?

To jest straszne! Pauzy są po prostu koszmarne. Zaczynam żyć wtedy, kiedy gram, kiedy wiem, że mam za tydzień spektakl. Kiedy jest przerwa 2 – 3 tygodnie wtedy żyję, jakby mnie nie było, funkcjonuję tylko biologicznie. Za wszelką cenę chce się pracować i pracować, grać jeszcze i jeszcze. Nie pozwalam sobie na wielkie pauzy i na razie się to udaje.

 

Nie kusi Pana Warszawka?

Nie, absolutnie nie. Siedzę sobie w moim małym pokoiku przy ul. Batorego, tu się urodziłem, tu się wychowałem, tu jest moje miasto, tu jest fajnie. Po zdjęciach nie miałbym co robić w Warszawie. Zamykam się w swoim świecie, mam swoją ukochana muzykę (np. Milesa Davisa, którego potrafię katować godzinami), nikt mi nie przeszkadza i wtedy nie jest mi potrzebna ani Warszawa, ani Paryż, ani Londyn.

 

Rozmawiały Beata Hołubowicz-Stachaczyk i Aleksandra Stańczyk

 

fot.

Zdjęcia z planu filmowego “Piąte nie odchodź”, “Ciszy nad rozlewiskiem”, “Baron24”.

POLECAMY


Zainteresował temat?

1

0


Komentarze (2)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

tutaj tutajranga21.03.2015 13:59

Lepsze to, niż rola halabardnika. Jezu.

40


ROLA ~ROLA (Gość)21.03.2015 09:50

Trafiła mu się rola-wcale nie musi się jej uczyć

50


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat