Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji w roku 1998 wydało rozporządzenie (nowelizowane w 2003) wprowadzające przepis, na mocy którego jedenaście ras psów uznano za niebezpieczne. Na liście znalazły się: amerykański pit bull terrier, pies z majorki, buldog amerykański, dog argentyński, pies kanaryjski, tosa inu, rottweiler, akbash dog, anatolian karabash, moskiewski stróżujący, owczarek kaukaski. Aby móc hodować psa, który jest uznany za niebezpiecznego, należy go zarejestrować w urzędzie gminy. Wystarczy złożyć wniosek, przedłożyć metrykę lub rodowód psa i wnieść opłatę w wysokości 82 zł. Nie jest to skomplikowana procedura. W ciągu 30 dni wniosek powinien zostać rozpatrzony.
Martwy przepis?
Tak to wygląda w teorii. Jak jest w praktyce? Od 2009 roku we wszystkich gminach powiatu piotrkowskiego złożony został tylko 1 wniosek o wydanie pozwolenia na posiadanie psa rasy agresywnej. Czy to znaczy, że w naszym powiecie brak amatorów hodowli tych psów? Niekoniecznie. Przepis mówi o konkretnych rasach. Nie wspomina już o ich mieszankach, które mogą być wyjątkowo niebezpieczne. Niektórzy specjalnie krzyżują ze sobą rożne psy, aby uzyskać wyjątkowo agresywne zwierzę. - W rozporządzeniu nie wspomina się o rasach mieszanych. W jaki sposób stwierdzić w przypadku psa nieposiadającego rodowodu, czy należy on do rasy widniejącej na wykazie? Po wyglądzie strażnik miejski nie jest wstanie tego określić - mówi komendant Straży Miejskiej Jacek Hoffman.
W tym miejscu dotykamy również innego problemu. Kodeks wykroczeń w art. 77 mówi, że każdy właściciel lub osoba sprawująca nadzór nad psem ma obowiązek zachować zwykłe lub nakazane środki ostrożności. Co to znaczy? Zwykłe to oczywiście prowadzanie psa na smyczy, nakazane to np. zakładanie kagańca. - Psy ras agresywnych powinny chodzić w kagańcu, ponieważ jednak trudno jest określić, czy dany pies jest agresywny (czy ma rodowód), trudno egzekwować ten przepis - dodaje Jacek Hoffman.
Kara być musi
Przepisy trudno egzekwować i wiele osób ich nie przestrzega. Jednak warto pamiętać, że kary są wysokie. Zgodnie z art. 37a ustawy o ochronie zwierząt osoba, która prowadzi hodowlę lub utrzymuje psa rasy uznawanej za agresywną bez wymaganego zezwolenia, podlega karze aresztu lub grzywny. W razie ukarania za wykroczenie, pies może zostać jej odebrany (DzU z 2003 r. nr 106, poz. 1002). Natomiast za brak smyczy i kagańca mandat może wynieść nawet do 500 zł. Jeżeli sprawa trafi jednak do sądu grodzkiego, osoba odpowiedzialna za psa może zapłacić nawet do 5000 zł. Jeżeli dojdzie do wypadku i ofiara dozna znacznego uszczerbku na zdrowiu, sprawa trafia do sądu karnego, a po zapadnięciu wyroku osoba poszkodowana może domagać się odszkodowania od opiekuna psa przed sądem cywilnym. Czy warto więc ryzykować?
Skutki uboczne
Wymóg posiadania zezwolenia na trzymanie psa z rasy agresywnej u niektórych spowodował inną od zamierzonej reakcję. Niektórzy, zamiast psa zarejestrować, pozbyli się go. - Część osób przestraszyła się obowiązku posiadania zezwolenia i wyrzuciła swoje psy. Zdarzały i zdarzają się do tej pory przypadki przywiązanych do drzew pit bulli czy innych psów ras groźnych. Niektóre odnajdujemy już niestety martwe - powiedziała prezes tomaszowskiego Towarzystwa Miłośników i Opieki nad Zwierzętami Mieczysława Goździk. Niekiedy psy są hodowane w ukryciu i wykorzystywane do nielegalnych walk psów.
W Tomaszowie Mazowieckim pod koniec 2009 roku zapadł wyrok w sprawie czterech osób, które organizowały walki - W październiku 2008 roku skierowaliśmy do Sądu Rejonowego w Tomaszowie Mazowieckim akt oskarżenia przeciwko czterem młodym mężczyznom o to, że działając wspólnie i w porozumieniu znęcali się nad zwierzętami poprzez szczucie psów rasy amstaf, doprowadzając między nimi do walki, w wyniku - powiedział prokurator rejonowy w Tomaszowie Rober Wizner. Sąd skazał oskarżonych na kary grzywny. - Od miejsca zdarzenia byłem oddalony o jakieś 20 - 30 m, ale słyszałem, jak szczuto te psy. Z tego, co wiem, zostały one później w wyniku poniesionych ran uśpione. Jeden z właścicieli już dwa tygodnie po zdarzeniu miał kolejnego „pupila" - powiedział świadek wydarzeń sprzed 2 lat. której psy odniosły rany
W Piotrkowie do takich zdarzeń w ostatnim czasie nie dochodziło. Nikt przynajmniej nie zgłosił tego ani policji, ani prokuraturze. Czy rzeczywiście do tego procederu nie dochodzi? W końcu nikt nie rejestruje psów ras agresywnych, z czego wynikać może, że takich nie ma w naszym powiecie, a tym samym problem nie istnieje. Wystarczy jednak krótki spacer po mieście, aby zauważyć, że rzeczywistość wygląda inaczej. Czy brak rodowodu u mieszańca gwarantuje nam bezpieczeństwo? Na to pytane każdy powinien odpowiedzieć sobie bez większych problemów.
Joanna Szczepańska