Jakiś czas temu w Piotrkowie doszło do sytuacji, podczas której pasażerka autobusu MZK została wyproszona przez kontrolera. Stało się tak, ponieważ wiozła na ręku maleńkiego szczeniaczka i nie posiadała dla niego biletu przejazdu. Kontroler, sprawdzając bilety, dał pasażerce alternatywę: albo wysiada z autobusu na najbliższym przystanku, albo zapłaci. Właścicielka psa opuściła autobus. Nic wielkiego się nie stało, jednak nasuwa się pytanie: dlaczego istnieje przymus opłaty za przejazd dla maleńkiego psa wiezionego na ręku, niezajmującego żadnego miejsca i niestanowiącego dla nikogo żadnego zagrożenia? Okazuje się bowiem, że gabaryty zwierzaka nie stanowią tutaj żadnego kryterium – trzeba płacić.
Co na ten temat zarząd MZK w Piotrkowie? - Nie komentuję szerzej tej sytuacji, ponieważ nie otrzymaliśmy żadnego oficjalnego zgłoszenia w tej sprawe. W naszym mieście kontrole w autobusach prowadzą dwie grupy kontrolerów, jedna z Tomaszowa Mazowieckiego, a druga z Piotrkowa. W Piotrkowie mamy przypadek kobiety, która notorycznie jeździ z psem w autobusie miejskim. Kilkakrotnie była upominana, że powinna posiadać bilet dla pieska. Obowiązuje opłata nawet za małego zwierzaka trzymanego na ręku i jest ona równa opłacie za bilet normalny jednorazowy. Takie są przepisy uchwały Rady Miasta i my się na tym opieramy. Nie ma znaczenia wielkość psa - wyjaśnia Danuta Puzynowska, kierownik MZK.
W cenniku usług przewozowych środkami lokalnego transportu zbiorowego, realizowanego przez MZK w Piotrkowie czytamy, że “opłata za przewóz wózka, bagażu lub psa równa się opłacie za bilet jednorazowy normalny”. Więc pojawia się kolejne pytanie, czy koszyk, w którym wieziemy na przykład kota, trzeba traktować jak bagaż? Bo za kota jako zwierzę nie mamy obowiązku płacić. Wynika to z uchwały Rady Miasta mówiącej, że taryfie opłat podlegają tylko psy.
Sytuacja rzeczywiście dziwna, gdyż kilku kierowców zapytanych o to, czy trzeba szczeniaczkowi wiezionemu na rękach kupować bilet, odpowiada, że nie. Jeśli pies jest duży, to owszem – trzeba kupić mu bilet “normalny”, a dodatkowo musi on mieć założony kaganiec i być trzymany krótko na smyczy. Danuta Puzynowska twierdzi jednak, że takie decyzje należą do kontrolerów, gdyż kierowca nie zna wszystkich przepisów. Ale czy to nie dziwna sytuacja? Kierowca MZK chyba przepisy znać powinien, skoro na przykład ma pozwolenie do kontrolowania biletów u pasażerów.
Jeśli płaci się za tak maleńkiego zwierzaka, niezajmującego osobnego miejsca, to dlaczego starsze panie obładowane torbami z zakupami i zajmujące dwa siedzenia nie płacą za swoje bagaże? Wychodzi na to, że konieczność posiadania ważnego biletu dla psa wynika z tego, iż jest to żywe stworzenie. To, że nie jest ono dla pozostałych pasażerów żadnym problemem, nie ma najmniejszego znaczenia.
Problemu w tej sprawie nie widzą inni pasażerowie komunikacji miejskiej. – Uważam, że są to tak sporadyczne przypadki, że nie powinno się pobierać jakichkolwiek opłat za przwóz zwierząt. Jeżeli już opłaty są, to myślę, że płacić się powinno tylko za większe psy, których obecność inni pasażerowie mogą zauważyć i odczuć. Małe szczeniaczki nie zajmują dużo miejsca. Jeżli ktoś przewozi dorosłe psy, mimo tego, że są małe, to i tak trzyma je na kolanach i zazwyczaj zakłada im kaganiec. Ludzie są zresztą chyba rozsądni i agresywnego psa nie braliby do autobusu. Moja koleżanka ma psa, który nie nadaje się do podróży i go na przykład nie wozi. Niektórzy pasażerowie jeżdżą z dużymi torbami podróznymi i nie wykupują biletów. Niejednokrotnie byłam świadkiem, kiedy kontroler nie zwrócił uwagi komuś, kto jechał z wielką torbą w “emzetce”. Bulwersuje mnie również to, że opłaty dotyczą tylko psów. Dlaczego ktoś, kto jedzie ze szczeniakiem mniejszym niż kot, ma płacić, a ktoś, kto wiezie kota, nie? Uważam, że jeżeli już są opłaty dotyczące zwierząt, to powinny się tyczyć wszystkich zwierząt, a nie tylko psów. To, że pieski są wyszczególnione, wydaje mi się w pewnym sensie niedorzeczne – mówi Martyna z Piotrkowa.
Inną kwestię stanowią pozostałe zwierzęta, które pasażerowie chcieliby przewieźć w "emzetce". Otóż uchwała wymienia tylko psy, a Danuta Puzynowska wyjaśnia, iż osoba, która chce na przykład przetransportować w autobusie MZK kota lub inne zwierzę trzymane czy to na ręku, czy to w jakimś koszyku - płacić za niego nie musi. Tylko czy ten koszyk nie będzie znów potraktowany jako bagaż? I błędne koło się zamyka.
Magdalena Waga