Tydzień Trybunalski: To największy sukces w Twojej karierze?
Jakub Kowalik: Zdecydowanie. Do tej pory wielokrotnie startowałem w Pucharze Europy oraz w Mistrzostwach Europy, ale w Mistrzostwach Świata wziąłem udział po raz pierwszy, to impreza o zupełnie innym poziome i już sam start w tych zawodach był dla mnie dużym wyróżnieniem. Do kadry narodowej powołano zaledwie siedem osób, czterech mężczyzn i trzy kobiety, byłem w niej jedynym reprezentantem piotrkowskiego klubu.
Jak przygotowywałeś się do tej imprezy?
To była ciężka, solidna praca. Trenowałem nawet trzy razy dziennie, nie brakowało treningów biegowych i technicznych. Istotną rolę odgrywały także sparingi z moimi klubowymi kolegami. Tak naprawdę odpoczywałem tylko w niedzielę, a od poniedziałku zaczynałem kolejny cykl. Również do Kata musiałem się odpowiednio przygotować, przepracować każdy element.
Wyjaśnij naszym czytelnikom różnicę pomiędzy kata a kumite.
W kumite walczy się bez ochraniaczy, w tzw. pełnym kontakcie. Wszystkie techniki są dozwolone, nie można tylko uderzać i kopać przeciwnika w twarz. Kata polega na wykonywaniu określonych technik ataku i obrony, ściśle ze sobą powiązanych, zsynchronizowanych. Przygotowując się do takich zawodów trzeba wiedzieć po co się wykorzystuje daną technikę, jak można ją zastosować, po to, żeby prezentując ją przed sędziami, nie popełnić żadnego błędu.
Który z tych medali trudniej było zdobyć, wywalczyłeś srebro i brąz, ale czasami trudniej zdobyć brązowy medal w jednej konkurencji, niż złoty w innej.
To były wszechstylowe Mistrzostwa Świata, co oznacza, że walczyli tam nie tylko zawodnicy federacji Oyama, ale także innych, co dodatkowo podniosło poziom rywalizacji. Więcej sił kosztowało mnie wywalczenie brązowego medalu w walce, to zawsze jest trudniejsze, ponieważ w każdej chwili możesz zostać znokautowany. Byłem jednak doskonale przygotowany do tej konkurencji i wiedziałem, że medal jest w moim zasięgu.
Jak długo trenujesz karate?
Od 1998 roku, czyli już 18 lat. Poświęciłem temu większość swojego życia, ponieważ mam w tej chwili 25 lat.
Od samego początku to było Oyama Karate?
Tak. Rodzice pewnego dnia zaprowadzili mnie na trening i bardzo mi się spodobało.
Karate to nie tylko sztuka walki, ale także pewien zbiór wartości.
Karate nie polega tylko na biciu się, ale także wychowuje. Uczy samodyscypliny, szacunku do rywala.
Nie chciałbyś spróbować swoich sił na przykład na ringu? Olimpijczyk Damian Janikowski ogłosił niedawno, że porzuca zapasy dla MMA.
Ja w pełni poświęciłem się karate i jestem usatysfakcjonowany. Cieszę się z moich osiągnięć i chciałbym kontynuować tę drogę.
Od niedawna sam też prowadzisz zajęcia karate.
Tak od trzech lat. Mam swoją grupę, trenujemy dwa razy w tygodniu w Moszczenicy, poza tym pomagam senseiowi Dariuszowi Szulcowi podczas piotrkowskich treningów.
Jak zachęciłbyś kogoś, kto chciałby rozpocząć treningi, ale z różnych przyczyn do tej pory tego nie zrobił?
Karate jest dla wszystkich, trenują z nami już pięcioletnie dzieci, a także ich rodzice. Tak jak mówiłem wcześnie, to sport, który rozwija na wielu płaszczyznach, dlatego naprawdę warto.
Na koniec chciałbym zapytać Cię o najbliższe plany.
21 maja w Rzeszowie odbędą się Mistrzostwa Polski, jeśli zdobyłbym tam złoty medal, automatycznie zakwalifikowałbym się do Mistrzostwach Europy, organizowanych jesienią przez Kyokushin Tezuka Group.
Życzymy powodzenia. Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Kamil Budny.