Były dziennikarz został oskarżony o prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu i sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym za co grozi mu kara do 12 lat więzienia. Przed sądem przyznał się tylko do jednego z zarzutów.
- Wysoki sądzie, przyznaję się do popełnienia czynu z artykułu 178a paragraf 1, czyli do prowadzenia samochodu po alkoholu, ale nie przyznaję się do czynu z artykułu 174 paragraf 1, czyli do sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym - powiedział Kamil Durczok w odpowiedzi na akt oskarżenia.
Durczok wnioskował początkowo o utajnienie rozprawy, na co sąd się nie zgodził. Po wznowieniu posiedzenia oskarżony postanowił skorzystać z odmowy składania wyjaśnień, twierdząc, że na pytania policji i prokuratury odpowiedział wyczerpująco tuż po wydarzeniach sprzed 18 miesięcy.
- Od tamtych wydarzeń minęło już tyle czasu, że nie chciałbym wprowadzić wysokiego sądu w błąd. Podtrzymuję wszystkie wyjaśnienia, które złożyłem bezpośrednio po tym zdarzeniu. A składałem wyjaśnienia wyczerpujące, obszerne, odpowiadałem na pytania zarówno policji, jak i prokuratury, czasami uzupełniając zresztą wiedzę organów ścigania o to, co się tam wydarzyło. W związku z tym nie chciałbym odpowiadać na pytania sądu - powiedział po czym wygłosił jedynie oświadczenie, w którym przeprosił i wyraził skruchę.
- Chciałem powiedzieć, że półtora roku temu zdarzyło się tak, że wsiadłem za kierownicę po wypiciu alkoholu. I dzisiaj, z całą ostrością i całą wyrazistością dociera do mnie fakt, jak bardzo niewytłumaczalne, a przede wszystkim nie do usprawiedliwienia, było to zdarzenie. To się zwyczajnie nie miało prawa zdarzyć, ale się jednak zdarzyło. Ja dzisiaj stoję przed wysokim sądem ze świadomością tego, że za to co zrobiłem muszę ponieść karę, powinienem ponieść karę i tę karę poniosę. Jednocześnie chciałem zwrócić uwagę wysokiego sądu na to, że od lipca 2019 roku, czyli od momentu kiedy to wszystko się wydarzyło, w moim życiu wiele się zmieniło. Przede wszystkim ze względu na to, co obiecałem wtedy i powiedziałem publicznie. Podjąłem terapię. Każdy kto miał do czynienia z tego typu procesem - eksperci, terapeuci, pacjenci - wiedzą doskonale, że to proces długi, ale najważniejsze, żeby się rozpoczął. On potrwa pewnie jeszcze długo. Będzie trwał. Chcę też powiedzieć, to w mojej opinii ważne, że od tamtego momentu chciałem przeprosić i przepraszam wszystkich tych, którzy moim zachowaniem poczuli się, tak najnormalniej w świecie, zbulwersowani albo wzburzeni i to w sposób całkowicie usprawiedliwiony. Nie myślę tylko o tych, którzy mnie krytykowali po tym co się wydarzyło. Myślę także o tych, których po prostu zawiodłem. Myślę o moich bliskich, o moich przyjaciołach, myślę też wreszcie o moich widzach czy czytelnikach. Na moje konta społecznościowe wpłynęły setki, jeśli nie tysiące bardzo ostrych, czasami obraźliwych głosów oburzenia. Jak powiadam - całkowicie uzasadnionego. Na każdy z tych głosów wysoki sądzie starałem się odpowiedzieć indywidualnie. Odpisując, prosząc o wybaczenie i przepraszając jednocześnie. Dzisiaj także, korzystając z obecności mediów na tej sali, jeszcze raz bym chciał powiedzieć przepraszam - powiedział Kamil Durczok.
Na początku rozprawy w sądzie nie było jeszcze świadków zdarzenia, dlatego sędzia Małgorzata Krupska-Świstak zarządziła przerwę do godz. 11.00. Po niej na sali pojawili się niemal wszyscy wezwani na 27 stycznia świadkowie i rozpoczęli składanie zeznań. Dwie osoby nie stawiły się na przesłuchanie, wobec czego sędzia odroczyła rozprawę. Ciąg dalszy zeznań świadków 17 marca tego roku.
Przypomnijmy - Kamil Durczok został oskarżony o prowadzenie swojego BMW X6 M w stanie nietrzeźwości. Po tym jak 26 lipca 2019 roku wjechał na autostradzie A1 w plastikowe pachołki, które uszkodziły inny pojazd, został poddany badaniu na zawartość alkoholu. Miał 2,6 promila. Prokurator postawił też byłemu dziennikarzowi zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Takie oskarżenie wiąże się z perspektywą spędzenia za kratami nawet 12 lat.