“Kominiarz” ukradł jej 500 złotych
- Przyszedł do mnie kominiarz, a ponieważ na dole robią kotłownię, ciągle ktoś przychodzi po klucze od strychu, po klucz od piwnicy itd., więc nie zdziwiłam się, że do mnie też ktoś przyszedł. Powiedział, że musi sprawdzić przewody. Wpuściłam go do łazienki. Akurat tego dnia byłam dzień po szpitalu, szwagier z siostrą przywieźli mnie do domu. Leżałam w łóżku, a “kominiarz” powiedział szwagrowi, żeby ten mu pomógł. “Uwięził” go na taborecie, żeby szwagier trzymał miednicę przy wylocie. W czasie kiedy szwagier miał zajęte ręce, “kominiarz” poprosił o decyzję o wysokości emerytury, bo ponoć my emeryci jesteśmy zwolnieni z odpłatności. Złodziej zobaczył, gdzie wszystko leży. Ja miałam odłożone pieniądze na mieszkanie, 500 zł. Powiedział szwagrowi, żeby tak stał z tą miską, póki on nie skontaktuje się z kolegą na dachu. Niby rozmawiał z kolegą przez komórkę, czy jest przelot itd. Zorientował się, gdzie są pieniądze, bo szafka była otwarta w momencie, kiedy szukaliśmy odcinka z wysokością emerytury. Wykorzystał ten moment - opowiada roztrzęsiona kobieta. - Wczoraj (czwartek, 27 stycznia - przyp. AS) znowu chodzili jacyś oszuści. Byłam w administracji upewnić się, czy słusznie ich nie wpuściłam. Żądali podpisu, czy zgadzamy się na zainstalowanie jakichś czujników, aby ptaki nie zasiedlały kominów. Kiedy powiedziałam, że ich nie wpuszczę, nieznajoma kobieta powiedziała, żebym podpisała, że się nie zgadzam na zainstalowanie. W administracji powiedzieli, że nic o tym nie wiedzą, że żadnej decyzji nie wydawali. Oszuści wiedzą, które bloki są w remoncie, wiedzą, że my nie znamy pracowników, wiedzą, do których drzwi zapukać. Wykorzystują naszą, starych ludzi, naiwność. Ten, który zwinął pieniądze, był przebrany za kominiarza. Na przyszłość, jeśli ktoś zapuka do moich drzwi, to powiem, żeby zaczekali, pójdę do administracji i zapytam. Wtedy będę miała pewność. Teraz jestem już bardzo ostrożna. Nie wpuszczam nikogo. Zgłosiłam to na policję, mam tu raport z policji. Była tu u mnie pani, ale powiedziała, że oni mi nie pomogą. Słusznie, bo przecież ja nie po to wzywałam policję. Chciałam po prostu przestrzec na przyszłość mieszkańców, bo przecież to jest dzielnica ludzi starych - mówi pani Zdzisława.
Stosowne oświadczenie wystosował TBS, zarządca budynków. Na drzwiach bloków administracja wywiesiła pismo mające ostrzec lokatorów przed oszustami.
- Nawiązując do sygnałów o pojawieniu się osób podających się za kominiarzy na terenie osiedla Wyzwolenia, piotrkowskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego informuje, że kontrole przewodów kominowych w budynkach mieszkalnych są zwykle wcześniej zapowiadane, a informacja wywieszana w widocznym miejscu. Dodatkowo osoby te będą dysponować imiennym upoważnieniem wydanym przez TBS. Zanim wpuścimy do mieszkania kontrolerów, należy sprawdzić ich upoważnienia. Kominiarze, którzy wykonują usługi na zlecenie TBS, to od blisko dziesięciu lat te same osoby. Dodatkowo osoby te będą dysponować imiennym upoważnieniem wydanym przez TBS do wykonania określonych czynności. Jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości, należy przed wpuszczeniem kominiarza wykonać telefon do swojej administracji lub poprosić sąsiada o uczestnictwo w przeprowadzanym przeglądzie - informuje i ostrzega Towarzystwo Budownictwa Społecznego.
Co na to policja? - Nie mieliśmy zgłoszenia o fałszywych kominiarzach - mówi Ewa Drożdż z KMP w Piotrkowie. - Na policję zadzwoniła pracownica administracji TBS i powiadomiła nas, że po osiedlu Wyzwolenia chodzą mężczyzna i kobieta (ok. 40 lat) podający się za pracowników administracji, którzy proponowali mieszkańcom wymianę kratek instalacyjnych. Jednak w tym przypadku żadna z osób nie dała się nabrać.
Wymieniali kratki wentylacyjne
W ręce policjantów z Piotrkowa wpadli za to "pracownicy gazowni". Oszuści zatrzymani zostali przez policjantów z Bełchatowa, kiedy nie zatrzymali się na czerwonym świetle. Mundurowi znaleźli przy dwóch mężczyznach sporą sumę pieniędzy. - Poza tym na tylnym siedzeniu ich samochodu leżała torba, która mogła świadczyć o tym, że mężczyźni wykonywali jakieś czynności monterskie - informuje Ewa Drożdż. Podczas rozmowy między policjantami z Piotrkowa a tymi z Bełchatowa okazało się, że w Piotrkowie (w mieszkaniu przy Roosevelta) doszło do kradzieży, a sprawcami byli mężczyźni podający się za instalatorów. Oszuści zostali przekazani komendzie w Piotrkowie. Usłyszeli zarzuty usiłowania oszustwa i kradzieży na szkodę starszej kobiety. Zostali aresztowani na 3 miesiące.
Ja panią wyleczę
To jeszcze nie koniec. W poniedziałek mieszkanka ul. Wysokiej w Piotrkowie została okradziona przez fałszywą lekarkę. Do drzwi mieszkania starszej pani zapukała ok. 20-letnia kobieta ubrana w długi kożuch i ciemną czapkę. Nieznajoma poinformowała lokatorkę, że przeprowadza badania i zażądała... pokazania banknotu 100-złotowego. Starsza pani otworzyła szafkę, w której miała zeszyt z dokumentami i pieniędzmi. Pokazała "lekarce" banknot. Potem oszustka poprosiła kobietę o rozebranie się do badania, a kiedy lokatorka odwróciła się do okna, złodziejka opróżniła szafkę. Zabrała zeszyt, w którym było 900 zł, dowód osobisty, legitymacja rencisty i cała dokumentacja medyczna. "Lekarka" powiedziała pacjentce, że za chwilę wróci. Już nie wróciła...
Nie ma tygodnia, aby piotrkowska policja, za pośrednictwem mediów, nie ostrzegała starszych ludzi przed oszustami. Jakiś czas temu ostrzeżenia zaczęły płynąć także z ambony podczas mszy. Wydarzenia ostatnich dni pokazały jednak, że na niewiele się zdały.
AS