Strach wypuszczać dziecko przed blok – pomyślą z pewnością ci, którzy mają dzieci. Czym zawinili chłopcy? Dyrektor Przedszkola Samorządowego nr 7 w Piotrkowie, mieszczącego się przy ul. Poprzecznej, bo właśnie tam chłopcy dopuścili się… procederu, twierdzi, że młodzi piłkarze zniszczyli murek okalający budynek i że zrobili to celowo.
Jedziemy na miejsce, by niefachowym okiem dziennikarza ocenić szkodę. Murek wygląda na od lat nieremontowany, śladów dewastacji jednak nie dostrzegamy. Pytamy więc samą panią dyrektor, w czym rzecz. - Przedszkole ma piękny plac zabaw, często szukamy sponsorów, aby je doposażyć. Niestety po godzinach pracy przedszkola, kiedy nie ma tutaj dozoru, dochodzi do różnych incydentów – mówi Elżbieta Pilarczyk. - Na teren ogrodu przedostają się dzieci, często są to dzieci nieletnie, bez opieki, bez rodziców, często dewastują sprzęt. Taka sytuacja miał też miejsce we wrześniu, na początku roku szkolnego. Gromadka dzieci, zamiast zająć się zabawą i spędzać mile czas, po prostu zdewastowała murek znajdujący się wokół budynku przedszkola.
Dyrektor przedszkola nie była świadkiem incydentu, a jedynie całą sytuację oglądała na nagraniu z monitoringu. - Dzieci nie bawiły się piłką, ale ewidentnie uderzały piłką w murek, żeby ten go zniszczyć. Murek został zniszczony – odpadł tynk. Naprawa nie została jeszcze zrealizowana, bo na wszystko potrzeba środków – wyjaśnia dyrektor placówki przy ul. Poprzecznej. - Dopytywałam różne firmy. Rozpiętość cenowa jest bardzo duża. Jeżeli zostałoby to zrobione profesjonalnie, to kosztowałoby nawet 4 tys. zł. Była nawet firma, która wyceniła prace na 7 tys. Murek nie został zniszczony cały, ale w poszczególnych elementach, tyle że firmy nie naprawiają kawałków, dokonały wyceny całości.
Jak poinformowała nas pani dyrektor, murek po raz ostatni był naprawiany w 2007 r. przy okazji termomodernizacji budynku.
- W związku z tym, że od niedawna mam zamontowany monitoring, wykorzystałam to i zgłosiłam sprawę. Zresztą każde zdarzenie, które mam miejsce na terenie przedszkola czy na terenie ogrodu przedszkolnego, a wiąże się z dewastacją, zgłaszam na policję – dodaje E. Pilarczyk.
Dyrektor nie wie, jak sprawa się zakończyła, chociaż sama była przesłuchiwana przez policję.
Policjanci wyjścia nie mieli – zgłoszenie musieli przyjąć. Przejrzeli nagranie monitoringu, na tej podstawie ustalili tożsamość dzieci. Jak wynika z naszych ustaleń, na początku ze zgłoszenia wynikało, że chodzi o wykroczenie. Później jednak pani dyrektor zmieniła zdanie. Dzieci były przesłuchiwane jako świadkowie w sprawie o… demoralizację. Policja skierowała sprawę do sądu.
Zbulwersowany całą sytuację jest ojciec jednego z młodych piłkarzy. - Dla dzieci to było straszne przeżycie - mówi. - Przecież one nawet nie wiedziały, co się dzieje i dlaczego policjanci je przesłuchują. Potem jeszcze dzieci stresowały się w sądzie. Grały w piłkę poza terenem przedszkola. To co mają robić? Tylko komputer i telewizja?
Rozprawa przed Sądem Rodzinnym w Piotrkowie odbyła się kilka dni temu. Jak poinformowała nas rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Piotrkowie Agnieszka Leżańska, 27 marca sąd wydał najłagodniejszy z możliwych wyrok – zastosował środek wychowawczy w postaci upomnienia.
Murek wokół przedszkola prawdopodobnie zostanie naprawiony w wakacje.