Dawidku, spokojnie...

Tydzień Trybunalski Niedziela, 13 lipca 201438
Zza zamkniętych, solidnych, drewnianych drzwi słychać krzyki, łomot, czasem zawodzenie Ojciec otwiera je powoli, ostrożnie, żeby uniknąć ciosu. – Dawidku, spokojnie... – mówi. Dawid ma 185 cm wzrostu i solidny sznur przywiązany do nogi. Ale i z niego udaje mu się czasem uwolnić...
fot. A. Wiktorowiczfot. A. Wiktorowicz

Jego pokój to prawdziwa twierdza. Drewniane drzwi (zresztą już któreś z kolei) zamykane są na klucz od zewnątrz. Okna... normalne szyby wybite były już kilka razy. Teraz są z hartowanego szkła. Grzejnik – obudowany kratą, żeby znów nie został wyrwany. Łóżko (je także Dawid potrafi połamać na kawałki), na nim materac. Nad łóżkiem wielka dziura w ścianie. Znowu...

Na wakacjach? Jakich wakacjach?

Małgorzatę i Piotra pytam, czy byli kiedyś na urlopie, na jakimś wakacyjnym wyjeździe, odkąd urodził się Dawid. Długo szukają w pamięci. Jest! – kiedyś, kiedy z Dawidem nie było jeszcze tak źle, na trzy dni został z nim starszy brat. I to by było na tyle w ciągu tych dwudziestu paru lat.
- Do 15 roku jeździłem z nim do sanatorium jako opiekun prawny. Jakoś dawałem radę. Oczywiście był nadpobudliwy. Wszędzie było go pełno. Gdzieś kogoś uszczypnął, a to opluł, a to zabrał kanapkę. Ale udawało się jakoś nad tym zapanować. Dziś już się nie da - mówi tata Dawida.
Młodsza córka Małgorzaty i Piotra - Julka (12 lat) – chciałaby chociaż raz wyjechać gdzieś z rodzicami. – Tłumaczymy jej, że to niemożliwe. A to taka domatorka. Chciałaby być z nami, ale znów wyjechała sama na kolonie. Musi odpocząć od tego ciągłego strachu.
Bo Julka boi się brata. Kiedy ten jest wyprowadzany ze swojego pokoju do łazienki (żeby się wykąpać, skorzystać z toalety), ona szybko ucieka na górę i tam się zamyka. Kiedy chce zejść, upewnia się, czy go nie ma. Boi się, bo dostała już nie raz. Teraz jest ostrożna. Jak wszyscy.

Żyjemy jak na bombie

- Jego choroba zaczęła się w 10 miesiącu życia. Przy infekcji gardła wystąpiły drgawki gorączkowe, które przeobraziły się później w padaczkę i nadpobudliwość ruchową, a później w agresję. Ale do 15 roku życia jakoś dawaliśmy sobie z nim radę. Był silnie nadpobudliwy, ale prawdziwe problemy zaczęły się w okresie dojrzewania – opowiada mama Małgorzata.
Teraz Dawid ma 22 lata, 185 cm wzrostu i 80 kg wagi. Fizycznie trudno mu dorównać. A choroba jakby jeszcze dodawała mu sił.
Ich dni od lat wyglądają tak samo. – Właściwie nigdy nie jesteśmy pewni jutra. Żyjemy jak na bombie. Jest nam bardzo ciężko. Kiedy syn wpada w agresję, zaczyna się makabra. Okalecza nas, bije, niszczy wszystko, co znajdzie się w zasięgu ręki.
Rano zrywają się z łóżka i biegną do pokoju Dawida, żeby sprawdzić, jak przetrwał noc. – A później muszą szybko podać leki, śniadanie. Dawida trzeba ubrać, pomóc mu się umyć – opowiada mama. – On nie potrafi się skupić na żadnej czynności.


Ale to wszystko jest znacznie bardziej skomplikowane, niż mogłoby się wydawać. Dawid prosi o inkę z mlekiem. Mama przynosi, ale cały czas musi się mieć na baczności, bo kubek z kawą może przecież wylądować na jej głowie, w lepszym razie na podłodze, ścianie, oknie... Bezpieczniej jest podać mineralną z plastikowej butelki.
Kiedy Małgorzata lub Piotr (a jeśli jest taka możliwość – oboje naraz) karmią Dawida, ten ma ręce przywiązane do skórzanego pasa. Inaczej mogłoby dojść do nieszczęścia. – Dawid jest bardzo silny, szybki i sprawny. Potrafi kopnąć, uderzyć, włożyć palec do oka.
Mama nie pracuje. Musi być w domu, żeby pilnować Dawida, chociaż właściwie teraz sama boi się już wyjść z nim na spacer, w ogóle wypuścić go z zamykanego na klucz pokoju. Jeśli nie zdąży na czas, Dawid załatwi się na podłogę. A podłoga... kolejne linoleum darte przez Dawida jak papier.


Zostaje silniejszy tata. – Pracuję w systemie czterobrygadowym, czyli na zmiany. Mam trochę wolnego czasu po “nockach”. Wtedy zajmuję się Dawidem. Staram się jakoś wypełnić mu czas. Jeżdżę z nim do lasu, żeby było jak najmniej ludzi dookoła. Czym więcej ludzi, tym Dawid bardziej nerwowo reaguje, wpada w agresję, autoagresję. Biorę go więc do samochodu, zabezpieczam w pas (choć i tak po drodze kopie w szybę, w drzwi), jedziemy do lasu na 2, 3 godziny. Kiedy się tam wybiega, jest odrobina poprawy. Poświęcam mu tyle czasu, ile mogę, ale to żona jest najbardziej obarczona obowiązkami. Ja mam jeszcze jakąś odskocznię – idę do pracy, ale ona... Wzywamy do pomocy teściową, szwagra, brata. Jeśli jest tylko w domu, to przyjeżdża na każde zawołanie i pomaga. Zwłaszcza w takich sytuacjach, kiedy Dawid wpada w furię. Wtedy niszczy, demoluje wszystko, rozbija drzwi. Wiele razy zniszczył już wersalkę, na której śpi. Ta jest trzecia czy czwarta w krótkim czasie. Kopie w ścianę, wybija olbrzymie dziury. Jakoś staram się to łatać, ale nie na długo starcza – opowiada Piotr.
- Teraz zabezpieczamy go w sznury (wiążemy mu do nóg), żeby jakoś ograniczyć jego ruch, żeby sam sobie nie zrobił krzywdy, ale jest na tyle sprytny, że potrafi z dwóch nóg uderzać, bije głową w ścianę. Kiedy w takim stanie próbuję go wziąć na podwórko, muszę mieć kogoś do pomocy. Oberwałem już wiele razy. Wystarczyła chwila nieuwagi i dostałem kopniaka w brzuch. Trafiłem do szpitala z podejrzeniem złamania żeber. Na szczęście skończyło się na stłuczeniu, ale oddychać trudno było przez kilka tygodni.

Nikt go nie przyjmie

Rodzice Dawida właściwie ze wszystkim pozostają sami (nie licząc tych członków rodziny, którzy do chorego mogą się w ogóle zbliżyć). – Na większość syn reaguje bardzo nerwowo, agresywnie. A jak ktoś raz od niego dostanie, boi się potem podchodzić. O zostawieniu go z kimś na dłużej nie ma w ogóle mowy – opowiada Piotr.
Niestety nie ma też ośrodka, w którym ktoś chciałby się zaopiekować Dawidem. – Sprawdzaliśmy kilka. Ale kiedy mówimy prawdę o jego stanie, zawsze jest ta sama odpowiedź: przykro nam, ale nie będziemy w stanie zapewnić jemu i innym bezpieczeństwa. Kiedyś, kiedy był młodszy, a nam trąba powietrzna zerwała dach, pani doktor zaproponowała, żeby zamieszkał w internacie przy Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Piotrkowie. Wytrzymali tam z nim 2 miesiące. A później zażądali zaświadczenia od lekarza, że Dawid nikomu nie zrobi krzywdy. Tyle tylko, że żaden lekarz takiego zaświadczenia wydać nie chciał i nie mógł. Syn wrócił do domu.
Kompletnym fiaskiem kończyły się także pobyty w szpitalach psychiatrycznych (Bełchatów, Łódź, Kraków). - W ciągu całego pobytu w szpitalach syn był przywiązywany pasami do łóżka dla bezpieczeństwa własnego i innych. Po powrocie jego agresja była jeszcze większa, a my musieliśmy liczyć na swoje własne siły i możliwości – mówi Małgorzata.

Chory, coraz bardziej chory

- Jest olbrzymi problem z jego padaczką, bo mimo leków, które bierze (w maksymalnych dawkach), dostaje silnych ataków. Teraz jest prowadzony przez doktora Jerzego Pobochę, który “przejął” Dawida rok temu – po programie “Sprawa dla reportera” Elżbiety Jaworowicz. Pan doktor miał nadzieję, że jakoś wyprowadzi syna. Początkowo leczenie, które zastosował, przyniosło pewną poprawę. Mieliśmy już nadzieję, że znalazł się lekarz, który rzeczywiście coś poradzi i problem rozwiąże. Niestety przy większej dawce leku pojawiły się silne drgawki padaczkowe. Dwa inne leki? Niestety ten sam skutek – opowiadają rodzice Dawida.
W końcu ostateczna diagnoza: możliwości leczenia farmakologicznego wyczerpały się. Ale pojawiło się światełko w tunelu. Tym światełkiem jest operacja neurochirurgiczna.
- Pacjent został zakwalifikowany do operacji implantacji dwóch stymulatorów do głębokich struktur mózgu – czytamy w piśmie lekarzy z Bydgoszczy, którzy chcą się podjąć operacji. - Jeden stymulator byłby zlokalizowany w tylnej części podwzgórza, a drugi w jądrze półleżącym przegrody. Leczenie jest eksperymentem medycznym i nie jest finansowane przez NFZ. Wymaga zgody Komisji Bioetycznej. Operacja ma się odbyć w sierpniu tego roku. Jej koszt to ponad 100 tysięcy złotych.
I ta ostatnia suma, to teraz prawdziwe zmartwienie rodziców Dawida. - Nie jesteśmy w stanie zgromadzić takich środków finansowych. Bardzo prosimy o pomoc w zebraniu tych pieniędzy na operację dla syna. Wierzymy, że zabieg pozwoli w miarę normalnie funkcjonować Dawidowi i całej naszej rodzinie – apelują Małgorzata i Piotr. – Znamy przykład dziewczyny, której w Bydgoszczy już zrobiono taką operację i przyniosła ona pozytywny rezultat.

Każdy może pomóc

- Wystąpiliśmy z prośbą do pana wójta Alojzego Włodarczyka, do Urzędu Gminy i w gminie rzeczywiście robią wszystko, żeby nam pomóc. Wszyscy, nawet radni, sołtysi, zaangażowali się w zbieranie pieniędzy dla nas – mówią Wojtaniowie.
- Starają się pomóc mieszkańcy gminy, ale nie tylko. Apel rodziców rozsyłany był, gdzie się tylko da - mówi sekretarz gminy Iwona Kadir. – Rodzice są z nami w ciągłym kontakcie. Ze strony Urzędu podjęto następujące działania: przede wszystkim rzetelna informacja, która była skierowana do radnych gminy i do sołtysów. Nasi ludzie w terenie są w stanie dotrzeć do wielu osób, wytłumaczyć, porozmawiać, żeby nie było żadnych przekłamań. Bo potrzebujących jest bardzo wielu, ale tu problem zaistniał lokalnie i jesteśmy w stanie rzeczywiście Dawidowi pomóc. Rodzice Dawida sami starają się jak mogą – to ludzie bardzo przedsiębiorczy i aktywni, nie siedzą z założonymi rękami, stąd i odzew w naszej gminie jest bardzo duży. Już po tygodniu widać, jakie jest zainteresowanie. Zgłaszają się sołtysi, radni. Od momentu, kiedy dotarli do ludzi, zaczęli z nimi rozmawiać – naprawdę spore kwoty wpływają na konto fundacji. Dodam, że Fundacja Dzieciom “Zdążyć z Pomocą” zajmuje się Dawidem od dłuższego czasu. W samym Urzędzie przez 15 minut zebraliśmy 400 zł i podobnie dzieje się w terenie. Tylko dziś trzech sołtysów wpłaca 600 - 700, a nawet 1 tys. zł – mówiła w ubiegłym tygodniu Iwona Kadir. – Była też zgoda na zbiórkę w szkołach. Jesteśmy przekonani, że pomożemy rodzinie Dawida (która po prostu walczy o swoje dziecko) i jemu samemu w niesamowitym cierpieniu.

Anna Wiktorowicz

Oczywiście wciąż potrzebne są pieniądze na leczenie i rehabilitację Dawida, które ludzie dobrej woli mogą wpłacać na konto Fundacji Dzieciom “Zdążyć z Pomocą”.

FUNDACJA DZIECIOM “ZDĄŻYĆ Z POMOCĄ”
ul. Łomiańska 5
01-685 Warszawa

Bank BPH SA O/Warszawa
15 1060 0076 0000 3310 0018 2615

TYTUŁ: 21051 - DAWID WOJTANIA,
97-350 GORZKOWICE
KRS 0000037904


Zainteresował temat?

33

1


Zobacz również

Komentarze (38)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Mama autystyka ~Mama autystyka (Gość)21.07.2014 21:22

Czy ktoś z piszących i komentujących ma dziecko niepełnosprawne ? . Autyzm nie ujawnia się od razu , nie widać tego jak Zespołu Downa . Nie macie zielonego pojęcia bo sami się z tym nie zmagacie .Poza tym w każdej chwili kazdy z Was , z Waszych dzieci na skutek jakiegokolwiek zdarzenia moze stać się osobą chorą . Litości !!!!!!!!!!!!!!!!!

160


VIP VIPranga15.07.2014 10:42

@Piotrkowianin - Nie żartuj z poważnych tematów. W Polsce są co najmniej 3 ośrodki, które pomagają parom bezdzietnym mieć dziecko. Naturalnymi metodami. Poszukaj. I nie są to jacyś znachorzy itp. tylko normalni lekarze. No ale o tym się nie mówi, bo lepiej trzepać kasę za in vitro.
Pozdrawiam

25


Piotrkowianin Piotrkowianinranga15.07.2014 09:50

"VIP" napisał(a):
Oczywiście bardzo współczuję rodzinom, które nie mogą mieć dzieci, ale in vitro nie jest rozwiązaniem. Są inne metody.

Np. jakie? Poprosić o pomoc sąsiada?

42


VIP VIPranga15.07.2014 09:07

Do wszystkich, którzy piszą o in vitro. Poczytajcie ile zarodków zostaje "odrzuconych" przy wyborze tego jednego. Poczytajcie też co znaczy słowo "odrzucone". Potem porozmawiamy. Druga rzecz. Sprawdzcie jaki procent dzieci z in vitro rodzi się z bardzo poważnymi wadami. Oczywiście bardzo współczuję rodzinom, które nie mogą mieć dzieci, ale in vitro nie jest rozwiązaniem. Są inne metody.
A teraz do następnej grupy piszącej o aborcji. Dawniej też byłem taki. Ciało kobiety jej wybór. A teraz do rzeczy. Zobaczcie jak wygląda dziecko od 1 tygodnia ciąży do końca. A potem zobaczcie (tylko dla ludzi o mocnych nerwach) zdjęcia abortowanych dzieci..I powiedz jeden z drugim czy jesteś za aborcją. Przecież te dzieci są cięte na kawałki!! Dosłownie! Jest tyle możliwości jak nie chcesz dziecka. Można zostawić w szpitalu, można zanieść do okna życia. Możecie też obejrzeć sobie film. Chociażby "October Baby". Potem porozmawiamy i zobaczymy czy choć część z Was nie zmieni zdania na temat in vitro i aborcji. Pozdrawiam

16


a ~a (Gość)15.07.2014 08:16

"VIP" napisał(a):


Na probówkę doktor Chazan wyraził zgodę? A na aborcję tego co się nie udało nie? W tym jednym aspekcie VIP mądrością nie zgrzeszyłeś. Pamiętaj, że ploty robią ludziom krzywdę ... jednak nie tym winnym ale tym uczciwym. A dzieci i bez probówki rodzą się ciężko chore, martwe i powołane do życia w uczciwym akcie miłości. Za komuny wszyscy kasę brali za aborcję - dobrze im się żyło - niewielu od tego się odcinało bo wierzyli. Dzisiaj wszyscy pobożni bo i tak prawo zakazuje aborcji. Myślałby kto jakie wierzące wszystkie doktory. Taka moda ...

52


xx ~xx (Gość)14.07.2014 23:20

VIP - " Tak to było dziecko z probówki." Zlinczować tych wszystkich, którzy mają dzieci z probówki. VIP, dobrze mówię?

33


podly czlowiek ~podly czlowiek (Gość)14.07.2014 21:16

Komentarze wskazujące "ostateczne rozwiązanie problemu" bardzo mnie ubawiły. Jak wasze dziecko złapie coś podobnego, nie wahajcie się nawet sekundy rozbić mu głowę łopatą. Co z tego, że to wasz syn, sąsiedzi zrobiliby tak samo (z nim oczywiście, nie ze swoim). Hipokryzja.

70


Teresa101 ~Teresa101 (Gość)14.07.2014 19:16

Właśnie skończylam czytać książkę "Dziecięce koszmary" Lisy Gardner.
To powieść, fikcja literacka, ale opisane są dzieci takie jak Dawid.Gdy ją czytałam, myślalam, że to fantazja autorki, Niestety, jak widać są to przypadki realne.

40


tutaj tutajranga14.07.2014 18:37

Ulżyło mi, taka kara za grzechy się należy.

16


VIP VIPranga14.07.2014 18:12

Ja się tylko martwię o jedno. Pokazano na zdjęciach (i w gazecie i w internecie) związanego chłopaka. Żeby zaraz nie znaleźli się "obrońcy", którzy (być może) będą chcieli odebrać chłopaka rodzicom..Już nie takie rzeczy się działy w tym kraju.
Część z Was pewnie nie ma dzieci (sądząc po komentarzach). Ale może to i lepiej. Nie dorośliście do tego. Tak fizycznie jak i psychicznie.
Jestem katolikiem. Mnie i mojej rodziny też nie omijają różne złe rzeczy. I po czasie okazuje się, że wszystko jest po coś. Wszystko ma swój sens i znaczenie. A potem stajemy się lepsi. Nie idealni, bo to niemożliwe, ale lepsi. a wierzę, że uda się zebrać wymaganą kwotę. Potem, że operacja i rehabilitacja się powiedzie. I wtedy ta rodzina będzie najszczęśliwsza na świecie. :) Jeśli nie możecie pomóc finansowo, to chociaż się pomódlcie. NIC Was to nie kosztuje.
PS. W wielu komentarzach pojawia się nazwisko dr Chazana. A wiecie jeden z drugim dlaczego to dziecko urodziło się tak zdeformowane i z takimi wadami? Nie? To Wam powiem. Przez in vitro. Tak to było dziecko z probówki.

85


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat