Czyj jest ten kawałek… zatoczki?

Tydzień Trybunalski Piątek, 18 czerwca 201023
- Koło bloku jest okropnie. W zatoczce czarny żwir i tumany kurzu. Na balkon niczego nie wynoszę, bo gdybym wyniosła, wszystko byłoby brudne – tak zaczyna swoją opowieść Halina Wojtalczyk z Piotrkowa, która postanowiła walczyć o ciszę, spokój i… brak samochodów przed swoimi oknami. Tyle tylko, że nie bardzo wie, do kogo się w tej sprawie zwrócić. Z kilku miejsc już została odesłana z kwitkiem.
Fot. J. MizeraFot. J. Mizera

Drzewa zamiast parkingu

 

Halina Wojtalczyk mieszka przy ul. Kościelnej w Piotrkowie, w pięknym, nowym bloku, który wybudowano, a w zasadzie dobudowano do innego, zaledwie kilka lat temu. - Ja za 28 metrów kwadratowych mieszkania zapłaciłam 64 tys. zł i nie będę teraz w smrodzie mieszkać. Mój problem to zatoczka przy ul. Kościelnej (po stronie wschodniej). Kiedy wychodzę ze swojej klatki, to prosto w samochody - mówi. - Od strony ulicy pozostawiona jest zatoczka szerokości ok. 7 kroków. Problem jest w tym, że tej zatoczki nie powinno tam być, ale nikt się do tego nie chce przyznać.

 

W czym zatoczka przeszkadza? - No, że stoją tam samochody - odpowiada pani Wojtalczyk. - Tam sobie normalnie samochody garażują. Przyjedzie sobie taki jeden do pracy, samochód postawi, pójdzie na osiem godzin. A nieraz to i alarm się włączy i wyje przez długi czas. Nam wszystkim to przeszkadza. Jest bród, smród, piach. Po deszczu jest jako tako, ale jak przyjdzie lato, to jest taki tuman kurzu, że nie możemy od strony wschodniej w ogóle otworzyć okna. W tym cała rzecz, żeby ta zatoczka była zlikwidowana. Tutaj powinien być jakiś trawnik, drzewa - dodaje.

 

Czyj jest ten kawałek... zatoczki?

 

Niezadowolona mieszkanka bloku przy Kościelnej pierwsze kroki skierowała więc do swojej spółdzielni - Spółdzielni Mieszkaniowej im. Juliusza Słowackiego w Piotrkowie.

 

- W spółdzielni pokazali mi plan i okazało się, że ta zatoczka nie leży na terenie spółdzielni - mówi Wojtalczyk. - Powiedzieli mi jeszcze: - A po co sobie pozwoliliście tam wjeżdżać? Pytam, czy ja miałam tam stanąć i pilnować? Kiedy się tam wprowadziliśmy, byłam pewna, że będzie to wyłożone kostką. Wszędzie dookoła tak jest. Niechby sobie samochód stanął wzdłuż... - mówi Wojtalczyk. Ale po chwili dodaje: - właściwie to ta zatoczka musi być całkowicie zlikwidowana, bo została podobno zakwestionowana przez wojewodę łódzkiego i nadzór budowlany.

 

Fakt, że właścicielem zatoczki nie jest spółdzielnia, potwierdza Władysław Michalak, zastępca prezesa ds. technicznych Spółdzielni Słowackiego. Nic więc dziwnego, że spółdzielnia nie chce się w sprawę angażować i odsyła mieszkankę bloku do Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji w Piotrkowie, który z ramienia gminy zajmuje się piotrkowskimi drogami.

 

- Tam rozmawiałam z panem Żakiem. Napisałam nawet pismo do MZDiK - mówi Wojtalczyk. W piśmie czytamy m.in.: „Obok zatoczki przebiega chodnik dla pieszych, a samochód, wjeżdżając na zatokę z ulicy, zatrzymuje się maską na chodniku, nie zważając na przechodniów. Z tego, co się orientuję, to chodnik wraz zatoczką powinien się znajdować w odległości co najmniej 10 metrów od wybudowanego bloku mieszkalnego, a wątpię, by ta odległość została zachowana. Sama miałam zdarzenie, że samochód, wjeżdżając na zatoczkę, uderzył mnie maską w nogę".

 

Pismo pani Haliny było nawet jednym z tematów posiedzenia Komisji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Ale w odpowiedzi napisano: „Przedmiotowy parking (zatokę postojową) zrealizowano poza pasem drogowym ul. Kościelnej, zaś inwestorem nie był zarządca drogi. Z powyższych przyczyn działania zmierzające do doprowadzenia przedmiotowej zatoki postojowej do stanu zgodnego z prawem bądź do jej likwidacji nie należą do zadań zarządcy drogi ani nie leżą w kognicji Komisji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Nadto, jak to wynika z pani pisma, działania w tej sprawie podjęte już zostały przez organ nadzoru budowlanego, to dalsze działania w tej sprawie należeć będą do tego organu, do którego winna pani kierować swe wnioski".

 

I znowu pat. - Jeżeli to jest niczyje, to może ja to wezmę, ogrodzę i będę za parking zbierać pieniądze - żartuje pani Halina i nie kryje zdenerwowania. - Po otrzymaniu pisma rozmawiałam jeszcze z panem Żakiem i pytałam, jak mam to rozumieć i czy MZDiK nie jest właścicielem tego terenu. Odpowiedział, że nie, że Urząd Miasta. W Urzędzie Miasta jedna pani kierownik powiedziała - niech pani sobie idzie do pana prezydenta i z prezydentem załatwi. A ja po prezydentach chodzić nie będę. Nie jestem gówniarą, żeby mnie koś posyłał od posła do osła. Dlatego przyszłam do was - mówi Halina Wojtalczyk.

 

- Pas drogowy kończy się na asfalcie, ale to jest teren gminy - wyjaśnia Ryszard Żak z MZDiK. - Teren, o którym mowa, jest poza pasem drogowym, poza drogą publiczną, ja nie mam więc takiej mocy, żeby to likwidować w jakikolwiek sposób. Moim prywatnym zdaniem, likwidacja tej zatoczki jest mało prawdopodobna, bo samochodów jest tam taka ilość, że za chwilę będzie protest innych mieszkańców, dlaczego my cokolwiek robimy z zatoką. Raczej należałoby iść w tym kierunku, żeby to utwardzić. Ja mogę robić coś na terenie gminy pod warunkiem, że mam przekazane prawo dysponowania nieruchomością na cele budowlane, jest to ujęte w planie i mam na to pieniądze. Gdybym w tej chwili coś tam zrobił, to byłoby tak, jakbym robił coś u „Kowalskiego" na działce. A tego mi nie wolno - dodaje Ryszard Żak.

 

Może za rok...

 

Wreszcie udaje nam się ustalić, że teren rzeczywiście jest gminny. I co dalej? - Jest to stan istniejący od wielu lat, zanim jeszcze powstała dobudowana część bloku. I rzeczywiście są tu różne grupy interesów (ci, którzy mają samochody, i ci, którzy ich nie posiadają). Kiedyś teren ten należał do spółdzielni. Był wówczas nawet projekt budowlany dotyczący utwardzenia tej zatoczki, ale jeden z mieszkańców go oprotestował. Później doszło do zmian własnościowych terenu. Teraz należy on do gminy i inwestycje na tym terenie wymagają zaplanowania. Jeżeli mieszkańcy sygnalizują taką potrzebę, należy to zrobić - wyjaśnia Janusz Korczak-Ziołkowski, kierownik Referatu Architektury i Budownictwa.

 

Kiedy i na co można liczyć? - Wątpię, żeby zatoczka była zlikwidowana. Jeżeli to zrobimy, zacznie się dzikie parkowanie na trawnikach. Trzeba raczej utwardzić ten teren. Nie chcę deklarować, kiedy dokładnie, bo to nie moja rola, ale to raczej kwestia rocznego cyklu planowania - dodaje Korczak-Ziołkowski.

 

Konflikt interesów?

 

Czy sąsiedzi pani Wojtalczyk są tego samego zdania, że zatoczkę absolutnie trzeba zlikwidować? - No oczywiście - odpowiada pani Halina. Ci, którzy mają duże balkony, mają jeszcze gorzej niż ja.

 

Pytanie tylko, czy wszyscy i gdzie mieszkańcy bloku, o którym mowa, trzymają samochody. - Ja samochodu nie mam - przyznaje się pani Halina. A inni? - Gdzie mogą, tam stają - odpowiada. Pytanie tylko, gdzie mogą? W bloku są tylko cztery garaże. Co z resztą? - Mnie to nie obchodzi, gdzie ktoś będzie stawał. Jest tyle pustych garaży, można sobie wykupić! Wzdłuż całej ulicy Kościelnej nigdzie nie ma takich zatoczek, jak u nas. Ja nie chcę nikomu na złość zrobić. Mnie w spółdzielni jeszcze powiedziano: proszę chodzić po domach i zrobić listę, czy lokatorzy się na to zgodzą? Ale ja po domach nie będę chodziła. Żądam tylko, żeby ta sprawa była załatwiona, żeby zatoczka stamtąd zniknęła. Gdyby stały tu tylko samochody z bloku, to byłyby tylko dwa (ci, którzy nie mają garaży) - upiera się przy swoim pani Halina.

 

Czy w tej banalnej - wydawałoby się - sprawie można oczekiwać satysfakcjonującego wszystkich kompromisu? Miejmy nadzieję, że tak.

 

 

Anna Wiktorowicz

 

POLECAMY


Zainteresował temat?

0

0


Komentarze (23)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

maddox ~maddox (Gość)18.06.2010 12:33

Cytuję:
a za 28 metrów kwadratowych mieszkania zapłaciłam 64 tys. zł i nie będę teraz w smrodzie mieszkać. Mój problem to zatoczka przy ul. Kościelnej (po stronie wschodniej). Kiedy wychodzę ze swojej klatki, to prosto w samochody


To trzeba było kupić mieszkanie na przedmieściach lub na wsi. Kupiła idiotka mieszkanie w centrum miasta i narzeka na samochody.

00


zet ~zet (Gość)18.06.2010 12:23

Gdyby stały tu tylko samochody z bloku, to byłyby tylko dwa[cytat] chyba zarty ze w bloku mieszka tylko 6 osób z samochodem.

00


tyskie ~tyskie (Gość)18.06.2010 11:50

to może pani halina zapłaci za mój garaż wypożyczony no chyba że jej nie stać to niech nie marudzi że parkują przed blokiem jak chce to niech się wyprowadzi na bezludną wyspę i tyle maqm do powiedzenia w tym temacie

00


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat