Zaczął wicepremier Piotr Gliński, swoje dołożył wicepremier Mateusz Morawiecki, nie wykluczył wiceminister Bartosz Kownacki. Plan wyburzenia PKiN miałby zostać zrealizowany w przyszłym roku. W sam raz na 100-lecie odzyskania niepodległości. Wśród argumentów "za" są takie: to relikt komunizmu podarowany nam przez Stalina, jest więc symbolem sowieckiej dominacji w Polsce, poza tym to budynek szpecący stolicę. Ale nawet w samym PiS nie wszyscy są zachwyceni koncepcją, która - to trzeba przypomnieć - narodziła się już dawno, a kilka lat temu głośno mówił o niej Radosław Sikorski z PO. - Potrzebna jest edukacja, młodzi ludzie powinni wiedzieć jak to się stało, że ten budynek u nas się znalazł - mówiła w radiowym Maglu posłanka PiS z naszego okręgu wyborczego Anna Milczanowska. - Chciałabym, aby PKiN zmienił swój wygląd, należałoby poprawić jego estetykę. Ale czy ma zostać zburzony? Nie jestem za wyburzeniem, uważam jednak że niepotrzebnie powstał. Jest to budynek ponury i brzydki, ale czy należy go niszczyć? Wydaje mi się, że trzeba by o to zapytać mieszkańców Warszawy.
Na pytanie prowadzących, czy potrzebne jest w tej sprawie referendum, posłanka z Radomska odpowiedziała, że nie, że wystarczyłyby ankiety.
Sprawę w Maglu skomentował też piotrkowski lewicowy radny Jan Dziemdziora.
- Czy da się to skomentować na poważnie, czy z humorem, nie wiem. Ale wiem, że pomysłodawcy wyburzenia powinni zmienić zioła. Najlepiej na melisę, bo ona uspokaja. Jeśli mają tyle siły i energii, to niech przyjadą do Piotrkowa i zburzą dawny budynek "Metalplastu". Wtedy będzie można wyremontować ulicę Próchnika. Jak burzyć, to to co przeszkadza, a nie wypracowuje zyski, a z tego co mi wiadomo, w PKIN działa mnóstwo firm zyski przynoszących.
To nie pierwsza próba ataku na Pałac Kultury i Nauki. Do tej pory budynek przetrwał wszystkie, a jedynym sukcesem jego przeciwników była scena kończąca film "Rozmowy kontrolowane". Ale to był tylko film, choć całkiem udany.