Bełchatowska elektrownia jest największym producentem energii elektrycznej w kraju i zaspokaja ponad 20 proc. zapotrzebowania na energię w Polsce. Trafia ona do ponad 11 mln odbiorców indywidualnych w kraju.
Zakład został założony w 1975 roku, ale 11 z 12 bloków energetycznych oddano do użytku w latach 1981-88. Wyjątkiem jest najnowocześniejszy i największy, który wystartował w 2011 roku. Bloki mają już swoje lata i w 2019 roku zdecydowano o wycofaniu z eksploatacji najstarszego z nich.
W ostatnich dniach problemy dotknęły wszystkie 11 eksploatowanych na terenie elektrowni bloków. Najpierw awaria dotknęła dziesięć uruchomionych w latach 80-tych, a przez pożar przerwę w funkcjonowaniu będzie miał najnowocześniejszy.
Awaria
Do awarii doszło w poniedziałkowe popołudnie około godziny 17. W krajowym systemie energetycznym brakowało 3900 MW, co jest porównywalne do tego ile produkują dwie średnie elektrownie.
Problem potwierdziła rzeczniczka Sandra Apanasionek. Z oświadczenia dowiedzieliśmy się, że zadziałały zabezpieczenia na rozdzielni w Rogowcu, należącej do Polskich Sieci Energetycznych, pod którą te bloki są podpięte. Już we wtorek udało się uruchomić 9 z 10 niedziałających bloków. Polskie Sieci Energetyczne zapewniają, że awaria w Rogowcu została już usunięta.
Cały czas działał blok, który generował 858 MW, a brakująca energia była uzupełniana importowaną z zagranicy. Awaria przyczyniła się do wzrostu ceny energii. Skoczyły one do blisko 1500 zł za megawatogodzinę, z ceny około 300-400 zł, ale ich wysokość już się ustabilizowała.
Cały czas nie wiadomo, co dokładnie stało się na tamtej stacji. Prawdopodobnie doszło do tzw. przepięcia lecz dokładna przyczyna wciąż nie jest znana. W celu wyjaśnienia, czemu doszło do awarii i dlaczego jej skutki były tak poważne, została powołana specjalna komisja.
Szczegółowych analiz wymaga przede wszystkim system zabezpieczeń - zarówno po stronie infrastruktury PSE, jak i Elektrowni Bełchatów – pisze w swoim komunikacie PSE. Wstępnie przesłanki wskazują na błąd ludzki w rozdzielni, ale przyczyn mogło być więcej.
Pożar
Kilka dni po potężnej awarii, w sobotnie przedpołudnie media w całym kraju obiegły zdjęcia i nagrania pożaru, który wybuchł na terenie Elektrowni Bełchatów. Jak poinformowało PGE ogień objął taśmociąg dostarczający węgiel do bloku nr 14, czyli największego w zakładzie – o mocy aż 858 MW.
Kłęby dymu objęły teren elektrowni, a z ogniem walczyło 16 zastępów straży pożarnej – w tym z Łodzi oraz służby zakładowe. Walka z pożarem była utrudniona ze względu na dużą wysokość na jakiej znajduje się taśmociąg - ok. 30 metrów nad ziemią.
Na szczęście nie było poszkodowanych. Sam pożar nie zakłócił produkcji energii, ale do bloku nie ma alternatywnej drogi dostarczania węgla i po wypaleniu resztek zapasów został on wyłączony do końca maja. Jednocześnie trzeba mówić o sporym szczęściu, że ogień nie zajął wcześniejszej części galerii nawęglania, wspólnej dla wszystkich bloków, co mogłoby skutkować unieruchomieniem całej elektrowni.
W sprawie pożaru również została powołana specjalna komisja, która ma wyjaśnić jego przyczyny. Jak wstępnie mówią eksperci, coś musiało zacząć się palić zanim zajął się węgiel na taśmociągu. Mogło być to spięcie w instalacji elektrycznej lub mechaniczne uszkodzenie łożyska taśmociągu, które w wyniku tarcia wytworzyły dużą temperaturę, ale póki co to tylko spekulacje.
Obecnie
Obecnie w Elektrowni Bełchatów energię produkuje 9 z 11 bloków energetycznych, dysponujące łączną mocą około 3400 MW. Problemy zakładu nałożyły się na trwający jednocześnie spór naszego rządu z Czechami przed TSUE dotyczący elektrowni w Turowie oraz dyskusję o dalszym kierunku polskiej energetyki w ramach nowego „Polskiego Ładu”, co powoduje także spekulacje ze strony polityków i zwykłych internautów.
Wśród nich był m.in. Patryk Marjan, lider Konfederacji w naszym regionie, a ponadto bełchatowianin, pracujący tam w energetyce.
Co dalej?
Problemy Elektrowni Bełchatów pokazują, że polski sektor energetyczny jest w trudnym momencie i potrzebuje reform oraz potężnych inwestycji. Wkrótce, co prawda zostanie przywrócona pełna moc wytwórcza Elektrowni Bełchatów, ale trzeba pamiętać, że 10 z 11 bloków największego polskiego dostawcy prądu pochodzi z lat 80-tych, więc czasy świetności mają dawno za sobą, a z każdym rokiem będzie rosło wszystko awarii.
Jesteśmy zresztą zmuszeni przez wzgląd na środowisko i rosnące koszty produkcji energii węgla i zastąpienia jej inną. Większość opozycji oraz krajów UE chce stawiać na Odnawialne Źródła Energii. Partia rządząca z kolei przyszłości widzi w energetyce atomowej, ale nie tylko.
Podczas niedawnej konferencji prasowej w Piotrkowie, politycy Prawa i Sprawiedliwości zapewniali, że nasz region pozostanie „centrum krajowej energetyki”. Wiceprezes partii, Antoni Macierewicz obiecał, że w Bełchatowie powstanie elektrownia atomowa. Z kolei senator Wiesław Dobkowski zapowiedział utworzenie w tamtym rejonie potężnej farmy fotowoltaicznej o mocy 200 MW, która będzie alternatywą i uzupełnienie energii jądrowej.
Jak będzie w rzeczywistości? Pozostaje nam poczekać kilka lat i liczyć, że rządzący wywiążą się ze swoich obietnic i rozwiążą energetyczne problemy naszego regionu oraz mieć nadzieję, że leciwe instalacje w bełchatowskiej elektrowni posłużą bezawaryjnie jeszcze kilka lat, a jakaś kolejna awaria nie doprowadzi do blackoutu i problemów z dostawami prądu.