- My te krzaki usuniemy – obiecuje Władysław Michalak, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej im. J. Słowackiego w Piotrkowie, zapytany, czy to tak miały wyglądać miejsca po wyciętych na jego terenie drzew. – Ale musimy się też liczyć z kosztami.
Jak to się stało, że topole w ogóle postanowiono usunąć?
- Sami mieszkańcy interweniowali do nas, a były dwie podstawowe przyczyny: zacienianie mieszkań i przede wszystkim pylenie topoli. Ci mieszkańcy, którzy są alergikami, mają kłopoty. Na ostatnim naszym walnym zebraniu podjęliśmy więc uchwałę, żeby sukcesywnie z naszych osiedli eliminować topole. Tak było i w tym przypadku (w ty, czyli naprzeciw Żłobka Miejskiego w okolicach ul. Belzackiej i 9 Maja - przyp. red.) - dodaje prezes.
W tym roku na terenie Spółdzielni Słowackiego usunięto ponad 20 drzew. – I będziemy dalej sukcesywnie je usuwać. Natomiast problemem pozostaje temat korzeni – czy je usunąć, czy też zostawić, by zgniły. Topola to takie drzewo, którego korzenie rozchodzą się niewiele pod powierzchnią ziemi, ale na bardzo dużej powierzchni i wysadzają m.in. płyty chodnikowe, kostkę itd. Żeby uniknąć kosztów związanych z usuwaniem tych korzeni – a koszty są niebagatelne (2,50 zł za frezowanie 1 cm kw. korzenia) – korzenie zakonserwowano odpowiednimi środkami chemicznymi typu roundup (randap), żeby nie odbijały, ale mimo wszystko tak się nie stało. Natura okazała się silniejsza od chemii. Teraz ponownie wytniemy gałązki, które odrosły, by pozostała tam trawa, a nie korzenie - tłumaczy prezes spółdzielni. - Jeśli to nie pomoże, po raz kolejny zastosujemy rounup. To będzie dużo tańsze, niż gdybyśmy chcieli wyrywać te korzenie, niszczyć chodnik, który nie jest nasz i trzeba by go na powrót odtworzyć, nie mówiąc już o lampach ledowych, które zamontował tam Urząd Miasta i które mogłyby ulec zniszczeniu. Będzie nas to kosztowało w skali spółdzielni kilkaset zł, a nie kilkanaście tysięcy za usuwanie korzeni. Nawiasem mówiąc, za wycięcie tych topól nie zapłaciliśmy ani grosza – firma, która je wycinała, podpisała z nami umowę, że w zamian za usługę zabierze wycięte drzewa.
A co z górkami kryjącymi korzenie? Czy przyjdzie się po prostu do takiego górzystego krajobrazu przyzwyczaić? – Jeżeli korzenie zgniją, zlikwidujemy górki – odpowiada prezes spółdzielni. – Po to usypaliśmy górki, żeby nie odrastały korzenie i żeby – nie daj Boże – ktoś się o korzeń nie potknął (było takie zdarzenie i były pretensje).
Oczywiście każdą wyciętą topolę zastąpiło nowe, inne drzewo. – Jesteśmy do tego zobowiązani. Musimy też poinformować organ, który wydał nam pozwolenie na wycięcie drzew (Starostwo Powiatowe w Piotrkowie), gdzie i kiedy dokonaliśmy nowych nasadzeń. W okresie 2 lat następuje kontrola, czy te drzewa się przyjęły. Gdyby się nie przyjęły – grozi nam kara.
Równowaga w przyrodzie zostanie więc zachowana, no, może z małym bilansem na plus w postaci porośniętych górek a ż do momentu, kiedy przyroda, mocno wspomagana chemią, sama z nich zrezygnuje.
Anna Wiktorowicz