- Kiedy wypuszczałam rano dziecko do szkoły był tak ciężki smród, że córka dostała kaszlu. Podejrzewamy, że ten odór pochodzi ze śmieciowiska, które jest usytuowane na terenie dawnych hut szkła, to jest w miarę blisko. Przez wakacje często było czuć ten smród, a my cały czas czujemy się jak w kubłach na śmieci – żaliła się na antenie Strefy FM mieszkanka os. Mickiewicza. Jej słowa potwierdza jedna z osób mieszkających przy ul. Budki. - To jest tak, jakby ktoś pod nosem otworzył nam pojemnik z odpadami biologicznymi, które są już tam zamknięte przez tydzień lub dwa – opisuje problem.
Inna mieszkanka twierdzi, że zapach uniemożliwia normalne funkcjonowanie. - Nie można latem usiąść na tarasie, posiedzieć przy grillu, bo najzwyczajniej odechciewa się jeść. Nawet otworzyć okna nie można – mówi.
Walka osób mieszkających przy ul. Budki trwa od kilku lat, piotrkowianie czują się pozostawieni sami sobie z problemem. - Mamy całą teczkę pism do różnych instytucji. Pisaliśmy do Urzędu Miasta, WIOŚ-u i sanepidu. Walimy głową w mur, a nikt nie chce nam pomóc, ani ruszyć tematu – twierdzą.
Nie zgadza się z tym Piotr Nowakowski, kierownik działu inspekcji w piotrkowskiej delegaturze WIOŚ, który podkreśla, że Inspektorat podejmował w tej sprawie liczne interwencje. - Sprawa jest nam znana i mogę potwierdzić, że wpływały do nas skargi. W ciągu ostatnich 5 lat tych pism było 14 od różnych osób. W tym okresie przeprowadziliśmy 5 kontroli i kilkanaście tzw. lustracji terenowych w celu oceny sytuacji – wymienia.
Również Straż Miejska zajmowała się sprawą. - W ostatnich miesiącach otrzymaliśmy kilkanaście skarg dotyczących nieprawidłowości na ul. Budki. Strażnicy kontrolowali firmę czy nie były złamane przepisy Ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, przepisy Ustawy o odpadach – mówi Jan Sońta, kierownik referatu ds. wykroczeń.
Skargi mieszkańców dotyczyły przede wszystkim odoru, ale także hałasu dochodzącego z firmy, nieporządku spowodowanego przelatywaniem torebek foliowych przez tory czy spalania śmieci na terenie zakładu. - Tam na pewno są spalane odpady. Latem jest smród organicznych odpadów, a zimą po godzinie 16, jak tylko zrobi się ciemno, śmieci są wypalane. Dowodów nie posiadamy, bo nie mamy tam wstępu – twierdzi mieszkaniec.
Piotr Nowakowski potwierdza, że do WIOŚ wpływały tego typu skargi, ale zarówno ich kontrole, jak i te prowadzone przez Straż Miejską nie potwierdziły zarzutów mieszkańców. Sugeruje równocześnie, że na terenie dawnych hut jest kilka innych zakładów i dym mógł pochodzić właśnie z któregoś z nich. WIOŚ nie stwierdził również podczas kontroli przechowywania i przetwarzania chemikaliów. Mieszkańcy z kolei twierdzą, że ich woń była wyczuwalna kilkukrotnie, a w tej sprawie interweniowała PSP i przedstawiciele władz miasta.
Mieszkańcy wątpią również w skuteczność kontroli ze strony WIOŚ. - Przedstawiciel powiedział, że wchodzą z kontrolą dopiero po uprzednim powiadomieniu, więc jak wchodzą z kontrolą, to jest wszystko w porządku. Wtedy mamy tydzień, a nawet dwa ulgi, bo wtedy nic się tam nie dzieje. Po prostu zamykana jest produkcja i te jej dodatkowe efekty, wyczuwalne nosem, znikają – mówi piotrkowianin.
Rzeczywiście kontrole są zapowiadane przez WIOŚ, ale - jak twierdzi Piotr Nowakowski - te prowadzone w firmie Juko miały inny tryb. - Większość z tych kontroli była robiona w trybie interwencyjnym, a wtedy nie mamy do czynienia z wcześniejszym zawiadomieniem zakładu – tłumaczy.
Kierownik działu inspekcji w piotrkowskiej delegaturze WIOŚ podkreśla, że niesegregowane odpady komunale były przetwarzane w firmie Juko do 2019 r., a obecnie już nie są. Pomimo to nie da się całkowicie uniknąć ich obecności na terenie zakładu. - Niestety to tylko teoria, że kiedy odbieramy plastik, to jest to czysty plastik. Wiadomo, że opakowanie, kubek zawiera resztki organiki i niestety taki odpad, leżąc później w upale, już po kilku dniach będzie powodował odór i w naszej ocenie to jest najistotniejszy ze zgłaszanych nam problemów – mówi.
Niestety zarówno przedstawiciele WIOŚ, jak i Straży Miejskiej podkreślają, że z powodu braku odpowiednich uregulowań i metodyki pomiaru odoru, nie da się jednoznacznie stwierdzić, skąd pochodzi, jakie ma stężenie, a w efekcie pociągnąć do odpowiedzialności.
Mieszkańcy załamują ręce, czują się pozostawieni sami z problemem i podkreślają, że w takich warunkach naprawdę ciężko funkcjonować. - Trudno się żyje, bo śmierdzi tu nie do wytrzymania, a my jesteśmy pozostawieni sami sobie z tym wszystkim – żali się mężczyzna mieszkający przy ul. Budki. - Nie mamy żadnej pomocy i nikt się nie interesuje tym osiedlem i tą ulicą – dodaje sąsiadka.
Straż Miejska, jako jedyną instytucję, mogącą coś działać w tej sprawie, wskazuje WIOŚ. - Jak już mówiłem, podejmowaliśmy liczne działania. I nie pozostaniemy bezczynni w związku z nową skargą. Nie mogę jeszcze powiedzieć, co zrobimy, ale za 2-3 tygodnie będzie wiadomo coś więcej, mamy pewien pomysł – zapowiada Piotr Nowakowski.
Sprawy nie chcieli oficjalnie komentować przedstawiciele firmy Juko i cały czas czekamy na informację od piotrkowskiego Urzędu Miasta.
Do sprawy powrócimy w kolejnym numerze TT! (16 września)