Autem z PRL-u podbili Irlandię

Tydzień Trybunalski Piątek, 16 sierpnia 20197
Żukiem przemierzali Europę, by w końcu dotrzeć do krainy zielonej koniczny. To wszystko w ramach 13. edycji rajdu "Złombol". Dla piotrkowianki Magdaleny Kitowskiej była to pierwsza tego typu wyprawa. Zdecydowała się na udział w eskapadzie razem z mężem i synem.

Ładuję galerię...

Sama idea "Złombolu" ma już 13 lat. Pierwszy wyjazd miał miejsce w 2007 roku, wtedy grupa zapaleńców pojechała do Monte Carlo. Rajd odbywa się co roku. Największy do tej pory był w zeszłym roku. 800 ekip wyruszyło do Grecji, prawie wszyscy dotarli do celu, niestety zdarzają się jednak „ofiary”. Tegoroczna 13. edycja, której celem była Irlandia, nie była pechowa. Udział wzięło 450 ekip, z czego dwie z Piotrkowa Trybunalskiego.

 


Skąd pomysł, aby wziąć udział w takim przedsięwzięciu?

Magdalena Kitowska: Wszystko zaczęło się od mojego męża i syna, którzy są fanami motoryzacji. Dla nich jazda takim samochodem, skonstruowanym w czasach socjalistycznych, to niesamowite przeżycie. W Złombolu chodzi właśnie o podróż pojazdami wyprodukowanych w demoludach. Nie są to więc nowe uta, a przy ich naprawie potrzeba sporo pracy i kreatywności. W zeszłym roku panowie z przyjaciółmi po raz pierwszy ruszyli w drogę do Grecji, udało się dojechać i wrócić tym samym pojazdem, co jest nie lada wyczynem, bo samochody są nieklimatyzowane, a mamy lato.


Warunki podróży to jedno, a przygotowanie, ilość zapasowych części to jeszcze inna kwestia.

Przygotowania trwały kilka miesięcy. Są to samochody stare, a części do nich trudno dostępne. Tu bezcenna jest pomoc znajomych, przyjaciół, ludzi, którzy z chęcią się podzielą różnymi informacjami. W wielu samochodach połowę luku bagażowego zajmowały właśnie części zamienne oraz narzędzia. Niemożliwe jest znalezienie na trasie takiego warsztatu samochodowego, w którym można byłoby naprawić konkretny egzemplarz auta.


Czy po drodze zdarzały się jakieś nieprzewidziane sytuacje?

Tak, już po 2 kilometrach od domu okazywało się, że jeden z przewodów się rozłączył i trzeba było szybko naprawić usterkę. Wyruszając tego typu pojazdem, zawsze trzeba brać pod uwagę awarie. Natomiast nie zdarzyło się nic, co by kompletnie unieruchomiło samochód. W ekipie jest mój syn, który zajmował się trochę mechaniką, jak również mąż. Między ekipami panuje rodzinna atmosfera, każdy każdemu pomaga. Jeżeli napotykamy stojące auto i kręcącą się wokół niego załogę, zatrzymujemy się i również oferujemy pomoc.


Dzięki takim sytuacjom chyba rodzą się nowe znajomości?

Oczywiście, że tak. Z wieloma ekipami pozostajemy w kontakcie. Z drugą załogą z Piotrkowa towarzyszyliśmy sobie całą drogę. Rusza 450 załóg, ale przecież nie jadą w tym samym czasie, bo powstawałyby niesamowite korki. Dzielimy się na mniejsze grupy i w ten sposób podróżujemy. W takich wyjazdach nie ma co liczyć na wygodę, każdy zdaję sobie sprawę z trudu podróży. Nie ma również co liczyć na pobyty w pięciogwiazdkowych hotelach, takie wyjazdy bowiem organizujemy i opłacamy sobie sami.

 
Po co takie rajdy są organizowane?

Poza świetną zabawą, przygodą, zwiedzaniem, głównym celem rajdów jest zbiórka pieniędzy na domy dziecka. Początkowo zbieraliśmy pieniądze na domy dziecka, które są na Śląsku, bo stamtąd wywodziły się pierwsze ekipy. Teraz pieniądze zbierane są na domy dziecka w całej Polsce. Te placówki zgłaszają do fundacji Nasz Śląsk swoje potrzeby i właśnie na nie te pieniądze są przeznaczane. By ekipa mogła wystartować w rajdzie, musi uzbierać minimum 2 tys. zł.


Czyli nie dość, że można komuś pomóc, to z drugiej strony, jeśli ktoś ma ochotę spędzić urlop w nietypowy sposób, taka przygoda, jak najbardziej to gwarantuje.

Człowiek wraca naładowany pozytywną energią, dostaje się takiego "powera". Jest to związane z tym, że wiemy, że robimy coś dobrego. Sami mamy okazję poznać ludzi, którzy podzielają nasze pasje, zobaczymy też kawałek świata. Zachęcam do wzięcia udziału w takim rajdzie, czy to samemu, czy ze wsparciem fundacji.


A jeżeli chodzi o szczegóły tegorocznej edycji, to dokąd pojechaliście?

Wyprawa jak zawsze rozpoczęła się przed katowickim Spodkiem. Co roku, pierwszego stycznia ogłaszany jest cel wyprawy i mam wrażenie, że złombolowicze czekają bardziej na to niż na Nowy Rok. W tym roku podróżowaliśmy do Irlandii, konkretnie wyjazd był w góry Wicklow na południe od Dublina. Trasa wiodła od Katowic, aż do mety, a do wyboru były dwie trasy: południowa i północna. Przejeżdżaliśmy przez kilka krajów: Belgię, Niemcy, Francję, Anglię i Irlandię. Dodatkiem była podróż promem. Do pokonania było ponad 6 000 kilometrów.


Jakie są reakcje ludzi, gdy widzą pojazdy z byłych demoludów?

Bardzo pozytywne, podchodzą, pytają, co to jest w ogóle za auto. Duży numer startowy sugeruje też, że to nie jest całkiem prywatne auto. Nasz żuk wymalowany był w kwiaty niemal w hipisowskim stylu. Ludzie podchodzili, robili sobie zdjęcia, jednak gdy pozostali kierowcy trąbili, to pojawiała się niepewność, czy aby na pewno wszystko jest OK. Szczególnie, gdy mieliśmy się dostosować do lewostronnego ruchu.


Co było najbardziej zaskakujące podczas podróży?

Dla mnie to był pierwszy raz, więc co chwila byłam czymś zaskoczona. Najważniejsze było to, że samochód jedzie. Myślę, że przede wszystkim pozytywne reakcje ludzi były czymś zaskakującym. Tegoroczna edycja była nazywana "zimną", jechaliśmy na północ, a jak się okazało wcale nie było zimno.


Jak wygląda finał tej imprezy? Co się dzieje po dotarciu na miejsce?

Impreza, taniec i śpiew - tak mogę określić to, co działo się na polu, które udostępnili nam ludzie w górach Wicklow. To także podsumowanie zbiórki oraz spotkania z pozostałymi ekipami i wymiana doświadczeń. Trwa to 3 dni na samej mecie. Najważniejsze jest, by dotrzeć na miejsce i zmieścić się w wyznaczonym terminie, a po całej imprezie mamy już czas dla siebie. To był mój pierwszy raz i na pewno wezmę udział w kolejnej edycji.


Zainteresował temat?

7

3


Zobacz również

Komentarze (7)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

1ciemnogród ~1ciemnogród (Gość)17.08.2019 14:24

"Autem z PRL-u podbili Irlandię"-
Ale odlot, ktoś tutaj ma dostęp do niezłego towaru.

31


Szwejk ~Szwejk (Gość)17.08.2019 13:40

Takim gruzem bałbym się pojechać nawet do Łodzi, a co dopiero jechać zagranicą autostradą z prędkością ponaddźwiękową 70kmh.

22


j ~j (Gość)16.08.2019 18:07

Pani Madzia to wspaniała kobieta. Serdeczne pozdrowienia! :)

40


@ndzi ~@ndzi (Gość)16.08.2019 13:39

Już tow. Gierek mawiał - Polak potrafi- cieszę się

80


mom ~mom (Gość)16.08.2019 11:01

I to jest to ........... i mieszkańcy, i rajd, i artykuł ..........

81


X2 ~X2 (Gość)16.08.2019 10:52

To jest jakoś pojazdów nie to co teraz buble opasane plastikiem

80


Vincent 53 ~Vincent 53 (Gość)16.08.2019 10:45

Brawo, brawo.

70


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat