Mieszkańcy z Bawełnianej w Piotrkowie protestują, bo po ich ulicy jeżdżą samochody ciężarowe (pisaliśmy o tym w poprzednim numerze “Tygodnia Trybunalskiego”). Kilka miesięcy temu służby miejskie zlikwidowały zakaz ruchu dla pojazdów powyżej 2,5 tony, w efekcie czego po wąskiej ulicy, na której nie ma nawet chodnika, cały czas (także w nocy) kursują tiry zmierzające do pobliskiej firmy. Mieszkańcy są już tak zdesperowani, że zapowiedzieli blokadę, i to nie tylko Bawełnianej, ale wszystkich dróg na osiedlu (Rzeźniczej, Robotniczej, Włókienniczej, Dzieci Polskich...).
W poniedziałek wieczorem kilkudziesięciu mieszkańców wyszło na ulice - na razie, aby ustalić strategię działania. - Dzisiejsze spotkanie ma na celu uzgodnienie wspólnego stanowiska w kwestii usunięcia pana Gajdy (przedsiębiorcy, którego sprzęt jeździ po Bawełnianej - przyp. AS) z osiedla domków jednorodzinnych. Pan Gajda ma już wytyczoną działkę przy ul. Glinianej i od kilku lat obiecuje, że się stąd wyprowadzi, ale cały czas twierdzi, że ze względów ekonomicznych nie może tego zrobić. Ustaliliśmy, że w dalszym ciągu będziemy pisać pisma do przewodniczącego Rady Miasta, aby ten podjął jakieś kroki w kierunku jak najszybszej zmiany lokalizacji firmy - mówiła Małgorzata Pingot, przedstawicielka protestujących.
Przypominamy, że propozycją służb miejskich na rozwiązanie problemu jest dostosowanie ulicy Rzeźniczej do transportu ciężkiego. To jednak może potrwać, ponieważ - jak powiedział dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji - najpierw trzeba pozyskać pieniądze na remont ulicy, a sama modernizacja też wymaga czasu. - To nie jest wyjście, to jest spychologia - mówi jedna z mieszkanek osiedla. - Kiedy znaki są stawiane na jednej ulicy, to protestują mieszkańcy z innej, bo wiadomo, że dla każdej ulicy ciężki transport jest uciążliwy - komentują mieszkańcy. Także mieszkańcy z Rzeźniczej nie godzą się na takie rozwiązanie. - Jestem za tym, aby odbudowano drogę, którą p. Gajda zniszczył - mówi mieszkaniec z ul. Rzeźniczej. - I to za jego pieniądze, nie za nasze. Skoro zniszczył, to niech odbuduje. Ruch Rzeźniczą? Absolutnie nie. Tu nie chodzi już o drogę, ale o pękające budynki, a nasza “mądra” Rada Miasta każe nam wzywać na własny koszt ekspertów. Miasto powinno to zrobić.
- Przecież wystarczy jedno mocne, chirurgiczne pociągnięcie - usunąć firmę i kilka ulic będzie miało spokój. Teraz jeżdżą i w niedzielę, i w nocy, i nad ranem. To jest piekło! Nas pan Gajda i jego działalność nie interesuje, byle się stąd wyniósł. My nie mamy problemu z panem Gajdą, ale z Urzędem - mówiła zdesperowana mieszkanka osiedla.
- Bardzo chętnie się stąd wyniesiemy - zapewnia z kolei Marzena Gajda, żona właściciela firmy, której samochody kursują Bawełnianą. Kobieta twierdzi, że problem już dawno zostałby rozwiązany, gdyby nie... kryzys. - Proszę nam uwierzyć, że my bardzo chętnie byśmy się stąd wynieśli. Ale od 3 lat borykamy się ze sporym kryzysem, niejedna firma padła. Nas kryzys również dosięgnął. Jedynym posunięciem, jakie zdążyliśmy zrobić w tym kierunku, jest zakup działki, na którą chcemy się wynieść, ale działka była wzięta na kredyt, a teraz, aby móc tam zainwestować, najpierw trzeba ten kredyt spłacić. W tej chwili nie jesteśmy w stanie wykrzesać ok. 300 tys., żeby się tam przenieść. Tutaj (przy Bawełnianej właśnie - przyp. AS) od zawsze istniały firmy, jeździły samochody ciężarowe, kiedyś była tu przecież rzeźnia, a więc były nieprzyjemne zapachy i nikomu to nie przeszkadzało. Teraz nagle jest jakieś wielkie halo, że my jeździmy. Musimy przecież gdzieś jeździć - mówi Marzena Gajda. - Ciągle jesteśmy zapraszani do Urzędu Miasta na rozmowy i konsultacje. Mąż składa propozycje, ale jakoś nie jest to pozytywnie przyjmowane, aby nam - firmie - pomóc, ale przede wszystkim mieszkańcom, bo zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy uciążliwym sąsiedztwem. Chętnie sami byśmy się stąd wynieśli, ale nie jest to takie proste, jak mogłoby się wydawać. Wszystko wiąże się z finansami, a miasto nie podchodzi przychylnie do naszych propozycji. Mąż podczas kilku już rozmów proponował, żeby może zniesiono nam podatek od środków transportu i od nieruchomości. Płacimy bardzo wysokie podatki, jest to ok. 60 tys. rocznie, ta kwota byłaby sporą inwestycją w nową działką. Na razie nie byliśmy wzywani na rozmowę, więc nie wiemy, jaka będzie decyzja miasta. Zaproponowaliśmy też wytyczenie jednej ulicy, która zawsze była drogą dojazdową (kiedy była tu jeszcze rzeźnia), a była to ul. Rzeźnicza. Okazało się, że właśnie Rzeźnicza jako pierwsza ma postawiony znak zakazu dla ciężarówek, bo ktoś to sobie wywalczył. Jeżeli nie będziemy mieli żadnej drogi dojazdowej, to będziemy dostawać mandaty, których nie przyjmiemy i sprawy będą kierowane do sądu. Była już taka sprawa, sąd przyznał nam rację, bo przecież do firmy musimy dojechać. W ten sposób koło się zamyka. Najprostsza i najlepsza droga to Rzeźnicza. Jeśli nie byłoby tam zakazu, to w ogóle nie musielibyśmy wjeżdżać w Bawełnianą.
Mieszkańcy szykują się do blokady dróg, zapewniając jednocześnie, że to nie z firmą mają problem, ale z Urzędem Miasta.