- Groźny wypadek przy dworcu PKP w Piotrkowie. Mężczyzna po zderzeniu z volkswagenem wpadł w wiatę autobusową
- Konferencja prasowa prezydenta Piotrkowa
- Jesienny koncert w piotrkowskim MOK-u
- 17 mln na Centrum Świętego Mikołaja w Wolborzu
- Dzień Pracownika Socjalnego. Statuetki dla MOPR i PCPR w Piotrkowie
- Podsumowali tegoroczną kwestę
- Kto zostanie mistrzem gminy Sulejów?
- Problem mieszkańców bloków w Woli Krzysztoporskiej
- Szukali ciała w dawnym szpitalu
Zła jakość paliwa przyczyną utraty gwarancji
Renaulta thalię pan Stanisław kupił w piotrkowskim salonie ACS Szlawski pod koniec kwietnia 2004 roku. Niespełna dwa lata później, gdy próbował uruchomić silnik, stwierdził, że pracuje on detonacyjnie i przyspiesza obroty na biegu jałowym, a ponadto gaśnie. Samochód miał wówczas na liczniku niecałe 21 tys. kilometrów. Usterkę zgłosił w serwisie, jednak komputer nic nie wykazał, a silnik uruchamiał się bez zarzutu. Pan Stanisław odjechał, ale kilkanaście dni później nie mógł już ruszyć z garażu. Samochód trzeba było holować do serwisu.
- Pokazono mi słoik z ciemną cieczą i oświadczono, że to paliwo z filtra mojego samochodu i że to ono było przyczyną awarii pompy wtryskowej, którą w takiej sytuacji mogą wymienić odpłatnie - relacjonuje pan Stanisław. - Serwis odmówił jednak opróżnienia zbiornika z paliwa, zrobiłem to w innym prywatnym warsztacie i było czyste - zapewnia i pokazuje zbiornik, w którym trzyma je do dziś. Twierdzi, że samochód tankował na renomowanych stacjach. - Jeśli w filtrze była łyżka stołowa błota, to w zbiorniku powinno go być teoretycznie kilka kilogramów, przecież to absurd - denerwuje się kierowca. - Ostatecznie żona zapłaciła za naprawę, ale musieliśmy wziąć kredyt, który spłacamy do tej pory. Nie było nas stać, żeby wytoczyć serwisowi proces.
Na nic zdały się interwencje w centrali Renault. - Zgodnie z warunkami gwarancji Renault, nie obejmuje ona uszkodzeń powstałych wskutek stosowania paliwa niewłaściwej jakości, a tym samym nie ma możliwości rozliczenia naprawy w koszty gwarancji Renault - mówi Piotr Bucki z Renault Polska Sp. z o.o. Firma podkreśla jednak, że nie prowadzi usług serwisowych i nie jest stroną w tej sprawie, bo każdy autoryzowany partner marki prowadzi samodzielną działalność gospodarczą i jest odpowiedzialny za usługi.
Stefan Szlawski, właściciel serwisu, zapewnia, że w wypadkach spornych zawsze stosuje procedurę polegającą na pobraniu próbek paliwa i przesłaniu ich do analizy, przeprowadzananej w specjalistycznym laboratorium w Koluszkach. Kosztuje 700 złotych. Według właściciela serwisu, pan Gałas nie zgodził się jednak na to. - W tym okresie często zdarzały się uszkodzenia pomp, bo wchodziły silniki typu comon-rail z wtryskiem, gdzie układ pompy i wtryskiwaczy są smarowane paliwem. Dlatego tak ważna jest jego jakość. Tymczasem wielu kierowców lało do baków oleje przeznaczone do ciężarówek albo olej opałowy - podkreśla Szlawski. - Wtedy co tydzień auta były zatarte. Pytałem tego pana o rachunki lub choćby paragony na zakup paliwa, ale nie miał i nie potrafił wskazać, gdzie tankował.
Marek Sowiński z Piotrkowa, który pokonuje rocznie około 40 tys. km, podkreśla, że zawsze bierze rachunki za tankowanie. - Po to, żeby w razie gdyby coś wysiadło nikt mi nie zarzucił, że leję do baku paliwo niewiadomego pochodzenia - dodaje.
Bogdan Wężyk, kierownik stacji obsługi pojazdów w Piotrkowie, uważa, że jedyna rada to tankowanie na markowych stacjach, a zbieranie rachunków ma sens o tyle, o ile jest na nich numer rejestracyjny naszego auta. Dodaje, że zawsze można prosić o opinię rzeczoznawcę samochodowego, który określi, jaka była przyczyna uszkodzenia. - Co bym zrobił, gdyby mnie taka historia spotkała? - mówi Wężyk. - Postraszyłbym w serwisie, że poddam paliwo analizie i jeśli okaże się, że jest dobre, serwis poniesie skutki nie tylko wymiany części, ale również wprowadzenia mnie w błąd, a ja będę dochodził roszczeń.
Marek Obszarny POLSKA Dziennik Łódzki