To już osiemnaście lat
Pani Aurelia jest pogodna i wiecznie uśmiechnięta. Gdy wchodzę do jej szpitalnej sali, od razu zrywa się z łóżka i cieszy się, że przyszedłem na rozmowę. - I jak się pani czuje po operacji? - pytam. - Dobrze, bardzo dobrze – mówi z entuzjazmem. Dodaje przy tym, że jest chyba rekordzistką, jeżeli chodzi o długość życia z rozrusznikiem (potwierdza to pielęgniarka z piotrkowskiego Ośrodka Stymulacji Serca). - Pierwszy stymulator miałam wszczepiony w 1993 roku – czyli 18 lat temu. I to pozwoliło mi na normalną egzystencję. Uważam, że bez wątpienia zawdzięczam to wspaniałym fachowcom oddziału kardiologii oraz wszczepionemu odpowiedniemu sprzętowi. Oczywiście co jakiś czas musiałam przyjeżdżać na kontrole i teraz już na drugą wymianę rozrusznika. Ale to żaden problem – mówi pani Aurelia z Drzewicy.
Żyć nie umierać
- Na co dzień wykonuję normalne prace domowe i w przydomowym ogródku. Do tego jestem szczęśliwą babcią dwóch wnuczek. Wiadomo, są również ograniczenia. Nie dzwonię z telefonu komórkowego, nie używam mikrofalówki, nie otwieram maski samochodu, kiedy silnik jest włączony – to wszystko może zaszkodzić mojemu zdrowiu. Bardzo muszę uważać na sprzęt elektryczny – czajnik, odkurzacz. Mój mąż - elektryk dba o odpowiednią izolację tego sprzętu, ponieważ każde “kopnięcie” może się dla mnie źle skończyć – w najlepszym wypadku tylko rozrusznik się popsuje. Nie używam też suszarki do włosów. Ale specjalnie się tym wszystkim nie przejmuję – po prostu trzeba trochę o tym myśleć i uważać. Razem z mężem możemy cieszyć się życiem. Chodzimy na spacery – uprawiam nawet nordic walking, ale broń Boże w burzową pogodę. Codziennie rehabilituję się pod okiem córki naukowca. Usprawniam układ oddechowy, pracę serca i odpowiednich mięśni. Wszystko po to, by wygrać nie jak Justyna Kowalczyk medale, ale jak najdłuższe życie w zdrowiu. Wierzę, że te dodatkowe 18 lat życia w dobrej kondycji zawdzięczam przede wszystkim wspaniałej fachowości lekarzy piotrkowskiego oddziału przy Roosevelta, przyjaznej atmosferze i wspaniałemu personelowi medycznemu – dodaje.
Tak się składa, że Powiatowy Zespół Opieki Zdrowotnej może pochwalić się nie tylko pacjentką o tak długim okresie życia z rozrusznikiem, ale również ważną okrągłą rocznicą. Już za kilka miesięcy szpitalny Ośrodek Stymulacji Serca obchodzić będzie 25-lecie istnienia.
- Mam nadzieję, że nowy rozrusznik pozwoli mi dożyć w dobrej kondycji co najmniej 30-lecia Ośrodka Stymulacji Serca, a może nawet 25-lecia wszczepienia mi stymulatora – uśmiecha się pani Aurelia.
*imię na prośbę rozmówcy zostało zmienione
***
- Oficjalne otwarcie Ośrodka Stymulacji Serca na Oddziale Kardiologii szpitala przy ul. Roosevelta w Piotrkowie nastąpiło 7 kwietnia 1986 roku (w Dzień Służby Zdrowia). Pierwsze wszczepienie stymulatora odbyło się już 29 kwietnia tego samego roku. Liczba pacjentów z roku na rok systematycznie rosła – z tego się bardzo cieszyliśmy. Wówczas był to ośrodek bardzo potrzebny na naszym terenie (w Polsce były tylko 32). Teraz jest ich o wiele więcej - wspomina lek. med. Witold Orski – założyciel Ośrodka Stymulacji Serca.
***
Piotrkowski OSS wszczepił już 5914 stymulatorów serca.
2006 – 315
2007 – 311
2008 – 382
2009 – 415
2010 – 391
Mimo że wszczepiania rozruszników dokonuje się obecnie w wielu miejscach w kraju, to piotrkowski ośrodek w Powiatowym Zespole Opieki Zdrowotnej jest bardzo ceniony. To tutaj przyjeżdżają pacjenci z całego regionu łódzkiego. - Zajmujemy medalową pozycję w województwie pod względem wszczepiania rozruszników. To bardzo dobry wynik. Przeliczając liczbę operacji na dni robocze – wychodzi około dwóch wszczepień dziennie - mówi dyrektor placówki, Paweł Banaszek.