- Pierwsza zasada komunikacji społecznej mówi o tym, że należy się wyróżniać. Nie jest to więc nic nadzwyczajnego, że nazwy są dziwne, niespotykane, oryginalne – twierdzi Arkadiusz Adamczyk z Zakładu Doktryn Politycznych i Dyplomacji Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego w Piotrkowie. - Jaki poziom komitetów wyborczych, taki poziom nazwy - wyjaśnia. - Czasami nazwy tylko z pozoru mogą wydawać się śmieszne. Kiedyś naśmiewano się z Samoobrony, a jak się później okazało, był to jeden z najbardziej nośnych i chwytliwych szyldów marketingowych w polityce ostatniego okresu – kontynuuje Arkadiusz Adamczyk.
- Przy zgłaszaniu, nazwy weryfikował program informatyczny – tłumaczy Teresa Senderecka, dyrektor Krajowego Biura Wyborczego w Piotrkowie. - Nazwy nie mogły się powtarzać czy być wulgarne. Komitety przyjmowały zazwyczaj nazwy lokalne, przyjazne we własnym mniemaniu – kończy dyrektor.
Jeden z komitetów nazywa się “Las”, ale chyba nie wszyscy piotrkowianie wiedzą, o co chodzi. - Dla mnie może się on nazywać i taboret. Nic mi to nie mówi – komentuje mieszkaniec miasta.
- Przy doborze nazwy trzeba uważać, ponieważ można nią sobie zaszkodzić – tłumaczy Arkadiusz Adamczyk. - Np. komitet “Teraz my” to dla mnie samobój, który pokazuje, że nie mamy pomysłu, ale chcemy dojść do władzy na szczeblu lokalnym.
Zapytani piotrkowianie również twierdzą, że ta nazwa nie przypadła im do gustu.
- Często zdarzają się też hasła, nazwy nietrafione – kontynuuje Adamczyk. - Jeden z komitetów wyborczych ma hasło żywo przypominające hasło konkurentów, które już funkcjonuje od jakiegoś czasu, jest kojarzone z inną opcją i niekoniecznie może przynieść polityczne efekty zgodne z oczekiwaniami ich twórców – uściśla. Nazwy nie mogą być też bezpodstawne. – Ci, którzy wymyślają nazwy, muszą czuć grunt lokalny. Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej – mówi Adamczyk. - Chyba że ktoś niepoważnie traktuje swój udział. Nietrafiona nazwa to taka, która obraża, wywołuje podziały (od razu pewna grupa wskazuje, że ten elektorat nas nie interesuje). Na to mogą sobie pozwolić duże partie polityczne o wykrystalizowanym wizerunku, a nie małe komitety – podkreśla dr Adamczyk. - Nie najlepsze nazwy to też te odnoszące się do wszelkich skojarzeń grup mniejszościowych i do skojarzeń seksualnych – kończy.
I trudno się z tym nie zgodzić. Piotrkowianie pytani np. o komitet “Zróbmy to razem” czerwienią się i uśmiechają, inni wprost mówią, że nazwa im się w szczególny sposób kojarzy.
Joanna Szczepańska