Wynik spotkania otworzył Mateusz Jankowski, ale już po chwili był remis po rzucie Krzysztofa Żyszkiewicza. Raz jeszcze do bramki trafił Jankowski, a na 2:2 wyrównał Piotr Rutkowski. Pierwsze minuty były wyrównane, ale od stanu 5:5 przewagę zaczęli sobie budować gospodarze. Prowadzili różnicą 3-4 bramek, a do przerwy zeszli z wynikiem 16:13.
Druga połowa przyniosła zupełny zwrot sytuacji. To Piotrkowianin przejął inicjatywę, a Śląsk zupełnie się pogubił. Nasz zespół szybko odrobił straty (18:18), a następnie wyszedł na prowadzenie. W 49. minucie było 23:19. I wtedy znów nastąpił zwrot sytuacji. Po karze dla Marcela Filipowicza Śląsk zaczął odrabiać straty. Gospodarze niesieni dopingiem publiczności wygrywali już nawet dwoma trafieniami (26:24), ale nie dowieźli zwycięstwa. Mało tego - to Piotrkowianin powinien zainkasować trzy punkty. Kontaktową bramkę rzucił Marcin Szopa, do wyrównania doprowadził Rutkowski, a w ostatniej akcji meczu, po stracie Śląska, stuprocentowej sytuacji nie wykorzystał Patryk Mastalerz. W rzutach karnych emocji już nie było. Lepiej siódemki egzekwował Śląsk (3:1) i dwa punkty zostały w Hali Orbita.
Śląsk Wrocław - Piotrkowianin 26:26 (16:13) - rzuty karne 3:1
Piotrkowianin: Chmurski (33 procent), Lewandowski (0 procent) - Rutkowski 8, Żyszkiewicz 5, Marcin Matyjasik 3/1, Szopa 3/1, Kowalski 3, Grzesik 2, Mastalerz 2, Wadowski, Jurczenia, Krajewski, Filipowicz, Pożarek.
Rzuty karne: 2/4
Kary: 10 min (Wadowski, Wawrzyniak, Filipowicz, Rutkowski, Kowalski)
Czerwona kartka: Wadowski