Generalnie to jest dobrze. Szybko się przyzwyczailiśmy. Dla nas nie ma w zasadzie żadnej różnicy. Tak jak się uczyliśmy, tak się uczymy i tutaj. Brakuje mi tylko obiadów w dawnej szkole, bo były pyszne – tak o przeprowadzce do nowej placówki mówi jedna z uczennic siódmej klasy Szkoły Podstawowej nr 12. Klasy siódme, podobnie jaki czwarte, piąte i szóste uczą się aktualnie w budynku piotrkowskiej filii Uniwersytetu Jana Kochanowskiego. Tam na potrzeby szkoły zaadaptowano klasy i aule. Wszystko po to, aby dzieci mogły chodzić do szkoły na ósmą rano. Właśnie w budynku UJK spotkaliśmy Łukasza Jakubowskiego, wicedyrektora dwunastki, który pod nieobecność dyrektor szkoły (przebywa na rocznym urlopie zdrowotnym – red.) kieruje placówką.
Na ten moment nie dostaje sygnałów, że coś nie działa. Kadra pedagogiczna czuwa nad tym, aby zapewnić dzieciom bezpieczeństwo i pomagać przy problemach organizacyjnych. Zaczynamy trzeci tydzień działalności w nowych miejscach. Myślę, że większość dzieci już do tej zmiany przywykła. Może nie jest to tak komfortowe, jak przebywanie w swojej placówce, natomiast na ten moment funkcjonuje to w miarę dobrze – wskazuje Łukasz Jakubowski i dodaje, że niekiedy otrzymuje od rodziców wiadomości z sugestiami dotyczącymi ewentualnych zmian. - Jeśli jesteśmy w stanie je wprowadzić, to dla usprawnienia funkcjonowania w tych poszczególnych placówkach, staramy się to robić – mówi.
Tuż po przeprowadzce najwięcej kontrowersji wzbudziła aula UJK, która przedzielona była parawanami. Pojawiały się sugestie, że dzieci nie mają tam odpowiedniego komfortu pracy.
Kiedy tak przygotowywaliśmy te salę, chodziło nam przede wszystkim o to, aby uczniowie kończyli lekcje maksymalnie wcześnie, czyli około godziny szesnastej. Bez tych czterech sal przebywanie dzieci w tym budynku niestety by się wydłużyło. W ostatnim czasie udało nam się wyłuskać dwie dodatkowe sale. W związku z tym część zajęć z auli została przeniesiona do tych sal. Myślę, że dzięki temu zabiegowi komfort pracy tam się poprawił – wskazuje wicedyrektor „dwunastki”.
Przy rozmieszczeniu dzieci w innych placówkach najważniejsze było zachowanie dopołudniowych godzin zajęć lekcyjnych.
To był dla nas priorytet. Zgodnie z wolą rodziców staraliśmy się zadbać o to, aby te godziny były optymalne. Oczywiście musieliśmy się dostosować do planów zajęć innych placówek, w których pracują nasi nauczyciele. W związku z tym nie zawsze mogliśmy wybrnąć tak, żeby te godziny były naprawdę wczesne. Większość naszych uczniów tutaj w UJK kończy o godz. 15:55, natomiast klasy ósme, które są w ZSP nr 2 zajęcia kończą o godz. 14:20 – wylicza Łukasz Jakubowski.
Przeprowadzka dzieci z „dwunastki” była wyzwaniem także dla kierujących placówkami, w których teraz przebywają uczniowie z modernizowanej szkoły.
Doszło do reorganizacji pracy filii. Udało nam się wygospodarować jedno piętro w budynku B. To jest kilkanaście pomieszczeń dydaktycznych. Dzieci mogą korzystać z szatni. Zapewniliśmy im także osobne wejście do budynku. Współpraca jest bardzo sympatyczna. Co 45 minut słyszymy radosne okrzyki kończące kolejną lekcję, ale myślę, że wszyscy się już do tego przyzwyczaili – mówi Jacek Bonarek, dziekan piotrkowskiej filii Uniwersytetu Jana Kochanowskiego.
Co 45 minut w sposób naturalny dzwonki rozbrzmiewają natomiast w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 2 i właśnie w ten rytm funkcjonowania szkoły weszły klasy ósme.
W naszej szkole mamy dziewięć oddziałów klas ósmych. Jest to około 300 uczniów. Przyjęliśmy ich tak naprawę jak swoich uczniów. Są tutaj mile widziani i naprawdę jesteśmy szczęśliwi, że możemy ich u siebie gościć – mówi Lidia Łopusiewicz, dyrektor „Piomy”.
W tej szkole wpadli także na ciekawy pomysł wzajemnej integracji obu placówek. Wykorzystując trwające Mistrzostwa Świata w placówce zrobiono strefę mundialową, gdzie wspólnie można oglądać mecze i wymieniać się poglądami na temat występów poszczególnych reprezentacji.
Wiemy, że ten pomysł strasznie się naszym młodszym kolegom spodobał i pomógł w aklimatyzacji w tej szkole. To jest najważniejsze. Chcemy im pokazać, jak możemy razem w tej szkole funkcjonować. Szkoła jest dość duża, więc czasami musieliśmy nieco pomagać w odnalezieniu się na korytarzach, ale to tylko kwestia przyzwyczajenia się – mówią przedstawiciele samorządu uczniowskiego. Planów na wspólną integrację mają dużo więcej. - Chcemy zrobić zawody między klasami, m. in. w piłkę siatkową. Mamy w zamyśle także kilka większych i mniejszych inicjatyw, które myślę, że będą nie tylko medialne, ale także bardzo ciekawe – dodają.
Dzieci, które w tym całym zamieszaniu są najważniejsze, sobie poradziły. Przeprowadzka szkoły jest bez wątpienia logistycznym wyzwaniem dla nauczycieli, którzy muszą przemieszczać się w ciągu dnia między różnymi budynkami. To także duża uciążliwość dla rodziców, którzy swoje pociechy muszą wozić na drugą stronę miasta. Ci, których spotkaliśmy pod szkołami, nie chcieli się wypowiadać. Wskazywali tylko, że łatwo nie jest, ale muszą jakoś ten rok wytrzymać.
Wszyscy liczą na to, że inwestycja nie będzie się przeciągać, a ten trudny stan potrwa wyłącznie do czerwca. Wówczas, już od nowego roku szkolnego, uczniowie wrócą do swojego nowego budynku, który bez wątpienia będzie wyglądał zupełnie inaczej niż przed rozpoczęciem remontu.