Lokalne placówki opiekuńcze dają miłość tam, gdzie jej najbardziej brakuje

Niedziela, 09 października 20220
Choć nie mają peleryn, masek i nadprzyrodzonych mocy, to każdego dnia są bohaterami. Cichymi herosami, którzy niosą miłość tam, gdzie jej najbardziej potrzeba – dają ją dzieciom. Tym małym istotom, które nie znalazły ciepła tam, gdzie powinno być go najwięcej – w domu rodzinnym.
fot.: archiwum prywatne fot.: archiwum prywatne

Najważniejsze są dzieci – to zdanie powtarza prawie każdy rodzic. W przeszłości mody na wychowanie młodego pokolenia były różne, ale obecnie dominująca jest tendencja stawiania dzieci na pierwszym miejscu. To pod nie układa się życie i sprawy dnia codziennego, to ich potrzeby zaspakajane są w pierwszej kolejności, to o nie martwimy się przede wszystkim, kiedy myślimy o przyszłości. Dzieci są dziś oczkiem w głowie rodziców i dziadków. Tak żyje i czuje większość z nas, bo też nie wyobraża sobie tego inaczej. W cieniu tej miłości, gdzieś na marginesie wszystkiego, co chcemy dostrzegać, są jednak najmłodsi, którzy znają tylko inne życie. Dni, w których uścisk mamy czy taty byłby największym skarbem. Skarbem, na który często nie mogą liczyć… Akceptację, miłość i zainteresowanie te dzieci znajdują często dopiero w miejskich placówkach. Z Anną Boduch, dyrektor Pogotowia Opiekuńczego oraz Danutą Malik, dyrektor Domu Dziecka w Piotrkowie rozmawialiśmy o blaskach i cieniach tej pracy i radości z każdego – nawet najmniejszego sukcesu – ich podopiecznych.

 

Z miłości do dzieci

 

Pogotowie Opiekuńcze było kiedyś placówką interwencyjną, dziś pełni funkcję także domu dziecka. - Kiedyś przyjmowaliśmy dzieci tylko w sytuacjach kryzysowych, a następnie były one przekazywane do innych miejsc. Od pewnego czasu pełnimy również funkcję placówki socjalizacyjnej. Nasi wychowankowie są u nas do momentu, kiedy znajdą się w rodzinie zastępczej, usamodzielnienia się lub – i to jest sytuacja najfantastyczniejsza – kiedy mogą wrócić pod opiekę swoich rodziców – mówi Anna Boduch. Z biegiem lat zmieniła się także rola Domu Dziecka, który znajduje się przy ul. Wysokiej. Większości piotrkowian kojarzy on się z domem małego dziecka. Teraz jest jednak inaczej. - Od momentu wejścia w życie ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej, obowiązuje nas takie samo prawo i takie same przepisy, jak pogotowie opiekuńcze. U nas też są dzieci dorosłe. Biorąc pod uwagę historyczne uwarunkowania i kwestie logistyczne, jesteśmy przygotowani na to, żeby mogły przebywać u nas dzieci młodsze. Są oczywiście też dzieci starsze, które chodzą już do szkoły – mówi Danuta Malik, dyrektor domu dziecka.

 

Do tych placówek trafiają dzieci, które muszą opuścić swoją rodzinę. Taka decyzja przez sąd jest często wprowadzona na określony okres, a jej powody są różne. Mogą one wynikać zarówno z problemów z dorosłymi, jaki w przypadku problemów opiekuńczych czy wychowawczych. Jak wskazują nasze rozmówczynie, po zażegnaniu sytuacji kryzysowych, jest szansa powrotu dzieci do swojego rodzinnego gniazda. Bywa także zupełnie odwrotnie, ale najgorzej jest, kiedy dzieci wracają do domu, a po chwili służby socjalne znów muszą je stamtąd zabrać. - To jest dla wszystkich pracowników bardzo trudna sytuacja, a przede wszystkim trauma dla samych dzieci.  Najpierw jest radość i szczęście, że wracają do domu, do rodziców. Potem konieczność powrotu do pogotowia czy domu dziecka. To dla nich traumatyczne – mówi Anna Boduch i podkreśla, że mimo dobrych warunków w placówce, dzieci zawsze tęsknią za domem i rodzicami. - Ten dom rodzinny dziecko zawsze traktuje jak swoje miejsce na ziemi i tam chce być – podkreśla. Danuta Malik zwraca z kolei uwagę, że zdarzają się sytuacje interwencyjne, w których trzeba szybko zabrać najmłodszych z domu. - Bywa, że jest to na prośbę samych dzieci. Proszą o zabranie, bo nie chcą być w tym miejscu, w którym są. Dla pracowników jest to bardzo przykre, nawet wstrząsające. Każda sytuacja jest inna i nie da się do tego przywyknąć. To nie jest praca, którą zostawia się pod danym adresem. Nie da się wrócić do domu i o tym nie myśleć. To naturalne, że rodzi się więź pomiędzy wychowankami a wychowawcami. Nie da się tego ograniczyć czasowo – podkreśla.

 

Podopieczni wracają… i dziękują

 

Łzy smutku, ale i wzruszenia, czy radości są w tej pracy nader częste. Jednym z powodów do największej satysfakcji i szczęścia, są momenty, w których byli podopieczni wracają do pogotowia czy domu dziecka, aby powspominać i podziękować podopiecznym za miłość i opiekę, którą w tych miejscach otrzymali. Danuta Malik wspomina, że jeszcze przed okresem pandemii nie było wakacji, aby do domu dziecka nie przyjechał były podopieczny, który mieszka za granicą, ponieważ tam znalazł rodzinę adopcyjną. Niedawno taka sytuacja miała także miejsce w Pogotowiu Opiekuńczym. - To była adopcja rodzeństwa, która miała miejsce dwanaście lat temu. Odwiedził nas – już teraz – młody mężczyzna wraz ze swoją dziewczyną. Bardzo miło wspominaliśmy ten czas, kiedy tutaj byli. Na Skype’ie połączyliśmy się z rodzicami adopcyjnymi. Było bardzo sympatycznie. Chętnie chodził po mieście i odwiedzał te miejsca, w których przebywał. Było to ogromne przeżycie dla nas wszystkich – wspomina Anna Boduch.

 

W związku z sytuacją na wschodzie w placówkach pojawiają się też dzieci z Ukrainy. To oczywiście przysparza dodatkowych komplikacji, choć z nimi także piotrkowscy pracownicy starają sobie radzić. - To był nasz wspólny wysiłek, ale poradziliśmy sobie całkiem nieźle. Nie wiedzieliśmy, jak będzie z barierą językową, ale pomogła znajomość języka rosyjskiego. Dzieci  też nieźle mówiły po polski. Staraliśmy sobie wzajemnie pomóc i całkiem nieźle się to udało – wspomina dyrektor Boduch.

 

Szansą rodzina zastępcza

 

Dla wielu z tych dzieci szansą na życie w rodzinie jest adopcja lub przyjęcie przez rodzinę zastępczą. Wspólnie z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Rodzinie oraz radiem Strefa FM rozpoczęliśmy kampanię promującą taką formę pracy i opieki nad najmłodszymi. Jak mówią nasze rozmówczynie, dla wielu ich podopiecznych rodzina zastępcza byłaby idealnym rozwiązaniem trudnej sytuacji w życiu. -  Szukamy rozwiązań, które by spowodowały, żeby taka rodzina mogła się znaleźć. To zawsze najlepsze rozwiązanie dla wychowanka – mówi Anna Boduch. - Praca z takimi dziećmi jest trudna, ale z drugiej strony daje ogrom satysfakcji. Każdy jeden sukces: zdrowotny, wychowawczy, czy szkolny to ogromna radość. W tym wszystkim najważniejszy jest czas dla dzieci. Poświęcenie im uwagi jest tym, czego najbardziej potrzebują. To świadczy o potrzebie przynależności. Trzeba poświęcać im uwagę, bo chcą być kimś ważnym – podsumowuje Danuta Malik.


Zainteresował temat?

0

0


Zobacz również

Komentarze (0)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Na tym forum nie ma jeszcze wpisów
reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat