Na tę nietypową sytuację uwagę zwrócił m.in. miejski radny Dariusz Cecotka.
To nie jest rower miejski, tylko rower fruwający. W urzędzie słyszę cały czas, że miasto nie ponosi żadnych kosztów za zniszczenia, czy zaginięcia rowerów. Być może na tę chwilę tak jest, ale pod koniec umowy operator wystawi nam rachunek za te kwestie. To niejedyny rower, który jest traktowany nie tak jak powinien. Na os. Wyzwolenia niektóre pozbawiono nawet numerów identyfikacyjnych i prywatnie wykorzystuje je obecnie młodzież. Według operatora, koszt takiego jednośladu to około 4 tys. zł
Radny Cecotka zapewnił też w mediach społecznościowych, że wezwał do parku Poniatowskiego strażników miejskich, by rower z powrotem wrócił na ziemię. Udaliśmy się na miejsce i okazało się, że rzeczywiście wszystkie drzewa są wolne od dwukołowców. Dowiedzieliśmy się jednak na czym polegała interwencja strażników.
Mamy tu do czynienia z chuligaństwem. Pewnie ten kto to zrobił dobrze się przy tym bawił, ale absolutnie nie ma się czym chwalić. Nasz dyżurny otrzymał zgłoszenie w tej sprawie i oczywiście wysłał na miejsce patrol. Strażnicy rzeczywiście zastali tam opisywany, niecodzienny widok. W związku z tym powiadomiona została firma, która zajmuje się obsługą miejskich rowerów, której pracownicy wszczęli swoje procedury - mówi Jacek Hofman, komendant Straży Miejskiej w Piotrkowie Trybunalskim.
Park Poniatowskiego nie jest objęty monitoringiem miejskim. To dlatego, że bogate zadrzewienie tego terenu i tak nie pozwalałoby na skuteczną obserwację. Sprawcy będą jednak poszukiwani.