Uszkodził samochód przez dziurę w jezdni. Od roku walczy o odszkodowanie

Tydzień Trybunalski Poniedziałek, 09 kwietnia 201816
Dla Łukasza i jego rodziny to była wyjątkowo pechowa wyprawa. W piątkowy wieczór, tuż przed długim weekendem majowym, z żoną i synkiem postanowił wybrać się na krótki urlop. Pokonując remontowaną S8, wjechał w głęboką na kilkanaście centymetrów, wypełnioną wodą dziurę. Obok znajdował się duży betonowy element, zapewne pozostawiony przez robotników. Ani dziura, ani betonowa konstrukcja nie były oznaczone. Efekt to uszkodzone opony i felgi w samochodzie. Łukasz i jego rodzina musieli oczywiście zmienić plany weekendowe. Piotrkowianin do dziś czeka na odszkodowanie.
Uszkodził samochód przez dziurę w jezdni. Od roku walczy o odszkodowanie

Do zdarzenia doszło 28 kwietnia 2017 r. na wysokości miejscowości Krze Duże na 421. kilometrze remontowanej drogi S8. Łukasz jechał z rodziną swoim peugeotem z Warszawy w kierunku południowym. Ruch w tym miejscu odbywał się jednym pasem w każdym kierunku. Na trasie, ze względu na zbliżający się długi weekend majowy, był bardzo duży ruch, w efekcie mimo ograniczenia do 60 km/h, samochody poruszały się z prędkością nie większą niż 30-40. - Po prawej stronie pasa tuż przy krawędzi jezdni znajdowała się duża dziura wypełniona wodą, głębokości kilkunastu centymetrów - wspomina wydarzenia sprzed niespełna roku mieszkaniec Piotrkowa. - Koło dziury pozostawiony został duży element z betonu. Ani dziura, ani betonowa konstrukcja nie zostały w żaden sposób zabezpieczone. Brak było informacji o uszkodzonej nawierzchni, brak było jakiegokolwiek znaku ostrzegawczego. Kilkadziesiąt metrów za dziurą byłem zmuszony do zatrzymania, dalsza jazda okazała się niemożliwa.

 

Po zatrzymaniu samochodu Łukasz zauważył, że przed nim stoją już dwa inne samochody, których kierowcy również nie zauważyli dziury. Okazało się, że powietrza nie ma w obu oponach peugeota, a jedna z opon jest rozdarta. A ponieważ Łukasz tego dnia podróżował z żoną i 3-miesięcznym synem, do tego pogoda była fatalna, zdecydował się od razu zadzwonić na numer infolinii ubezpieczyciela. Zgłosił sprawę, podał dokładną lokalizację. Po 30 minutach otrzymał telefon od kierowcy lawety, który już zmierzał w jego kierunku. W międzyczasie liczba samochodów, które zostały unieruchomione z powodu dziury wzrastała. Po prawej stronie pasa w sumie ustawiło się ich kilkanaście. Na miejsce przyjechała policja z Żyrardowa.

 

Po kolejnych 30 minutach dotarła laweta, zabrała peugeota, jednak w kabinie było za mało miejsc, kierowca zostawił więc Łukasza z rodziną na najbliższej stacji paliwowej. - Otrzymaliśmy instrukcje, że mamy czekać na przyjazd kolejnego samochodu z kierowcą, który miał nas zawieźć bezpośrednio do teściów do Piotrkowa. Padał deszcz, było zimno, poszliśmy więc do KFC. Po godzinie oczekiwania skontaktował się z nami inny kierowca z tej samej firmy współpracującej z ubezpieczycielem, miał nas zawieźć do Piotrkowa Trybunalskiego. Powiedział, że kiedy po nas jechał, wpadł... w tę samą dziurę – opowiada Łukasz. - Uszkodził felgi i opony, nie był w stanie do nas dotrzeć.

 

Zrobiło się późno. Kiedy KFC zamknięto, Łukasz – nie mając innego wyjścia - przeniósł się z rodziną na stację paliw. Tam postanowili zaczekać na teścia.

Wszyscy dotarli do Piotrkowa grubo po północy.

 

Rano Łukasz zaczął szacować straty. Pożyczył samochód od teścia i pojechał do zakładu wulkanizacyjnego. Okazało się, że obie felgi są mocno wygięte i nie ma możliwości ich wyprostowania, dodatkowo opony były pęknięte w więcej niż jednym miejscu, nie było sensu, by je łatać. - Chciałem skorzystać z samochodu jeszcze tego samego dnia, przeszukałem więc internet, skontaktowałem się ze sprzedawcą, który wystawił najtańszy komplet felg z oponami pasujący do mojego samochodu. Autem teścia pojechałem za Bełchatów, kupiłem używany zestaw felg razem z używanymi oponami. Musiałem działać szybko, sytuacja rodzinna nie pozwalała mi zostać bez samochodu i czekać na ocenę szkody. Ani ja, ani żona nie mamy innego samochodu.

 

Za felgi wraz z oponami Łukasz zapłacił 1 800 zł. Za wymianę kół (felgi nieprzelotowe) - 100 zł.

Za benzynę (krążył przecież na trasie: Piotrków Trybunalski – Radziejowice-Parcel – Piotrków Trybunalski – okolice Piotrkowa Trybunalskiego – Piotrków Trybunalski – Bełchatów – Piotrków Trybunalski – okolice Piotrkowa Trybunalskiego – Piotrków Trybunalski – Łódź – Piotrków Trybunalski) kolejne 200 zł.

 

Kto powinien zwrócić Łukaszowi poniesione koszty? Zarządcą drogi jest Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad i właśnie tam zgłosił się w pierwszej kolejności. Kolejny krok to pismo do ubezpieczyciela GDDKiA. Kiedy i ten adres okazał się niewłaściwy, Łukasza skierowano do biura budowy Strabagu, firmy odpowiedzialnej za remont na S8. - Później okazało się, że to biuro budowy zmieniło adres, wysłałem więc pismo do centrali Strabagu w Pruszkowie – mówi.

 

Trochę to wszystko trwało w efekcie pismo pod właściwy adres, czyli do Pruszkowa, wysłane zostało w grudniu 2017 r.

Łukasz wystąpił do Strabagu o zwrot 2100 zł. - Nie ująłem w tym kosztów holowania, kosztów ubezpieczenia, które ponoszę i do którego skorzystania zostałem zmuszony, kosztów wynikających z czasu poświęconego na likwidację tej szkody, strat spowodowanych zmęczeniem, niewyspaniem – zaznacza.

 

W związku z tym, że Łukasz nie mógł doczekać się na odpowiedź na swoje pismo, poprosił o interwencję naszą redakcję, bo jak sam mówi, ma już dość chodzenia od drzwi do drzwi. - Najpierw pismo do Generalnej Dyrekcji, tam po zapoznaniu ze sprawą odsyłają mnie do swojego ubezpieczyciela, ubezpieczyciel odpisuje, jakie dokumenty muszę dostarczyć, dostarczam wraz z kolejnym pismem, ale po zapoznaniu się ubezpieczyciel stwierdza, że jednak temat jest po stronie wykonawcy - Strabagu, jakby nie mogli tego napisać w pierwszym piśmie, podają adres do biura budowy Strabag, tam wysyłam, po czym okazuje się, że adres jest niewłaściwy, bo biuro budowy go zmieniło, więc kolejny raz kolejne pismo wysyłam do Strabagu do centrali w Pruszkowie. Wiem że dotarło (mam potwierdzenie), ale nikt nie odpisał, ile mam czekać na rozpatrzenie sprawy itd. - opowiada Łukasz, którego frustracja narasta z każdym miesiącem… - Mam szczerze dość tego całego łańcuszka, co chwilę muszę pisać pismo do nowej instytucji, każdy przekazuje sprawę dalej, a to wszystko kosztuje czas i pieniądze. Na odpowiedź czeka się miesiąc tylko po to, by dowiedzieć się, że pismo trzeba jednak wysłać gdzieś dalej - dodaje.

 

Otrzymaliśmy stanowisko przedstawiciela Strabagu w tej sprawie. Ewa Bałdyga, rzecznik prasowy spółki zaczyna od tego, że do zdarzenia na S8 doszło w kwietniu ubiegłego roku, a Łukasz dopiero w grudniu 2017 r. wysłał do firmy pierwsze pismo z informacją o tym, że jest jednym z uczestników zdarzenia i poniósł w nim szkodę. - Jednocześnie jednak, z uwagi na błędny adres nadania, pismo wróciło do pana Łukasza jako niepodjęte – kontynuuje wyjaśnienia. - Pierwsze pismo pana Łukasza, z którego spółka Strabag dowiedziała się, że jest on jedną z osób poszkodowanych, sporządził 12 lutego 2018 r. i wpłynęło ono do firmy dopiero pod koniec lutego (choć Łukasz twierdzi, że było to dokładnie 15 lutego – przyp. red.). W piśmie tym pan Łukasz poinformował spółkę o swojej szkodzie oraz o błędnie wysłanym wcześniejszym piśmie z grudnia. W piśmie tym pan Łukasz zgłosił również swoje roszczenie odszkodowawcze.

 

Przedstawicielka Strabagu zapewniła nas, że spółka po otrzymaniu pisma od poszkodowanego przekazała jego roszczenie do ubezpieczyciela, teraz czeka na decyzję w sprawie. - Niezwłocznie po otrzymaniu decyzji ubezpieczyciela zwrócimy się do pana Łukasza – dodała.


Zainteresował temat?

3

2


Zobacz również

reklama

Komentarze (16)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Wygrałem ~Wygrałem (Gość)27.06.2018 13:24

Dodam, że na miejsce zdarzenia od razu była wezwana policja, zrobiliśmy też dokumentację foto wraz z widocznym oznakowaniem.

10


Wygrałem ~Wygrałem (Gość)27.06.2018 13:22

Wjechałem w dziurę na remontowanej przez Strabag ulicy w mieście. Była informacja o remoncie, dziura nie była zabezpieczona, ruch pojazdów był dozwolony w obie strony. Pierwotnie Wykonawca zganiał odpowiedzialność na miasto jako właściciela ulicy, potem GDDKiA bo to przelotówka, w końcu po kilku pismach odwoławczych dostałem odszkodowanie za naprawę alufelgi i nową oponę. Całość trwała ok pół roku.

10


gość ~gość (Gość)09.04.2018 11:18

Mógł ominąć..

119


onjuz ~onjuz (Gość)12.04.2018 22:30

ja rowniez uszkodzilem moje opony i felgi na s8 i ostatnio otrzymalem pismo od zarzdu drog, jezeli straty nie sa wyzsze jak 1000 lub 1500 euro nie nalezy sie zadne odszkodowanie... poza mna bylo jeszcze pare innych osob ale oni poprostu zmienili opony i pojechali ja niestety 2 opon w zapasie nie posiadam... jest to walka z wiatrakami nikt nie ponosi odpowiedzialnosci.... a wrecz odwrotnie mozna sobie jeszcze problemow narobic...

40


zrobie to wam ~zrobie to wam (Gość)10.04.2018 09:04

przekombinowal

25


gość ~gość (Gość)10.04.2018 07:28

Dzięki przygodzie P. Łukasza już wiem jak się zachować w przyszłości. Po pierwsze policja, niech się raz darmozjady przydadzą, po drugie firma ściągająca kasę z ubezpieczycieli. Stracę kilka procent ale zyskam dużo spokoju.

51


gość ~gość (Gość)10.04.2018 06:21

Jezeli droga byla remontowana i staly znaki mowiace o tym to zadnego odszkodowania nie bedzie.

15


alpina alpinaranga09.04.2018 18:35

Ja uszkodziłem samochód w Łodzi- była policja i odszkodowania odmówiono ze względu na koszt naprawy mniejszy niż 2500zł. Ponoć tak ciekawie miasta zawierają umowy, że zakład ubezpieczeń odpowiada za wyższe szkody a miasto nie kwapi się z wypłatą mniejszych odszkodowań. Chyba trzeba tak kierować aby przynajmniej w Łodzi uszkodzić powyżej 2,5 tys. zł.

61


gość ~gość (Gość)09.04.2018 18:09

Ja też walcze o odszkodowanie od miasta za najechanie na otwartą studzienke kanalizacyjną juz kilka miesiecy i bez skutku majac notatke straży miejskiej,faktore za naprawe z salonu ale nie odpuszcze dziadostwo jakiego świat nie widzial.

90


gość ~gość (Gość)09.04.2018 18:09

Ja też walcze o odszkodowanie od miasta za najechanie na otwartą studzienke kanalizacyjną juz kilka miesiecy i bez skutku majac notatke straży miejskiej,faktore za naprawe z salonu ale nie odpuszcze dziadostwo jakiego świat nie widzial.

50


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat