Z dniem 13. marca z piotrkowskiego rynku usług komunikacyjnych wycofał się (na własne życzenie) największy dotychczasowy przewoźnik – „Transportowiec Katowice” (minibus). Pozornie decyzja ta mogła oznaczać nowe możliwości w porządkowaniu piotrkowskiej komunikacji, m.in.. rozpisanie przetargów na linie i wprowadzenie wspólnego dla wszystkich przewoźników miejskiego biletu. Nic jednak z tego. W miejsce wygasłego zezwolenia władze miasta wydały całkowicie nowe - dla „Transportowca Piotrków”. Nie byłoby w tej decyzji niczego złego, gdyby nowy dokument wydany został zgodnie z aktualnie obowiązującą ustawą o transporcie drogowym, ustawą, która m.in.. nie dopuszcza możliwości świadczenia usług przewozowych w oparciu o motoryzacyjny złom (a za taki można uznać niektóre minibusy).
Nowe zezwolenie wydano jednak w oparciu o przepisy obowiązujące w kraju w roku 2005. Jak to możliwe?
Aby wymyślić sposób na to, jak w roku 2008 otrzymać świeżutkie zezwolenie opierające się na przepisach sprzed 3 lat, trzeba mieć niezłą głowę. Tej, jak widać, nie brakło prezesowi „Transportowca Piotrków”. Jak poinformowała nas Elżbieta Jarszak, pracownik biura prasowego prezydenta miasta, zezwolenie wydano w oparciu o wniosek złożony jeszcze w czerwcu 2005 roku. Ówczesny prezydent miasta odmówił jego realizacji, co zaskutkowało długim postępowaniem odwoławczym, mającym swój dobry dla wnioskodawcy finał właśnie teraz - chyba całkiem przypadkiem dokładnie na 12 dni przed wygaśnięciem zezwolenia dla „Transportowca Katowice”.
Wygląda na to, że jako miasto Piotrków zrobiliśmy marny interes. Marny, ale podobno zgodny z literą prawa. Zdania na ten temat są jednak podzielone.
Czy mogło być gorzej? Oczywiście, że tak. „Transportowiec Katowice” mógł przedłużyć istniejące zezwolenie, a nowe (dla „Transportowca Piotrków”) i tak musiałoby zostać wydane. Wtedy o reformie komunikacji miejskiej moglibyśmy zapomnieć już na długie lata. Tak przynajmniej tłumaczą sytuację miejscy urzędnicy, którzy oficjalnie na cały temat wypowiadają się bardzo niechętnie.
Nowe zezwolenie dla „Transportowca” obejmuje mniej samochodów i tras komunikacyjnych (o 40 %). Nie wiadomo czy stało się tak na skutek wzmożonego zainteresowania problemem opinii publicznej, czy na skutek naturalnych zmian na rynku usług (jak twierdzi prezes Krzysztof Kurczyna). Niezależnie od przyczyn można by uważać, że rezygnacja minibusów z obsługi części linii daje nowe szanse piotrkowskiemu MZK. Prezes Zbigniew Stankowski zdecydowanie jednak rozwiewa te nadzieje:
- Nie wykorzystamy tej luki. Na razie nic nie zamierzamy zmieniać w rozkładzie jazdy. Przed zrobieniem rewolucji w układzie komunikacyjnym jakiekolwiek zmiany nie mają sensu …
Gdzie w takim razie szukać sensu, o którym mówi prezes Stankowski? Czy w czekaniu na “rewolucję”, czy w wydawaniu nowych zezwoleń, które wspomnianą rewolucję odsuwają na czas bliżej nieokreślony?
Minibusy walczą o swoje. Nie zawsze w najlepszym stylu, ale trudno mieć o to w dzisiejszych czasach pretensje. Z kolei MZK dawno już zapomniało, jak walczy się o klienta. To też nie dziwi, bo skoro właścicielowi nie zależy, to… co konia obchodzi, że się wóz przewrócił!
A może właściciel MZK (gmina Piotrków) ma po prostu za dużo pieniędzy? Wydaje się to jedynym logicznym wytłumaczeniem tolerowania obecnego bałaganu na komunikacyjnym rynku.
Tomasz Stachaczyk
Aleksandra Stańczyk
- 17 mln na Centrum Świętego Mikołaja w Wolborzu
- Dzień Pracownika Socjalnego. Statuetki dla MOPR i PCPR w Piotrkowie
- Podsumowali tegoroczną kwestę
- Kto zostanie mistrzem gminy Sulejów?
- Problem mieszkańców bloków w Woli Krzysztoporskiej
- Szukali ciała w dawnym szpitalu
- Lubisz jazz? Wpadnij na dwa dni do Sulejowa
- Budowa tężni solankowej w Piotrkowie oficjalnie zakończona
- Policja ukarała Antoniego Macierewicza. Czy poseł straci prawo jazdy?