Kilka miesięcy temu kondycję radomszczańskiej firmy badała zewnętrzna firma. Wytknięto wiele błędów, wskazano też co zrobić, by było lepiej. Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne było jedyną miejską spółką, która rok 2011 skończyła "na minusie". Zaczęto wprowadzać program naprawczy. W ratowaniu miejskiej komunikacji pomóc ma m.in. zupełnie nowy rozkład jazdy przyjazny mieszkańcom, ekonomiczny i dostosowany do potrzeb podróżnych. Najważniejsze zmiany?
- Linią priorytetową ma być " zerówka", która na przystanki będzie podjeżdżała co 15 minut - mówi Ludwik Madej, naczelnik wydziału inwestycji radomszczańskiego urzędu miasta.
Rozkłady autobusów mają być do niej dostosowywane tak, aby bez problemu się przesiadać i dojeżdżać do różnych dzielnic miasta. Na plac 3 Maja, gdzie krzyżować się mają linie, autobusy w godzinach szczytu podjeżdżać będą co 7 minut. Rozkład będzie stworzony też tak, aby łatwo go zapamiętać. Zmienią się też i inne linie, nie będzie np. autobusu nr "25", który kursował do Lgoty Wielkiej, jego rolę przejmie linia nr "2". Autobus nr "3" nie będzie już kursował do Kietlina, dojeżdżać tam będzie teraz linia nr "6". Linia nr "3" przejmie kursy autobusu nr "23". Ze Strzałkowa nie będzie już "2", a rolę tę przejmie "0". Co pół godziny kursować ma autobus do osiedli w rejonie ulicy Turleja. Jak zapowiadają urzędnicy, żadna z dotychczasowych linii nie zostaje zlikwidowana, pojawią się jednak korzystne dla podróżnych korekty. Szczegółowe propozycje wszystkich linii mają wkrótce pojawić się na stronie internetowej MPK.
Na skuteczność nowego rozkładu jazdy liczy Krzysztof Nabrdalik, prezes MPK.
- Rozkłady są tak ułożone i tak są podzielone zadania, aby równomierne czasy odjazdów autobusów z każdego przystanku były realne. To co jest napisane na tabliczce przystankowej, musi być precyzyjnie zrealizowane - zapowiada prezes.
Ma temu służyć m.in. rezygnacja z przejazdu wiaduktem.- Przez wiadukt autobusy na pewno przejeżdżały szybko, ale tam nie było pasażerów - mówi Nabrdalik.
Nie wszystkich mieszkańców jeżdżących wiaduktem to przekonuje. Chodzi głównie o pasażerów linii nr "3".
- Przecież kiedy przeprowadzano badanie wiadukt był w remoncie i dlatego nie było tam pasażerów. Wiem, bo jeżdżę tamtędy do pracy. Poza tym, jeżeli ludzie jeździli na rynek, to też wsiadali z tego przystanku. Miałam telefony od mieszkańców, którzy są zaniepokojeni tym, że autobusy nie pojadą przez wiadukt - mówi Jadwiga Łysik, mieszkanka Stobiecka Miejskiego, radna miejska.
Prezes MPK tłumaczy, że ulica Brzeźnicka nie zostanie pozbawiona komunikacji miejskiej, ale autobusy teraz dojeżdżać będą do niej drogami, gdzie są pasażerowie. Z analiz MPK wynika, że na wiadukcie ich nie było. Choć badanie przeprowadzano jesienią, kiedy wiadukt rzeczywiście był remontowany, pod uwagę brano dane z ostatnich 10 lat.
Zaniepokojeni są też mieszkańcy Bartodziej, a szczególnie ci, których dzieci dojeżdżają do ZSG nr 7.
- To wszystko wygląda fajnie, jak się mieszka w centrum Radomska, ale jeżeli mieszka się dalej, to nie wygląda to już tak kolorowo. Prosiliśmy np. o kurs powrotny spod szkoły ok. godz. 15.00. Okazuje się jednak, że jest tylko jeden poranny, a kiedy dzieci kończą lekcje, autobusu nie ma - mówi jedna z nauczycielek ze ZSG nr 7.
Pracownicy MPK argumentują, że trudno jest sprostać oczekiwaniom wszystkich. Jak tłumaczą, dzieci kończą lekcje o bardzo różnych porach. Natomiast z Kowalowca, gdzie znajduje się szkoła, po południu co kilka minut jest autobus do centrum. A tam można się już przesiadać i bez problemu dojechać na Bartodzieje. Główny cel zmian to zachęcenie radomszczan do tego, aby przesiedli się ze swoich samochodów do miejskiej komunikacji. Autobusy mają jeździć punktualnie i często, Mieszkańcy obawiają się jednak, że może skończyć się tylko na teorii. Miasto przecina np. linia kolejowa, zamknięte przejazdy mogą powodować opóźnienia i korki.
- Jeżeli będą sygnały od mieszkańców, nic nie stoi na przeszkodzie, aby ten rozkład weryfikować. Musimy jednak ten system wdrożyć i zobaczymy, jak to zadziała - mówi wiceprezydent Radomska Marek Błasiak.Kolejnym etapem zmian ma być przywrócenie w miejskiej komunikacji biletu okresowego.
- On bardzo ułatwia podróżowanie. Można korzystać wtedy z całej sieci komunikacyjnej. Aby zaczął działać, konieczny jest jednak zakup odpowiedniego systemu, bo dotychczasowy się zestarzał i nie obsługuje takich biletów - mówi Błasiak.
Nowy system będzie kosztował ok. 500 tys. zł. W planach jest też wymiana przestarzałych autobusów.
(jd)