- 17 mln na Centrum Świętego Mikołaja w Wolborzu
- Dzień Pracownika Socjalnego. Statuetki dla MOPR i PCPR w Piotrkowie
- Podsumowali tegoroczną kwestę
- Kto zostanie mistrzem gminy Sulejów?
- Problem mieszkańców bloków w Woli Krzysztoporskiej
- Szukali ciała w dawnym szpitalu
- Lubisz jazz? Wpadnij na dwa dni do Sulejowa
- Budowa tężni solankowej w Piotrkowie oficjalnie zakończona
- Policja ukarała Antoniego Macierewicza. Czy poseł straci prawo jazdy?
Rolnicy chcą odszkodowań i odstrzału dzików
Rolnicy są zrozpaczeni. - U mnie dziki spowodowały niemal 90% zniszczeń. - Ziemniaki, marchew, kukurydza, pastwiska... wszystko zryte i poniszczone - przedstawia skalę zniszczeń Andrzej Baur z ulicy Scaleniowej. Wcześniej nie miał w ogóle do czynienia z tym problemem, a teraz - jak mówi – na pobliskim terenie buszuje nawet kilkadziesiąt dzików i kilka jeleni, które powodują ogromne szkody
- Jeżeli zabiera się zwierzętom ponad 100 hektarów ziemi pod magazyny, to gdzie te zwierzęta mają się podziać - pyta pan Andrzej. - Skoro wydali pozytywną opinię na budowę tych obiektów, to powinni także się zastanowić, co dalej z tymi zwierzętami, które zostały wypłoszone - nie kryje oburzenia. Według rolników kolejnym problemem jest zbyt duża ilość dzików w lasach. - Myśliwi niech się biorą do roboty i robią odstrzał - sugeruje wyjście z tej sytuacji inny rolnik, Janusz Kasperczyk z ulicy Krętej, który zajmuje się hodowlą koni, a dziki zryły mu dużą część pastwiska.
Odstrzału zwierzyny nie będzie
Wiadomo już jednak, że życzenie rolnika na pewno się nie spełni. - Te uprawy są na terenie miejskim w odległości mniejszej niż 500 metrów od lasu i nie wolno nam dokonywać żadnych polowań czy odstrzałów. Istnieje również plan hodowlany, którego koło musi przestrzegać. Nie może być tak, że będziemy strzelać do wszystkiego, czego ludzie by sobie życzyli - wyjaśnia łowczy Mariusz Fusy z Koła Łowieckiego „Leśnik” w Piotrkowie, pod które podlega ten teren. Zapewnia jednak, że zapoznał się już z problemem, a nawet odwiedził poszkodowanych rolników. Twierdzi, że koło nie pozostawi ich bez pomocy. - Postaramy się podjąć wszelkie działania, aby tym rolnikom pomóc - zapewnia. - Na razie możemy się skupić na zabezpieczeniu tych upraw, a polegałoby to na stosowaniu środków odstraszających w postaci chociażby ogrodzeń elektrycznych czy armatek dźwiękowych. Postaramy się to wykonać jak najszybciej, a armatkę dostarczymy rolnikom już na dniach. Myślę, że na okres jesienny i zimowy te metody wystarczą - informuje łowczy.
Oprócz bieżących zabezpieczeń trzeba jednak już teraz pomyśleć, co należy zrobić, żeby ten problem nie powtórzył się przede wszystkim w przyszłym roku. Odpowiednie decyzje trzeba podjąć szybko, zanim będzie za późno.
- W przyszłym roku, po zasiewach, kiedy te uprawy będą już „gotowe”, postaramy się również interweniować. Jeśli nie będą skutkować metody z odgrodzeniem lasu, to wówczas pomyślimy nad tym, aby zatrudnić odpowiednią osobę, która będzie w nocy pilnować tych upraw. Musimy zrobić wszystko, żeby w przyszłym roku te szkody ograniczyć, aby nie powtórzyła się sytuacja z ostatnich tygodni - mówi Mariusz Fusy. Rolnicy chcą, żeby zwierzyna wróciła do lasu. W tym celu proponują, aby go ogrodzić. A jeśli nie, to są nawet skłonni oddać na wiosnę pół hektara łąki, na której można by zasadzić kukurydzę, aby zwierzyna miała gdzie jeść. Czy wówczas nie wchodziłaby już na pola? Trudno powiedzieć...
Wypłacą odszkodowania
Rolnicy mówią, że interweniowali już niemal wszędzie i nikt się nimi nie zainteresował, nie mówiąc już o wypłaceniu odszkodowań. Koło "Leśnik" uspokaja jednak, że poszkodowane osoby takie pieniądze na pewno otrzymają.
- Rolnicy nie byli do końca poinformowani, jakie obowiązują zasady zgłaszania, szacowania i wypłaty odszkodowań i być może stąd tyle niejasności. Faktycznie zainteresowanie tym problemem ze strony odpowiednich służb było małe, ale dlatego, że rolnicy nie złożyli od razu odpowiednich pism, a takie są wymagania. Dopiero wtedy uruchamia się całą procedurę prawną. Jeżeli mielibyśmy reagować na wszystkie zgłoszenia telefoniczne, to nie bylibyśmy w stanie tego wszystkiego ogarnąć - mówi łowczy Fusy.
Zapewnia jednak, że rolnicy pieniądze na pewno otrzymają. - Za te uprawy, które zgłosili do szacowania, w ciągu 30 dni będą mieli wypłacone odszkodowania. Muszą jednak sami przestrzegać tego, aby po zauważeniu szkód zgłosić to w ciągu siedmiu dni na piśmie do osoby szacującej, a wtedy nasze koło na pewno nikogo nie zostawi samego bez wypłaty - zapewnia. Jakiego rzędu będą to kwoty - jeszcze nie wiadomo. Łowczy przyznaje jednak, że koło musi ich wypłacić w tym roku sporo. Dużo strat odnotowano bowiem również w rejonie miejscowości Uszczyn, Przygłów i Polichno.
„Polak mądry po szkodzie” - to przysłowie niestety jak ulał pasuje do sytuacji, bowiem nie ulega wątpliwości, że można było jej zapobiec. O zagrożeniu należało pomyśleć wcześniej i teraz nie byłoby z pewnością strat, których odwrócić w żaden sposób już nie można. Pozostaje więc teraz zrobić wszystko, aby w przyszłym roku ponownie nie powiedzieć "Polak mądry po (kolejnej?) szkodzie". Jeśli się uda to wówczas i rolnicy będą zadowoleni, i koło nie będzie musiało wypłacać (niemałych zapewne) odszkodowań. A dziki... niech sobie buszują tam, gdzie nikomu nie narobią szkód.
Mariusz Fusy zauważa jednak jeszcze kolejny problem, kto wie, czy nie poważniejszy. Budowa wszelkich magazynów czy innych pomieszczeń w okolicy lasów sprawia, że człowiek niebezpiecznie zakłóca porządek i ład, jaki panuje w lesie. Z tego powodu zwierzyna często się przemieszcza i wkracza na tereny nie tylko podmiejskie, ale już także miejskie. Dziki czy jelenie coraz częściej przebiegają przez trasy szybkiego ruchu, co może zakończyć się o wiele większą tragedią niż zryte pole. Miejmy nadzieję, że tak się jednak nie stanie.
Rafał Różycki