Trzy dni przed swoimi 43 urodzinami zabił po raz pierwszy. To było 35 lat temu, gdy Henryk Moruś wszedł do domu swojego kolegi z pracy i zabił jego żonę. Sześć lat później pozbawił życia następne osoby. Łącznie siedem. Choć został skazany na karę śmierci, zmarł w więzieniu wiele lat po wyroku. Dziś przypominamy historię seryjnego zabójcy z Sulejowa ostatniego Polaka skazanego na śmierć.
- W mojej ocenie, w sprawie Trynkiewicza, nie było innej możliwości, niż kara śmierci - mówi piotrkowska prokurator Małgorzata Ronc, która była gościem programu "7 metrów pod ziemią", prowadzonego przez Rafała Gęburę. Sprawa Mariusza Trynkiewicza była jedną z dwóch, w których wnosiła o karę śmierci.
35 lat temu 22 marca 1986 roku we Włodzimierzowie swój proceder rozpoczął seryjny morderca z Sulejowa, Henryk Moruś. Choć został skazany na karę śmierci, zmarł w więzieniu. Był ostatnim skazanym w Polsce na śmierć.
Od lat w Polsce, szczególnie po ostatnich wydarzeniach w Turcji czy we Francji, trwa dyskusja na temat powrotu kary śmierci. Przypomnijmy, że z Piotrkowem związani są dwaj słynni zabójcy końca PRL-u: Henryk Moruś i Mariusz Trynkiewicz.
Henryk Moruś, jeden z największych zbrodniarzy w powojennej Polsce nie żyje. Zmarł w szpitalu Zakładu Karnego w Czarnem (woj. pomorskie). Miał 70 lat.
Henryk Moruś, jeden z największych zbrodniarzy w powojennej Polsce, zmienił miejsce odbywania kary dożywocia. Ze względu na stan zdrowia przeniesiony został z Wołowa do Wrocławia.
Henryk Moruś, morderca siedmiu osób z podpiotrkowskiego Sulejowa, nie ma co liczyć na łaskę prezydenta.
Wystarczy podpis prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a jeden z największych zbrodniarzy ostatnich dziesięcioleci, Henryk Moruś z podpiotrkowskiego Sulejowa, wyjdzie na wolność. Skazany za zamordowanie siedmiu osób poprosił o ułaskawienie. Kancelaria Prezydenta poprosiła o opinię Sąd Okręgowy w Piotrkowie.
Bezlitosny morderca po 16 latach od zatrzymania pisze, że kara bardzo zmieniła jego życie, należy do świadków Jehowy i w ich gronie chciałby spędzić resztę swojego życia. Dodaje, że bardzo żałuje tego, co zrobił. Zakład Karny w Wołowie (woj. dolnośląskie) wystawia Morusiowi pozytywną cenzurkę. Rodzina go jednak nie odwiedza, choć miał żonę i troje dzieci.