Strajk rozpoczął się w poniedziałek o godzinie 10.00. Zgromadził kilkudziesięciu mieszkańców z transparentami. Pojawił się nawet traktor z naczepą, na której umieszczona była prowizoryczna scena.
- Jest nas mało, będą jeszcze przychodzić. Są osoby, które pracują. Protest ma być rotacyjny – mówi Andrzej Prochoń, jeden z organizatorów i przewodniczący Związku Rolników, Przedsiębiorców i Konsumentów, sołtys wsi Kafar. - Walczymy z GDDKiA, by nie szedł tędy tranzyt, wysłaliśmy im dziesiątki pism. A widzi pan, jak dzisiaj jest spokojnie? - pyta. - Można? Można!
Rzeczywiście, trasa jest pusta i trudno mówić o znaczących utrudnieniach, które blokada miała spowodować. Kierowcy aut ciężarowych zdążyli się już dowiedzieć o proteście, choć nie brakowało tych zaskoczonych, którzy musieli zawracać w samym centrum Srocka. Na miejscu ruchem kieruje policja, która instruowała kierowców, jak ominąć miejscowość.
- Nie da się przejść po pasach – mówi jeden z młodszych mieszkańców. - Trzeba czekać, 5, 10 czy nawet 15 minut. - Tir za tirem. Jadąc do Piotrkowa, w trzy minut naliczyłem 20 samochodów ciężarowych jadących z naprzeciwka – dodaje inny. Nie brakuje emocjonalnych komentarzy – ktoś ma wnuczki, ktoś dzieci i się o nie po prostu boi.
Pojawili się także poszkodowani przez tiry. Dosłownie. - Jechałem do pracy rowerem, w kamizelce, oświetlony. Kierowca mana zaczął wyprzedzać tira, ale z naprzeciwka nadjeżdżało auto. Wrócił na swoje miejsce, przyhamował i mnie potrącił. Uderzył mnie lusterkiem w głowę i "paką". Straciłem przytomność, złamał mi łokieć i trzon kości ramienia. Nie mogę pracować – mówi Wiesław Grochulski, który mieszka w Srocku. - Córka ma mieszkanie na strychu. W segmencie są szklanki, drżą i mało co nie spadają.
Na proteście była także obecna Iwona Pałygiewicz, dyrektor Zespołu Szkół w Srocku. - Mieszkam w okolicy i na co dzień obserwuję to, że trudno stąd wyjechać. Chodzi mi o bezpieczeństwo uczniów, zarówno tych przewożonych w autobusie, jak i miejscowych. No i rodziców. Tu nie jest bezpiecznie. Ten protest jest po to, byśmy mogli się uczyć, pracować i normalnie żyć – dodaje.
Rozwiązanie, które proponują mieszkańcy jest proste – zakazać wjazdu na odcinek trasy 91 od węzła Tuszyn do Piotrkowa. Okazuje się jednak, że to nie takie łatwe – w tej sprawie zwracaliśmy się już z zapytaniem do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. - Droga nr 91 jest drogą krajową i nie ma możliwości wprowadzania na niej jakichkolwiek ograniczeń, o ile nie są spowodowane ograniczeniami fizycznymi (np. wysokość, bądź szerokość wiaduktu). Zadaniem dróg krajowych zgodnie z ustawą jest przenoszenie każdego rodzaju ruchu, zatem podobne ograniczenia byłyby działaniem wbrew obowiązującemu prawu – odpisał nam Maciej Zalewski, rzecznik łódzkiego oddziału GDKiA. - Proszę też pamiętać, że w trakcie przygotowania jest projekt rozbudowy drogi krajowej nr 91 na całym odcinku od Srocka do granicy z województwem śląskim, wraz z budową obwodnic: Srocka, Rozprzy, Kamieńska i Radomska. - dodał w odpowiedzi.
Taka odpowiedź nie satysfakcjonuje mieszkańców – to przecież nadal tylko projekt... Jak powiedział nam Andrzej Prochoń, na protest zaprosił przedstawicieli Dyrekcji. Mieli pojawić się o 11:00, ale nie przyjechali. Według nieoficjalnych informacji strajk mieszkańców ma zakończyć się o godzinie 14:00 lub 15:00, choć pojawiają się głosy, że potrwa do odwołania - czyli osiągnięcia kompromisu z GDDKiA.