TERAZ-3°C
JAKOŚĆ POWIETRZA Umiarkowana
reklama

PGR – to już 7 lat!

JaKac1
JaKac1 pon., 5 listopada 2012 09:14
Tydzień temu obchodzili swój jubileusz. Od 7 lat organizują Masy Krytyczne, wycieczki, wyprawy, przejażdżki i wspierają najróżniejsze akcje w mieście. Piotrkowska Grupa Rowerowa, licząca około 40 aktywnych członków, obchodzi w tym roku swoje siódme urodziny.

Jak wspominają ten czas i jakie mają życzenia urodzinowe? O tym “Tygodniowi Trybunalskiemu” opowiedział Michał Rosiak, pasjonat jazdy rowerowej i założyciel grupy oraz Damian Zuzański, jeden z członków PGR-u.

- Pojechałem na pierwszą swoją wyprawę zagraniczną. Tam poznałem ludzi z Bełchatowa, którzy też od lat organizują się podobnie jak my. Po powrocie stwierdziłem, że czegoś w Piotrkowie brakuje. Biłem się z myślami, ale postanowiłem ruszyć z założeniem grupy w październiku. Wszyscy mówili mi, abym poczekał do wiosny, ale ja na to nie zwracałem uwagi. Na pierwszą Masę Krytyczną, którą zorganizowałem sam z siebie, przyjechało ponad 50 cyklistów. To był 2005 rok i nasz początek... - mówi Michał Rosiak, założyciel Piotrkowskiej Grupy Rowerowej.

 

>>PODŁĄCZ SIĘ DO PGR na ePiotrkow.pl<<

 

img=1Okazało się, że ludzie w Piotrkowie lubią jeździć rowerami i chcą to robić. Rowerzyści postanowili się zatem zrzeszyć i po jakimś czasie powstało stowarzyszenie – Piotrkowska Grupa Rowerowa (PGR). Po kilku tygodniach grupa funkcjonowała już pełną parą, organizując cotygodniowe wyjazdy, majówki, itp. - Do tego doszły wakacyjne wyjazdy zagraniczne, zawsze trzy tygodnie spędzamy gdzieś na rowerach w różnych krajach, które podobają nam się mniej lub bardziej. Nadal podtrzymujemy tę tradycję. Uczestniczymy we wszystkich możliwych imprezach w mieście, pojawiamy się na imprezach organizowanych przez OSiR, PTTK, nie stanowiąc żadnej konkurencji. Robimy po prostu to, co lubimy i tak się nam to kręci już przez 7 lat – zwiedzamy, poznajemy, a do tego aktywnie spędzamy czas – opowiada Michał.

PGR rozwinął się w dość szybkim tempie. - Tak naprawdę nie wiem, skąd ci ludzie się biorą. Po prostu przyjeżdżają, a największą robotę robi nam tutaj poczta pantoflowa i media, strona internetowa, portale społecznościowe. Pojawiamy się wszędzie, gdzie możemy. Ludzie z różnych części kraju, którzy zjawiają się w Piotrkowie, trafiają na nas w Internecie i nas znajdują. I zostają z nami na długie miesiące – mówi Michał.

Przez siedem lat zdarzyły się setki wspaniałych momentów. Nie obyło się także bez tych gorszych, smutniejszych. - Takich sytuacji, które sprawiały wielką radość, było naprawdę dużo i trudno je chyba zliczyć. Zdarzają się także momenty zaskakujące. Kiedyś w nocy, podczas jednej z wypraw, pobudkę zrobił nam... żubr. Była to sytuacja, na którą nie byliśmy, szczerze mówiąc, przygotowani, ale udało się jakoś z tym żubrem dogadać i odszedł od nas – opowiada Michał. Dodaje, że pewnego razu w Kole przed oczami rowerzystów przebiegło przeszło 40 jeleni. - Poza tym ludzie, których spotykamy. Są oni tak niesamowici, że można byłoby o nich napisać książkę. Bardzo często pomagają nam zupełnie bezinteresownie. Zdarzyło się, że starsza kobieta, którą poznaliśmy pod wschodnią granicą, zobaczyła nas zmokniętych po 10-dniowych ulewach i stwierdziła, że tak nie możemy funkcjonować. Zaprosiła nas do siebie do domu, zrobiła kolację i przenocowała. Rano zjawił się starszy mężczyzna i powiedział: jak tam moje dzieci, wyspały się? Było to przesympatyczne – mówi Michał.

Ostatnia wycieczka do Mińska także nie obyła się bez spotkania ciekawych ludzi. - Nocowaliśmy u cioci Kazi, która kazała nam myć rączki przed każdym posiłkiem. Gdyby zebrać te wszystkie wspomnienia, to naprawdę powstałaby kilkusetstronicowa książka. Spotykają nas raczej reakcje pozytywne – mówi Michał.nextpageAle nie brakuje także negatywnych wspomnień. - Nieciekawie było na samym początku naszej działalności. Ludzie w autach, widząc dużą grupę rowerzystów, trąbili, krzyczeli, wyśmiewali. Zdarzało się, że leciały w naszą stronę butelki po piwach. Teraz jakoś miasto się do nas przyzwyczaiło. Zdarzają się także “wypadki przy pracy”, czyli wywrotki, przewrotki. Raz była sytuacja poważniejsza. Raz była złamana ręka, ale łeb na karku i pogotowie pomogły. Podczas ostatniej wycieczki na Chorwację kilometr trasy pokonywaliśmy przez 3 godziny. Błoto zablokowało koła, nieśliśmy rowery, później dwie godziny doprowadzaliśmy je do stanu, aby dało się na nich pojechać – opowiada Michał.

PGR to oficjalne stowarzyszenie, które działa na bardzo koleżeńskich zasadach. - Spotykamy się co tydzień i ustalamy plan kolejnych wycieczek i wyjazdów. Jeśli ktoś ma jakiś pomysł, to nie ignorujemy tego, a organizujemy się tak, by ten pomysł spełnić, spełniając tym samym marzenia ludzi. Tak naprawdę nie ma tutaj wielkiej filozofii. My po prostu uwielbiamy jeździć rowerami, a rower jest jedną z działalności, która nas zrzeszyła. Do tego robimy mnóstwo innych rzeczy – trenujemy sporty, gramy w piłkę, spotykamy się prywatnie. Tworzymy grupę przyjaciół – mówi Michał.

Członkiem PGR-u jest także Damian, który do grupy należy od 6,5 roku. - Przyjechałem na starym rowerze marki grand z przyklejonym kotem na ramie. Rosiu był wtedy na szosie z jakąś papierową rurą z napisem: “Masa Krytyczna Piotrków” i kamizelkę odblaskową z napisem “Rosiu”. To był mój pierwszy raz. Później była wycieczka, podczas której wepchnąłem koleżankę w pokrzywy. Wracaliśmy w nocy, z odblaskami na rowerach. Kilka osób miało potężne lampki i nimi oświetlaliśmy drogę i krzyczeliśmy do siebie: uwaga auto, itp. – wspomina Damian.

Dodaje, że PGR był i jest jedną z najlepszych rzeczy w jego życiu. – Mam nadzieję, że miłość do Piotrkowskiej Grupy Rowerowej będzie trwała do końca sezonu rowerzysty, który kończy się wraz z jego śmiercią – mówi Damian. Zarówno Michał, jak i Damian potwierdzają, że podczas wycieczek zdarzają się tak zwane momenty krytyczne – ktoś po prostu opada z sił. - Najdłuższa nasza wycieczka to zeszłoroczna wyprawa na Chorwację, kiedy w 3 tygodnie przejechaliśmy 2 tysiące kilometrów. Wcześniej do Francji 1700 km. Wycieczki jednodniowe do około 150 kilometrów. To ogromny dystans do pokonania. Zdarza się, że ktoś po prostu traci siły, ale wspólnie podnosimy się na duchu i każdy zawsze daje radę. Ja też kilka razy miałem kryzys, ale wróciłem na siodło – mówi Michał.

7 urodziny, święto i życzenia... - Życzyłbym nie nam, a ludziom, żeby dali sobie szansę spróbowania PGR-u i przekonania się, jak to jest na wycieczce, czy Masie Krytycznej – mówi Michał. Damian zaś życzyłby sobie... podgrzewanych ścieżek rowerowych.

A my życzymy Piotrkowskiej Grupie Rowerowej kolejnych udanych lat działalności, jak największej liczby ścieżek rowerowych i... szerokiej drogi.

Magdalena Waga

Podsumowanie

    Komentarze 0

    reklama

    Dla Ciebie

    -3°C

    Pogoda

    Kontakt

    Radio