Środa. 7.30 rano. Pracownik szkoły przychodzi do pracy. Otwiera drzwi, a zza nich wylewa się woda. Woda leje się po schodach, ścianach, zalane są klasy i korytarze. - Pierwszy otworzyłem szkołę, było mnóstwo wody. Szybko zamknąłem główny zawór wody. Wbiegłem na górę, bo widziałem, że stamtąd płynie woda. Za chwilę już wiedziałem, że jest awaria na rurze, która doprowadza wodę do hydrantów pożarowych. Po zejściu na dół zobaczyłem, że zalane są klasy, korytarze, sekretariat i gabinet pani dyrektor. Zadzwoniłem do pani dyrektor, która już była w drodze do pracy - opowiada Paweł Rybak, konserwator w Szkole Podstawowej w Parzniewicach.
Wkrótce zaczyna się szybka akcja ratunkowa.
- Wezwałam straż pożarną. Strażacy z Parzniewic przyjechali niemal natychmiast. Potem zaczęły przyjeżdżać kolejne jednostki. Zaczęłam kierować akcją. Trzeba było ściągać pomoc, sprzęty wypompowujące wodę. Do akcji włączyli się rodzice, którzy dowiedzieli się o zdarzeniu. Na miejsce przyjechał sekretarz gminy w Woli Krzysztoporskiej, który ściągał urządzenia osuszające. Akcja przeprowadzona była bardzo szybko i sprawnie. Dzięki temu udało się zapobiec jeszcze większej tragedii. W tym samym czasie dzieci, które tego ranka przychodziły lub przyjeżdżały do szkoły, były odsyłane do domów. Wracały autobusami, które je przywiozły, lub zawiadomieni rodzice odbierali swoje dzieci. Już od godziny 11.30 tego samego dnia rozpoczęło się osuszanie. W tym samym czasie przenoszone były meble i sprzęty do tych klas, które nie zostały zalane. Ratowaliśmy sprzęt gimnastyczny, całe wyposażenie sali zabaw, ratowaliśmy dokumentację szkoły, która znajdowała się na regałach w zalanym wodą sekretariacie. W błyskawicznym tempie musieliśmy przetransportować książki z biblioteki. Potem ustalaliśmy dyżury w szkołach. Od tego dnia jesteśmy w szkole dzień i noc. W budynku cały czas ktoś dyżuruje - relacjonuje Alina Wojdal, dyrektor Szkoły Podstawowej w Parzniewicach.
Dziś, po tygodniu od wydarzenia, sytuacja jest opanowana. Cały czas jednak trwa osuszanie ścian budynku. Otwarte są drzwi i okna, by wykorzystać naturalną wentylację. Aura nie sprzyja jednak szybkiemu zakończeniu ratowania budynku.
- Robimy wszystko, by uratować dobytek szkoły i by nasi uczniowie mogli wrócić jak najszybciej do szkoły - dodaje dyrektor placówki.
Po kilku dniach intensywnych prac emocje nieco opadły i dopiero dziś widać dokładnie, jakie straty wyrządziła awaria.