Ksiądz Jersak zwraca uwagę przede wszystkim na radosne przesłanie uroczystości.
Uroczystość Wszystkich Świętych to jedno z najbardziej radosnych świąt w kościele katolickim. To brzmi paradoksalnie wobec tego, jak święto to było pojmowane w czasach komunistycznych. Chciano za wszelką cenę wymazać słowa: świętość, kościół, uroczystość. Wtedy nazywano ten dzień świętem zmarłych. Czerń, żałoba, dym świec – taki nastrój nam wtłaczano. Na bok odsuwano to, co było meritum. A meritum to radość z tego, że mamy w niebie ogromną rzeszę tzw. świętych bezimiennych – wskazuje ks. Jersak.
Święty bezimienny to święty, który nie został ogłoszony przez kościół błogosławionym lub świętym, a trafił do nieba.
To niezliczona rzesza tych, którzy swoim życiem dostąpili chwały nieba. Pośród nich są nasi bliscy zmarli: mój tata, moja mama, mój brat czy siostra. Ci, którzy już odeszli z tego świata, a którzy są blisko Boga. To są nasi orędownicy. My tych świętych czcimy. Za nich Bogu dziękujemy, ale jednocześnie przyzywamy ich wstawiennictwa i wpatrujemy się w ich życie. Każdy z nas jest powołany do świętości. Do tej świętości, w którą jak wierzymy, oni już osiągnęli – podkreśla kapłan.
Wszystkich Świętych w kościele katolickim ma rangę uroczystości.
Jest to dzień, w którym każdy z katolików ma w swoim sumieniu obowiązek uczestnictwa w mszy świętej. To jest podstawa. Nasza obecność na cmentarzach, kwiaty i znicze są uzupełnieniem. Ważne aby w tym dniu być na eucharystii. Dziękować za naszych bliskich zmarłych i przyjąć za nich Komunię Świętą – przypomina ks. Mariusz Jersak.