- Pomysł nie jest mój, ale zaczerpnięty ze Szwecji, gdzie z powodzeniem sprawdza się od lat - mówi Cezary Kucharski, właściciel kamienic. - Po wyremontowaniu kamienic długo zachodziłem w głowę, jak doprowadzić do tego, by w odnowionych korytarzach i na podwórkach nie było psich kup.
Kucharski zażądał od swoich lokatorów opłaty na sprzątanie. Za jednego psa - w zależności od jego wielkości - trzeba zapłacić od 30 do 50 zł miesięcznie.
- Oczywiście mógłbym w nieskończoność chodzić i prosić, by właściciele sprzątali po psach, ale przekonałem się, że to nie działa, a skoro właściciel sam nie posprząta, to trzeba komuś za to zapłacić - mówi Kucharski. - Jeśli w kamienicy ma się pojawić jakieś zwierzę, to inni powinni o tym wiedzieć, zdawać sobie sprawę z ewentualnego zagrożenia i zgodzić się na to lub nie.
Dlatego każdy, kto chce mieć w domu psa, węża czy jaszczurkę, musi prosić innych lokatorów o zgodę. A z nią bywa różnie. W ciągu kilku miesięcy z czterech psów, które mieszkały w dwóch kamienicach, został tylko jeden. Jego właścicielka ma go od lat. Ponieważ jest niekłopotliwy, sąsiedzi nie robili problemów. Jego właścicielki nie stać na opłatę, więc odpracowywuje, sprzątając korytarze.
- To niedorzeczne, żebym musiała pytać o zgodę sąsiadów, gdy chcę mieć psa - pomstuje pani Grażyna. - To skandal, że są dodatkowe opłaty, skoro miasto pobiera podatek od posiadania psów. Faktem jest, że od jakiegoś czasu na podwórku jest czysto i w nic się tam nie wdepnie - dodaje po chwili mieszkanka.
Mieszkanka sąsiedniej kamienicy uważa, że takie prawo powinno być zaprowadzone w całym mieście: - Jeden właściciel pilnuje, inny nie, a efekt jest taki, że nigdzie nie można swobodnie spacerować.
Sprawą już zainteresował się miejski radny w Piotrkowie Paweł Ciszewski: - Idea jest słuszna, ale trzeba znaleźć podstawy prawne, na jakich mógłby się oprzeć samorząd.
Elżbieta Staszyńska, dyrektor wydziału prawnego i nadzoru Łódzkiego Urzędu Wojewódzkiego, jest zdania, że prywatny właściciel w swojej nieruchomości może wprowadzać takie zasady, a nawet dodatkowe opłaty, nie wchodząc w kolizję z kodeksem cywilnym i zasadami współżycia społecznego. - Nie sądzę też, by pytanie o zgodę na posiadanie psa pozostałych mieszkańców kamienicy, o ile takiej zgody wymaga właściciel, naruszało swobody obywatelskie - dodaje Staszyńska. - W przypadku jednak, gdyby samorząd chciałby ustanowić podobne prawo lokalne, musiałby mieć wyraźną delegację, zawartą w jakiejkolwiek ustawie. A takiej sobie nie przypominam.
Zygmunt Zabilski, wiceprezes Skierniewickiej Spółdzielni Mieszkaniowej, nie widzi możliwości, by metodę wprowadzić u siebie. - Mamy dobre prawo, pozostaje jeszcze kwestia jego egzekwowania - mówi Zygmunt Zabilski. - Już zresztą widzę oczyma wyobraźni, co by się działo, gdybyśmy coś takiego wprowadzili. Niedawno w ogólnopolskich mediach wyśmiewano jakąś spółdzielnię, która wprowadziła dodatkową opłatę za psy jeżdżące windą.
Ryszard Majewski, prezes Sieradzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej, ma wątpliwości. - Próbując forsować takie przepisy, napotkalibyśmy na duży sprzeciw ludzi. Co innego, gdyby zostało ono wprowadzone odgórną uchwałą rady miasta.
W Łodzi, gdzie rocznie psy zostawiają na trawnikach 20 ton kup, pomysł opłat spodobał się szefowi kamieniczników. - Dodatkowe kilkadziesiąt złotych na sprzątanie po psach jest dobrym pomysłem - mówi Andrzej Rozenkowski, prezes Stowarzyszenia Nieruchomości w Łodzi. - W kamienicach powinno się żyć dobrze wszystkim, nie tylko właścicielom psów.
Aleksandra Tyczyńska POLSKA Dziennik Łódzki