Mandaty za niszczenie zieleni, a dokładnie za parkowanie w miejscu, gdzie teoretycznie istnieje trawnik. Przy placówce “legalnych” miejsc do parkowania jest sześć, a dziennie przyjeżdża tu około 100 pacjentów, kilku lekarzy, rehabilitantów i innych pracowników. Problem jest duży, a parking mały. Najgorsze jest to, że w bezpośredniej okolicy nie ma terenu na więcej miejsc postojowych, a niektórym przeszkadza “niszczenie zieleni” i interweniują. Straż Miejska musi zgłoszenie przyjąć i przyjechać na miejsce.
Brak miejsc parkingowych być może nie byłby tak wielkim problemem, gdyby nie miejsce, którego dotyczy. A dotyczy Centrum Edukacyjno-Rehabilitacyjnego “Szansa”, do którego na zajęcia przyjeżdżają rodzice z niepełnosprawnymi dziećmi (głównie spoza Piotrkowa). Parkowanie w dużym oddaleniu od placówki jest niemożliwe.
Pani Magda* na zajęcia do “Szansy” przyjeżdża z chorą córką kilka razy w tygodniu. Rzadko znajduje miejsce na zaparkowanie bezpośrednio przy budynku. Dziewczyna nie potrafi samodzielnie chodzić, porusza się na wózku, dlatego jej mama przenosi ważąca kilkadziesiąt kilogramów córkę z auta na wózek lub do budynku. Pani Grażyna* na rehabilitację syna do “Szansy” przyjeżdża autem, ale po problemach z parkowaniem zaczęła przychodzić piechotą, pchając 24-latka siedzącego na wózku inwalidzkim. Damian waży 75 kg, jego wózek ok. 25 kg.
- Parkujemy auta bezpośrednio przy budynku Centrum, inaczej się nie da. Komuś jednak to przeszkadza. Naszymi autami musimy stawać tak, by mógł tam jeszcze przejechać bus z platformą przywożący niepełnosprawne dzieci. Do Straży Miejskiej kierowane są liczne interwencje dotyczące niszczenia pasa zieleni i pacjenci dostają mandaty lub pouczenia. Warto może, żeby osoba, która interweniuje w tej sprawie, zobaczyła, jak wygląda moment wejścia z niepełnosprawnym dzieckiem do budynku - mówi pani Grażyna, mama 24-latka, który nie porusza się samodzielnie.
- Ja podjeżdżam autem pod “Szansę”. Muszę wyciągnąć wózek inwalidzki z samochodu, rozłożyć go, wyjąć córkę z auta i posadzić na wózek - tak to wygląda - mówi pani Magda.
- Moje sześcioletnie dziecko porusza się samodzielnie, ale ma słabe napięcie mięśniowe. Często kiedy przyjeżdżamy na zajęcia, nie ma miejsca na parkingu ani w bezpośredniej okolicy. Krążymy, szukamy miejsca, w efekcie spóźniamy się na terapię, bo parkujemy kilka ulic dalej. Moje dziecko ze względu na dolegliwość jest całościowo osłabione i nie może pokonać piechotą dużej odległości, a ja z kolei nie mam siły, by nieść sześcioletnie dziecko na rękach tak długi odcinek drogi. Ja jednak jakoś sobie poradzę, ale nie wyobrażam sobie, jaką muszą mieć trudność mamy poważnie chorych dzieci, tych nieporuszających się samodzielnie (one przyjeżdżają z daleka). Ci, którym tak bardzo przeszkadza, że czasem rodzice stają na trawniku, który praktycznie nim nie jest, powinni zobaczyć, jak to wygląda - mówi pani Jagoda*.
Przy “Szansie” miejsc parkingowych przeznaczonych dla pacjentów jest sześć, a pacjentów razem z lekarzami i rehabilitantami jest około 100 dziennie. Dyrekcja placówki parkingu nie może zapewnić, bo teren nie należy do niej.
- Sprawa parkingu przy naszej placówce powinna być rozwiązana przez Urząd Miasta, do którego należy ten teren. Swego czasu otrzymaliśmy pismo z TBS-u, że palcówka sama powinna zadbać o miejsca parkingowe dla swoich pacjentów. My nie możemy tego zrobić, bo teren nie należy do nas. “Szansa” wynajmuje 1/3 budynku i płaci za to niemałe pieniądze, nawet większe niż mieszkańcy. Uważam, że w związku z tym mamy prawo korzystać z tej przestrzeni. Interweniowałam w tej sprawie w UM i jakiś czas temu było przyrzeczenie, że problem zostanie rozwiązany - mówi Hanna Gural, dyrektor Centrum Edukacyjno-Rehabilitacyjnego “Szansa” w Piotrkowie.
Do tej pory sprawa parkingu pozostała jednak bez zmian.
- Sytuacja dotycząca z parkowania przy ul. Topolowej jest nam znana. Nie ma jednak technicznej możliwości powiększenia parkingu w bezpośrednim sąsiedztwie budynku, w którym mieści się “Szansa”. Jedynym miejscem, gdzie mógłby zostać ulokowany dodatkowy parking, jest niewielki placyk po drugiej stronie ulicy – przy skrzyżowaniu Szymanowskiego i Topolowej. To miejsce brane jest pod uwagę w planach, w miarę posiadanych środków. W tym roku budowa dodatkowego parkingu przy ul. Topolowej nie jest przewidziana z uwagi na brak środków finansowych - mówi Elżbieta Jarszak, koordynator Zespołu Rzecznika Prasowego Prezydenta Miasta.
Parkingu nie ma, ale są mandaty i ciągła obawa, że ktoś wniesie zgłoszenie.
- Straż Miejska przyjeżdża, bo taki ma obowiązek. Nasi pacjenci są karani lub pouczani za to, że niszczą pas zieleni. Niby niszczą, ale prawdę mówiąc, ten pas zieleni nigdy nie spełniał funkcji dekoracyjnej. Nikt nigdy nie posiał tu grama trawy, a mandaty były nałożone na początku kwietnia, wtedy kiedy trawa nie miała czasu jeszcze wzejść - dodaje Hanna Gural.
Jak na razie problem istnieje, a Straż Miejska na zgłoszenie reagować musi.
- W tym roku było jedno zgłoszenie od mieszkańca dotyczące wymienionego miejsca w dniu 3 kwietnia około południa. Strażnicy nałożyli 3 mandaty po 50 złotych i 2 pouczenia. Jedna sprawa jest w toku z uwagi na to, że kierowca nie zgłosił się na wezwanie. Dyżurny, wysyłając patrol na zgłoszenie, nie miał wiedzy, z jakiego powodu i kto parkuje pojazd w tym lub innym miejscu. Tej wiedzy nie mieli też funkcjonariusze wystawiający wezwania, ponieważ kierowców nie było na miejscu. Dopiero po ich zgłoszeniu się do Straży Miejskiej każda sprawa popełnienia wykroczenia była rozpatrywana indywidualnie. Dlatego były i mandaty, i pouczenia - mówi Jacek Hofman, komendant piotrkowskiej Straży Miejskiej.
Przepisy są przepisami i przestrzegać ich każdy musi.
- Na zasadach ogólnych każdy kierowca musi stosować się do przepisów prawa, które są w tym przypadku powszechnie znane. Wówczas nie będzie narażony na konsekwencje ze strony Straży Miejskiej czy policji. Służby te mają obowiązek reagować na zgłaszane przypadki naruszania przepisów, tym bardziej nie mogą dać komukolwiek zgody na takie naruszenia. Każdy kierowca ma prawo odmówić przyjęcia mandatu karnego i zażądać skierowania sprawy do sądu. A skoro mandat przyjmuje - oznacza to przyznanie się do winy i dobrowolne poddanie karze. W tych sprawach były stosowane również pouczenia - dodaje komendant Straży Miejskiej.
Okazuje się, że przepisy łamane są nie tylko przy budynku “Szansy”.
- W ciągu ostatniego miesiąca miało miejsce około 70 interwencji dotyczących niszczenia zieleni służącej do użytku publicznego przez parkujące samochody. Strażnicy nałożyli w sumie 20 mandatów, pouczyli 25 kierowców, dwie sprawy rozpatrzy sąd, kilka spraw jest w toku, część zgłoszeń nie potwierdziła się. I na pewno na tym nie koniec - mówi Jacek Hofman.
Ewa Tarnowska-Ciotucha
* imiona mam zostały zmienione
- Groźny wypadek przy dworcu PKP w Piotrkowie. Mężczyzna po zderzeniu z volkswagenem wpadł w wiatę autobusową
- Konferencja prasowa prezydenta Piotrkowa
- Jesienny koncert w piotrkowskim MOK-u
- 17 mln na Centrum Świętego Mikołaja w Wolborzu
- Dzień Pracownika Socjalnego. Statuetki dla MOPR i PCPR w Piotrkowie
- Podsumowali tegoroczną kwestę
- Kto zostanie mistrzem gminy Sulejów?
- Problem mieszkańców bloków w Woli Krzysztoporskiej
- Szukali ciała w dawnym szpitalu