Przed laty w okresie wielkanocnym zamiast zwyczajowego „dzień dobry” czy „pochwalony” witano się słowami „Chrystus zmartwychwstał!”, na co zwyczajowa odpowiedź brzmiała – „prawdziwie zmartwychwstał”. W tych słowach zawarty był cały sens świąt – uważa dr Damian Kasprzyk z Instytutu Etnologii i Atropologii Uniwersytetu Łódzkiego.
I jak dodaje - Wielkanoc od zarania chrześcijaństwa była niezwykle uroczyście obchodzonym świętem, bo jest ono najważniejszą tradycją chrześcijańską. W niej zawiera się idea chrystianizmu, czyli śmierć i zmartwychwstanie. Zatem rzeczywiście od początku istnienia tej religii było to najważniejsze i co warto dodać przez długi czas jedynym obchodzonym świętem. Było ono wprowadzone zresztą znacznie wcześniej od Bożego Narodzenia - dodaje dr Kasprzyk.
W każdej epoce Wielkanoc obchodzono trochę inaczej i wprowadzano coś nowego. W dużej mierze zależało to od kondycji materialnej społeczeństwa w danej epoce... i rzeczywiście tak uroczyście jak teraz, w sensie tak masowo i obficie, to nigdy wcześniej nie było w takim stopniu celebrowane. Generalnie wielkanocne tradycje chrześcijańskie wywodzą się tradycji żydowskiej, czyli paschy. W jej czasie zgodnie z obyczajem zabijany była baranek, jako ofiara i był on tym pierwotnym pokarmem związanym z tym okresem. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa z kolei bardzo unikano symbolu jajka, bo ono było silnie osadzone w obyczajach pogańskich. Również święcenie pokarmów ma już bardzo długą historię. Zaczęło się już w średniowieczu i wbrew temu co wielu ludzi myśli nie jest tylko polskim obyczajem, choć rzeczywiście nie we wszystkich krajach jest kultywowana. Pokarmy święci się również w Austrii, Bawarii, ale także w całym świecie prawosławnym. Bardzo mocno zmieniał się na przestrzeni wieków również rodzaj święconych pokarmów. Podaje błogosławienie jedzenia, jako przykład elementu świętowania, który stopniowo ewoluował, ale tak było w zasadzie ze wszystkimi wielkanocnymi - zwyczajami podkreśla nasz rozmówca.
Współczesna Wielkanoc różni się od tej, jaką obserwowali i przeżywali nasi dziadkowie i ich przodkowie. Rozpoczynające Wielkanoc Triduum Paschalne przed wiekami też wyglądało inaczej. Na przykład Wielki Czwartek był bardzo istotny dla wszystkich panien na wydaniu - wyjaśnia Joanna Rembowska z Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi – dziewczyny oczekujące na zamążpójście kąpały się tego dnia w zimnej wodzie, wierząc, że dzięki temu będą zdrowe niczym orzech i bardziej ponętne. Z kąpielą wiąże się też zwyczaj kolejnego dnia, czyli Wielkiego Piątku. Jeszcze na przełomie XIX i XX wieku o świcie tego dnia praktykowano kąpiel w bieżącej wodzie, co wówczas oznaczało kąpiel w rzece lub strumieniu. Wedle wierzeń, taka kąpiel miała działać oczyszczająco i miała lepiej przygotować do przeżywania kolejnych dni świąt. Z kolei Wielka Sobota także przed laty była dniem święcenia pokarmów. Wyglądało to jednak zupełnie inaczej niż jesteśmy przyzwyczajeni. Święcenie nie odbywało się w kościołach. To księża jeździli po wsiach i odwiedzali domostwa. Święcone były wówczas nie tylko potrawy spożywane podczas świątecznego śniadania, ale wszystkie spożywane w czasie Wielkanocy. Wierzono wówczas, że w czasie świąt nie godzi się gotować, czy nawet rozpalać ognia pod kuchnią, zatem potrawy były przygotowane już wcześniej. I też inaczej niż obecnie, uważano że pobłogosławione potrawy należy choć w części spożyć jeszcze tego samego dnia, czyli w Wielką Sobotę – dodaje Joanna Rembowska.
Najczęściej święcenie pokarmów odbywało się w domu najbogatszego mieszkańca wsi, który posyłał po księdza powóz, dzięki czemu wszyscy mieszkańcy mogli dostąpić pobłogosławienia pokarmów. Przynoszono je w pojemnych koszach, a nawet w przystrojonych specjalnie... taczkach. Czasem święcenie pokarmów odbywało się przy kapliczkach lub przy przydrożnych krzyżach, których we wsiach w dawnych czasach nie brakowało.
Niedziela wielkanocna tak obecnie, jak i przed laty wiązała się z mszą rezurekcyjną, a jej towarzyszyły często wystrzały. Dokładniej słychać je było podczas procesji poprzedzającej mszę. To miały być (i wielu miejscach nadal są) wystrzały na chwałę zmartwychwstałego Jezusa. Choć huk ma też inne wytłumaczenie, bo zdaniem wielu badaczy upamiętnia huk odsuwającego się kamienia, którym zastawione było wejście do groty z ciałem Chrystusa.
Podczas procesji zwracano też uwagę na to ile razy kościół okrążają kobiety - dodaje Joanna Rembowska z Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. - Zgodnie ze zwyczajem powinno się to zrobić trzykrotnie, a kobieta, która przeszła wokół kościoła tylko raz, była posądzana o czary - dodaje. Innym zwyczajem kultywowanym w niedzielę, był wyścig wozów. Po mszy rezurekcyjnej panowie prześcigali się wozami, a ten, który po rezurekcji pierwszy dotarł do swego domu, miał też jako pierwszy uporać się ze żniwami. Tak mu wówczas wróżono - podkreśla nasza rozmówczyni.
A skąd wzięła się tradycja oblewania wodą w wielkanocny poniedziałek? Zwany lanym poniedziałkiem lub śmigusem-dyngusem. Jak wyjaśnia nam Joanna Rembowska, był to już taki dzień, który można było spędzać nie tylko w gronie rodzinnym, ale też w towarzystwie znajomych i sąsiadów. Spotkania towarzyskie pełne były zabaw, a najpopularniejszą z nich było wspólne oblewanie się wodą, choć prym w tym wiodło młodsze pokolenie. A najbardziej narażone na oblanie wodą prosto z wiadra były panny na wydaniu. Im któraś była bardziej atrakcyjna, tym większe było prawdopodobieństwo, że sucha do domu nie dotrze. Zresztą panny same czekały na to, by dostać się pod kubeł wody. Sucha odzież oznaczała brak powodzenia u płci przeciwnej, a to mogło oznaczać staropanieństwo. Zwyczaj oblewania się wodą wywodzi się z dawnych praktyk, które dziś nazwalibyśmy magicznymi. Miały sprowadzać deszcz, a w rozumieniu panien na wydaniu – sprowadzenie męża i szybkie zamążpójście.
Święta wielkanocne to wspomniane już święcone potrawy. Co w takim razie najczęściej gości na stołach w tym czasie? To przede wszystkim żurek, coraz bardziej popularna zupa chrzanowa, a wszystko oczywiście podawane z białą kiełbasą i jajkiem. Jeśli chodzi o przystawki to faszerowane na różne sposoby jajka, które mogą być przygotowane z dodatkiem tuńczyka, łososia czy pieczarek. Święta Wielkanocne to też czas dla miłośników słodkości. Zwykle piecze się babkę drożdżową lub serniki np. ze skórą pomarańczową, cytryną i bakaliami. A skoro o babkach świątecznych mowa, to warto dodać, że pojawiły się w Polsce w XVIII wieku za czasów Augusta Poniatowskiego, choć niektóre źródła podają, że już w XV a nawet w XII wieku pisano o ciastach przypominających babskie spódnice. To od nich wzięła się nazwa ciasta w tym kształcie - baba, babka, babeczka. Do ich przyrządzenia potrzeba było wielu jaj, masła i drożdży, a receptury na nie były pilnie strzeżone. Nie każdy miał do nich dostęp.
Każdego roku wiele ciekawych informacji na temat świątecznych przygotowań, zwyczajów i obrządków można było znaleźć w prasie. Publikowane były nie tylko poradniki i przepisy na świąteczne ciasta. Specyfiką przedwojennej prasy było publikowanie znacznej ilości utworów literackich. Piotrkowskie tytuły tamtej epoki nie odstawały od ogólnopolskich trendów. Przy okazji Świąt Wielkanocnych „Głos Trybunalski”, wydawany przez Aleksandra Pańskiego, w numerze 100 z 1936 roku opublikował wiersz „Alleluja” autorstwa M. Mszczyckiej:
A gdy się na Wielkanoc wesoło dzwon rozbuja,
Znów serce zmartwychwstałe zaśpiewa „Alleluja”.
Wybiegną z mieszkań dzieci, uśmiechną się radośnie,
Jakdyby szły naprzeciw powracającej wiośnie.
Woń fiołków mnie odurza i białe lśnią sasanki…
Dokoła słychać ptasząt miłosne zalecanki.
I naraz zapominam w to Święto Zmartwychwstania,
Że krzyż nade mną stanął i słońce mi przysłania,
Że minął sen o szczęściu, że zmierzch się życia zbliża…
I że na moją drogę złowieszczo padł cień krzyża.
Hymn dźwięków się rozśpiewał, uroków, świateł, woni…
Niech widmo złego jutra nie psuje tej harmonji.
Niech serce zmartwychwstałe zaśpiewa „Alleluja”!
I nam nie pozostaje nic innego, by radosnym Alleluja! radować się ze zmartwychwstania zasiadając wspólnie do wielkanocnego śniadania. I oby obyło się bez zakazów, bo warto też przypomnieć o wydarzeniach z 1917 roku, kiedy to w Piotrkowie zakazano przygotowywania pisanek! Tak. Ówczesne władze austriackie zakazały farbowania jaj i ich sprzedaży, choć czy faktycznie mieszkańcy zastosowali się do tej decyzji? Zapewne nie, bo czymże byłaby Wielkanoc bez pisanek?