„Wakacje w Bibliotece” pod znakiem ekologii

Wtorek, 08 lipca 20148
W Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Adama Próchnika w Piotrkowie rozpoczął się drugi tydzień „Wakacji w Bibliotece”. Tematyka zajęć to przede wszystkim ekologia i przyroda.
fot. DSfot. DS

Pierwsza godzina poniedziałkowych zajęć to zabawa. Dzieci zaczęły od rozgrzewki. Każdy musiał poprowadzić zajęcia z tańca. Były także zabawy z piłką i zadania, które wiązały się z tematyką ekologiczno-przyrodniczą. Maluchy były bardzo kreatywne, dlatego w nagrodę dostawały cukierki. Później prowadząca podzieliła grupę na drużyny, ich zadaniem było rozwiązywanie zagadek – rymowanek. Odpowiedzią na zadawane pytania były nazwy owoców, warzyw i kwiatów. Dzieci miały także krótką przerwę na posiłek.

Druga godzina wiązała się z tematyką ekologiczno-przyrodniczą. Dzieci musiały powiedzieć, czym jest, ich zdaniem, ekologia. Padały różnorakie odpowiedzi: segregowanie śmieci, dbanie o środowisko, oszczędzanie wody i energii. Maluchy były bardzo rozmowne. Na koniec prowadząca podzieliła grupę na drużyny i poleciła im narysować plakat ekologiczny oraz wymyślić hasło, które będzie wiązać się z ekologią. Zespoły były bardzo pomysłowe, a hasła następujące: „Szanuj naszą planetę ziemię!”, „Szanuj przyrodę, zakręcaj wodę!”,  „Używaj energii słonecznej, segreguj śmieci”, „Nie wyrzucaj szklanych butelek do lasu!”,  „Woda darem życia, recycling światem”.

DS

POLECAMY


Zainteresował temat?

0

0


Komentarze (8)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

tutaj tutajranga09.07.2014 00:59

Al, ja to wszystko wiem. Obserwuję jedynie Twoje wysiłki, żeby wytłumaczyć coś tumanom. A przecież jestem specjalistką w tłumaczeniu tumanom.
Musisz mi wybaczyć, jeżeli czasami te wysiłki mnie bawią. Z sympatią na nie patrzę. I wiem, jaki jest efekt.
Odkąd w straszliwym stresie próbowałam zatelefonować z pilota od telewizora i użyłam lakieru do włosów w miejsce dezodorantu - stałam się łagodniejsza dla siebie i dla świata (czasami).
Z tym odlotem, to nie jest całkiem zły pomysł. Tylko nie wiem, czy świat by to zniósł?

00


Al Bundy ~Al Bundy (Gość)09.07.2014 00:45

"tutaj" napisał(a):


Cholercia, nie wiem, co dziś wzięłaś, ale musi być mocne... :)
Podzielisz się? Odlecimy razem... ;)
A wiesz, że im jesteś cięższa, tym Ziemia jest lżejsza? ;) Oczywiście Ziemia bez Ciebie. ;)

Komentarz był edytowany przez autora: 09.07.2014 00:48

00


tutaj tutajranga09.07.2014 00:24

To się nie da, Al. Nic nie zdziałasz. Bo - ja na przykład tak sobie myślę, że Ziemia staje się coraz cięższa. Jest coraz więcej ludzi na niej, a każdy człowiek ma swoją wagę. Jest coraz więcej samochodów, czołgów, domów...
Kiedyś Ziemia tego nie wytrzyma i się złamie. Poleci w kosmos i wszyscy zginiemy. Dobrze myślę?
Oglądałam też filmy, w których człowiek walczy z gadami kopalnymi; to było okropne, straszna próba dla ludzkości...

00


Al Bundy ~Al Bundy (Gość)08.07.2014 23:57

Ostatnio pokrywa lodowa Antarktydy powoli rośnie, a nie maleje. Jeśli chodzi o Arktykę, to też w okresach zimowych notuje się w ostatnich latach przyrost powierzchni lodowych.
A globalne ocieplenie (o ile faktycznie przyjdzie, bo obecne dane nie są jednoznaczne), tak jak wszystko zresztą, będzie miało zarówno plusy, jak i minusy.
Gdyby faktycznie doszło do stopienia lodów Antarktydy (obecnie w praktyce nierealne), to minusami byłyby efekty, o których pisze ~tw: zalanie wielu terenów przybrzeżnych, a co za tym idzie wymuszona migracja ludności. Plusem byłyby nowe połacie lądu nadające się do zasiedlenia (pomyślcie choćby o Syberii), prawdopodobnie Sahara porosłaby roślinnością. Po stopieniu lodów Arktyki pojawiłyby się nowe szlaki żeglowne na północ od Ameryki Północnej i Eurazji i dostęp do tamtejszych podmorskich złóż licznych bogactw naturalnych.
Jeśli ktoś wierzy, że w ciągu paru lat mogą roztopić się lody wokół biegunów, to jest idiotą. Cała hydrosfera pełni rolę wielkiego termostatu Ziemi. Ze względu na duże wartości ciepła topnienia lodu i ciepła właściwego wody, wszelkie zmiany globalne są bardzo powolne - czas potrzebny na takie zmiany trzeba liczyć w tysiącleciach (a nawet milionleciach). Jest to wystarczająca ilość czasu na dostosowanie się. Nie dajcie się straszyć cwaniakom, a politykom, którzy "chcą walczyć ze zmianami klimatycznymi" przy urnach wyborczych dajcie solidnego kopa w dupę. Ani praw rządzących nauką nie da się zmienić poprzez ustawy i dyrektywy, ani klimat nie powinien być przedmiotem zainteresowań polityków. Jeśli politycy majstrują przy czymś, o czym nie mają pojęcia, to na pewno jest to szwindel - korzyści z niego odniosą politycy i ich mocodawcy, a wszelkie koszta poniesie ciemna masa wyborcza.

00


Al Bundy ~Al Bundy (Gość)08.07.2014 23:29

Cytuję:
Dzieci musiały powiedzieć, czym jest, ich zdaniem, ekologia. Padały różnorakie odpowiedzi: segregowanie śmieci, dbanie o środowisko, oszczędzanie wody i energii. Maluchy były bardzo rozmowne. Na koniec prowadząca podzieliła grupę na drużyny i poleciła im narysować plakat ekologiczny oraz wymyślić hasło, które będzie wiązać się z ekologią.


No spoko, spoko... Można na początek spytać, z czym dzieciom się kojarzy dany termin, ale na końcu prowadząca powinna dzieciom wyjaśnić, czym faktycznie jest ekologia. Bez tego wyjaśnienia dzieci w sumie niczego się nie dowiedziały, pozostały im jedynie w głowach ich dotychczasowe wyobrażenia. To źle. W młodym wieku umysł jest bardzo chłonny, a to czego wówczas się nauczymy zostaje w głowie praktycznie na całe życie. A segregowanie śmieci, czy oszczędzanie wody i prądu to nie jest ekologia. To jedynie dbanie o to, by ingerencja człowieka w środowisko była możliwie jak najmniejsza. A ekologia to nauka badająca zależności w ekosystemach. Jednym słowem chciano poruszyć poważny problem, a skończyło się to pomyleniem pojęć. Wstyd.
A w debatach publicznych pojęcie ekologii wypaczono - pojmuje się je tak, jak te dzieci właśnie.
Dlatego można wyróżnić ekologów (poważnych naukowców) i "ekologów" (rozmaitych mącicieli i krzykaczy, co na ogół mało wiedzą, a dużo zamieszania robią; ekoterroryści, kurde...).

"tw" napisał(a):
Wszyscy naukowcy zajmujący się klimatem


"tw" napisał(a):
Tylko zacofana prawica nadal nie potrafi tego zrozumieć.


"tw" napisał(a):
Zmniejszająca się powierzchnia suchego lądu może również doprowadzić do wojen.


"tw" napisał(a):
No i oczywiście anomalie pogodowe. Zwiększająca się temperatura sprawia że wszelkie kataklizmy naturalne stają się coraz bardizej zajadłe. Tornada, tsunami i huragany na skalę jak nigdy dotąd.


"tw" napisał(a):
Dlatego zamiast słuchać korwinizmów, lepiej posłuchajcie naukowców, którzy rzeczywiście się na czymś znają.


Odnoszę wrażenie, że wiedzę zaczerpnąłeś tylko z jednej ręki - z przesyconych paniką wypocin niejakiego Ala Gore'a.
A wiesz, że ten facet napisał w swojej książce, że w Polsce powietrze jest tak zanieczyszczone, że nauczyciele często muszą sprowadzać uczniów do głębokich kopalń, by mogły zaczerpnąć nieco świeżego powietrza? Tak, tak... do wywołania paniki ten osobnik jest w stanie posunąć się do tak kuriozalnych i bezczelnych kłamstw.
W historii Ziemi bywały okresy znacznie zimniejsze (nawet cała Ziemia była skuta lodem!), jak i znacznie cieplejsze, niż dziś (przez większość historii Ziemii strefy okołobiegunowe nie były zamarznięte!). To wszystko bez udziału ludzi. A według niektórych danych, w okresie przedkarbońskim zawartość dwutlenku węgla w powietrzu była około 300 razy większa niż obecnie! Może są to dane przesadzone, ale faktem jest, że wszystkie paliwa kopalne (węgle, ropa, gaz) na początku były właśnie atmosferycznym dwutlenkiem węgla.
To, czy globalne ocieplenie występuje, czy nie - można badać. Z obciążaniem ludzi za jego przyczyny jest już znacznie trudniej. Nie ma naukowych danych, które by to bezsprzecznie potwierdziły; są tylko pseudonaukowe manipulacje.
Cały pic polega na tym, że te pseudonaukowe manipulacje o wszystko obwiniają dwutlenek węgla, zwłaszcza ten wytwarzany przez ludzi. Gdyby tak było, to obserwowalibyśmy stały wzrost temperatur już od początku epoki przemysłowej (czyli od ponad dwustu lat). Właściwie węgla jako opału setki lat przed Europejczykami używali Chińczycy - wspominał o tym Marco Polo, ale nikt nie chciał wtedy wierzyć, że można palić wykopanymi spod ziemi kamieniami (palenie kamieniami - dobre, co nie?). Niestety, dane nie potwierdzają, że przez ostatnie dwa stulecia następował stały wzrost temperatur. Najdziwniejsze jest to, że od około lat 40. ubiegłego wieku do połowy lat 70. temperatury ulegały stopniowemu obniżaniu, przez co naukowcy przepowiadali globalne oziębienie i następną epokę lodowcową. A przecież ludzie wtedy emitowali mnóstwo dwutlenku węgla ze spalania paliw kopalnych (wojna światowa i odbudowa infrastruktury po wojnie, szybki rozwój przemysłu). Ponieważ trend w połowie lat 70. się zaczął odwracać, zaczęto straszyć globalnym ociepleniem po tym, jak pewne grupy dostrzegły okazję do zrobienia na tym interesu.
Prawda jest taka, że nie da się powiązać zmian klimatu wyłącznie z jednym czynnikiem, zwłaszcza z jednym składnikiem powietrza! Dwutlenek węgla nawet jeśli ma pewien niewielki wpływ na zatrzymywanie ciepła, to jest to wpływ niemożliwy do zmierzenia: po pierwsze dlatego, że jest go zwyczajnie za mało, po drugie szereg innych czynników ma wpływ o całe rzędy wielkości większy...
A badania naukowe sugerują coś wręcz odwrotnego, niż próbują wmówić piewcy globalnego ocieplenia. Po pierwsze wykresy zmian temperatur są ściśle skorelowane z aktywnością słońca (co jest jak najbardziej logiczne!). Po drugie jeśli zestawić wykresy temperatur z wykresami zawartości dwutlenku węgla w powietrzu, to wykazują one pewną korelację, ale jest pewien szczegół: otóż wpierw rosną temperatury, zaś z pewnym opóźnieniem (kilkusetletnim) dopiero rośnie poziom dwutlenku węgla. Tak, jest odwrotnie, niż wmawiają nam ekomagicy! I w dodatku ma to sens! Gdy podnosi się temperatura nagrzewają się oceany (a nagrzewają bardzo powoli, gdyż woda ma duże ciepło właściwe), a wiadomo, że rozpuszczalność gazów w cieczach maleje wraz ze wzrostem temperatury. I wówczas dwutlenek węgla z cieplejszych oceanów przechodzi do atmosfery (w oceanach jest kilkadziesiąt razy więcej dwutlenku węgla niż w atmosferze; w wodzie występuje on w trzech postaciach, zawsze w równowadze dla konkretnych warunków). To o czym piszę, to są podstawy - kiedyś uczono o tym w szkołach... Nie można zrozumieć zjawisk zachodzących w przyrodzie bez elementarnej wiedzy z zakresu fizyki i chemii.
Co do słuchania "korwinizmów" - będzie to dla niektórych szokiem, ale JKM ma (znowu!) rację. On nie neguje zmian klimatycznych, on neguje to, że za te zmiany odpowiada spalanie paliw.
A tak poza tym, to oficjalnie nauka uznaje, że za efekt cieplarniany w co najmniej 95% (niektórzy twierdzą, że nawet w 99%) odpowiada zawarta w powietrzu para wodna! Przy takim założeniu cała walka z innymi "winowajcami" traci sens. Inteligentnym ludziom nie muszę chyba wyjaśniać, że całe życie na lądzie istnieje tylko dzięki temu, że w powietrzu są zarówno dwutlenek węgla, jak i para wodna. Bez choćby jednego z tych składników ziemskie życie istniałoby co najwyżej jedynie w oceanach (tak, tak, bez pary na lądach nawet by rzek nie było...).

20


pełz ~pełz (Gość)08.07.2014 15:03

Martwi mnie to ,że w mieścinie dzieci mają wybór pomiędzy: ekologią, śpiewaniem, teatrzykami, malowaniem, kościołem. Będziemy mieli Katolików umiejących tańczyć, śpiewać, ekologów i bezrobotnych.

30


upierz ~upierz (Gość)08.07.2014 14:50

"tw" napisał(a):

Globalne ocieplenie wynika z cyklu ziemi . Tak jak w przyrodzie mamy wiosnę, lato, jesień i zimę. Tak ziemia ma swój cykl ochłodzeń i ociepleń a pomiędzy spada jakiś meteoryt i tyle w temacie. Wywody wszystkich ekologów i straszenie, że zatruwamy ziemię nie przekonują wielu . Kiedyś w atmosferze było więcej pyłów i innego śmiecia z wulkanów. Ziemia przetrwa nie ma się o co martwić. Nasz gatunek jest na tej planecie krócej niż były dinozaury.

10


tw ~tw (Gość)08.07.2014 12:27

Wszyscy naukowcy zajmujący się klimatem są zgodni że globalne ocieplenie rzeczywiście następuje i działalność ludzi dodatkowo pogarsza sytuację. Tylko zacofana prawica nadal nie potrafi tego zrozumieć.
Globalne ocieplenie jest niebezpieczne nie dlatego, że się zrobi o 2 stopnie cieplej w Polsce. Gdyby tylko o to chodziło to nie byłoby najmniejszego problemu. Chodzi o to, że lodowce zaczynają topnieć i drastycznie zmniejszają zasolenie oraz temperaturę oceanów. Może przez to ucierpieć fauna i flora morska oraz prądy morskie np. Golfsztrom - kluczowy dla klimatu europejskiego. To właśnie ten prąd ociepla Europę i bez niego zrobiłoby się tu bardzo zimno. Tak zimno że Bałtyk by zamarzał. Nie wspominając już o podnoszeniu się poziomu wód. Bardzo wiele kluczowych dla światowej gospodarki miast znajduje się na wybrzeżach. Zostały tam zbudowane z powodów handlowych i komunikacyjnych. Po podniesieniu się poziomu wód mogą zostać zalane. Zmniejszająca się powierzchnia suchego lądu może również doprowadzić do wojen. Ma to szczególne znaczenie w Azji m.in w okolicy Indii. Migranci z zalanych terytoriów zaczęli by napływać do terenów suchych. Szybko zapanowałby głód. Możliwa by była wojna gdyż ludzie walczyliby o wyżej położone tereny.
No i oczywiście anomalie pogodowe. Zwiększająca się temperatura sprawia że wszelkie kataklizmy naturalne stają się coraz bardizej zajadłe. Tornada, tsunami i huragany na skalę jak nigdy dotąd. Ignorowanie zagrożenia związanego z globalnym ociepleniem może mieć katastrofalne skutki.
Dlatego zamiast słuchać korwinizmów, lepiej posłuchajcie naukowców, którzy rzeczywiście się na czymś znają.

21


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat