Jeszcze pół roku temu można było myśleć, że sprawa bezpiecznego dojazdu do bloków przy ulicy Łódzkiej w Piotrkowie została załatwiona. Z korzyścią dla ludzi mieszkających w tych blokach i wszystkich poruszających się wewnątrzosiedlową uliczką. - Pismo, jakie na początku września 2009 roku dostaliśmy z Urzędu Miasta, prawie wprawiło nas w euforię - wspomina Jerzy Musiał, przewodniczący Rady Osiedla Łódzka - Wysoka - Sadowa.
Radość nie trwała długo. W listopadzie w ostatniej chwili magistrat odwołał spotkanie, na którym miano uzgodnić szczegóły „transakcji", a w grudniu ubiegłego roku wiceprezydent Piotrkowa Adam Karzewnik skierował do Rady Osiedla pismo, w którym zanegował i odwołał wcześniejsze ustalenia. - I tak wróciliśmy do punktu wyjścia - ocenia decyzję władz miasta Musiał.
- Zlekceważono pracę, jaką włożyliśmy w przekonanie członków wspólnot mieszkaniowych i doprowadzenie do porozumienia, zlekceważono dobrą wolę mieszkańców - podkreśla. A Krzysztof Sudra, wiceprzewodniczący Rady, dodaje: - Miasto odrzuciło dokładnie wszystkie propozycje rozwiązania problemu, jakie zgłaszaliśmy.
Zaczęło się półtora roku temu
Tym problemem jest osiedlowa uliczka łącząca kiedyś ulice Topolową i Łódzką. Uliczka, która nie jest drogą publiczną, która należy do wspólnot mieszkaniowych z bloków przy Łódzkiej 35a, 35, 37, 39 i 41, ale z której korzystają właściciele garaży, mieszkańcy innych części osiedla i dzieci idące do szkoły czy wracające po lekcjach do domów. - Uliczka jest tak wąska, że dwa samochody osobowe ledwo mogą się na niej minąć. To stwarza dodatkowe niebezpieczeństwo - zwraca uwagę Krzysztof Piesik, również wiceprzewodniczący Rady Osiedla.
Jakby tego było mało, w połowie 2008 roku wspólnota z bloku przy Łódzkiej 35a (tak zwanego kolejowego) postanowiła zrobić użytek z prawa własności i... zamknęła swój fragment uliczki. Z osiedla nie można już było wyjechać na ulicę Łódzką, ale Musiał nie potępia decyzji mieszkańców „kolejowego" bloku. - Mieli prawo tak zrobić, bo to ich grunty, a o zapewnienie dojazdu powinno zadbać miasto - ocenia przewodniczący.
Tak czy inaczej, półtora roku temu osiedlowa uliczka stała się naprawdę poważnym problemem. Próbowano go rozwiązać na różne sposoby. A to namawiając wspólnotę do przekazania miastu wąskiego pasa ziemi - żeby można było wytyczyć nową drogę, a to próbując „zmniejszyć" lub przesunąć stację transformatorową. - Kiedy wszystkie sposoby zawiodły i przywrócenie połączenia z Łódzką okazało się niemożliwe, postanowiliśmy zapewnić przynajmniej bezpieczny wjazd na osiedle od strony ulicy Topolowej i bezpieczny wyjazd - podsumowuje prowadzone dyskusje i postanowienia Rady Osiedla jej przewodniczący.
Jak to było...?
Według Musiała, koncepcja użyczenia miastu gruntów, na których znajduje się osiedlowa uliczka, a które należą do wspólnot mieszkaniowych - pojawiła się w marcu 2009 roku na posiedzeniu Komisji Rewizyjnej Rady Miasta za sprawą jej przewodniczącego Jana Dziemdziory, który i dzisiaj uważa to rozwiązanie za dobre. „Rozwiązanie to pozwoliłoby na przejęcie przez Miejski Zarząd Dróg i Komunikacji zarządu nad tą drogą i jej utrzymanie we właściwym stanie. Taką potrzebę spotęgowały ostatnie dni, kiedy to opady śniegu występujące utrudnienia powiększyły." - napisał Dziemdziora w swojej interpelacji z 18 stycznia."
A wiosną ubiegłego roku... Szefowie Rady Osiedla rozpoczęli trudne i długie rozmowy z zarządami wszystkich pięciu wspólnot. Przekonywali do przekazania miastu w użyczenie wspólnotowych gruntów leżących pod uliczką. Argumentowali, że kiedy zajmie się nią MZDiK, na odnowionej uliczce zrobi się bezpieczniej.
Te wysiłki nie poszły na marne. Zarządy wspólnot dały się przekonać, a na spotkaniu zorganizowanym 5 sierpnia koncepcja użyczenia zaakceptowana została także przez służby prezydenta. W opinii Bogusławy Dąbrowskiej, radcy prawnego, datowanej na 28 sierpnia, czytamy: „Umowa użyczenia nieruchomości gruntowej lub jej części na konkretny cel budowy spełnia wymogi dysponowania gruntem na cele budowlane w rozumieniu (...) art. 3. pkt 11 ustawy „Prawo budowlane" - stanowi tytuł prawny do nieruchomości."
Kilka dni później, w piśmie z 2 września, kierownik Biura Planowania i Rozwoju Miasta Urzędu Miasta Katarzyna Szokalska stwierdziła: „Przedmiotowa opinia prawna wskazuje na możliwość przeprowadzenia procedury użyczenia (...) nieruchomości pod budowę układu komunikacyjnego...". Pod warunkiem odpowiedniego zabezpieczenia w umowie interesów miasta.
Właśnie to pismo tak bardzo ucieszyło przewodniczących Rady Osiedla. Kontynuowali oni „akcję propagandową", przekonując jeszcze niezdecydowanych i 1 października zorganizowali spotkanie wspólnot mieszkaniowych. Członkowie poszczególnych wspólnot formalnie zgodzili się wtedy na użyczenie gruntów miastu. Jak ustalono, wymagane prawem uchwały zostałyby podjęte po zapoznaniu się z proponowanym przebiegiem ulicy i projektem umowy użyczenia.
O wynikach spotkania Rada Osiedla 5 października poinformowała Szokalską. 25 listopada u wiceprezydenta Karzewnika miało się odbyć kolejne spotkanie, na którym przedstawiony miał być projekt umowy użyczenia. - Półtorej godziny wcześniej zadzwoniła do mnie sekretarka i odwołała spotkanie. Bez podawania przyczyny - mówi z naciskiem Musiał. - I nie wspomniała też o nowym terminie - dodaje.
Działacze z Łódzkiej próbowali jeszcze interweniować u prezydenta Piotrkowa Krzysztofa Chojniaka. Dostali odpowiedź podpisaną przez Karzewnika i datowaną na 30 grudnia. „...informuję - czytamy w tym piśmie - że po wnikliwym przeanalizowaniu możliwości wyboru rozwiązania problemów komunikacyjnych osiedla, uważam za najbardziej optymalne rozwiązanie przekazanie notarialne gruntów będących własnością wspólnot mieszkaniowych (...) na rzecz miasta w celu wybudowania (...) układu drogowego."
„Forma użyczenia jest jedynie rozwiązaniem krótkoterminowym - czytamy dalej - w związku z powyższym przeprowadzanie przez miasto znacznej inwestycji drogowej powinno odbyć się na gruntach z uregulowanym prawem własności..."
Pismo wiceprezydenta Musiał ocenił jednym krótkim zdaniem: - Wróciliśmy do punktu wyjścia. Za nierealne uznał, by wszyscy z około ośmiuset członków wspólnot zgodzili się pójść do notariusza, podpisać akt przekazania za darmo swojej cząstki gruntu i jeszcze za to zapłacić. Sudra wyraził zdziwienie, że miasto najpierw zaakceptowało koncepcję użyczenia gruntów, a później chyłkiem się wycofało. Zaznaczył, że wcześniej odrzucone zostały inne propozycje zgłaszane przez Radę Osiedla. - Urząd zachowuje się jak panna na wydaniu, która na nikogo nie może się zdecydować i odrzuca wszystkich absztyfikantów - skomentował wiceprzewodniczący Rady. - A teraz powiedziano nam - opowiadał - że takie rozwiązanie byłoby niekorzystne dla urzędu. To ja się pytam, dla kogo jest ten urząd. Dla urzędników czy dla mieszkańców?
Swojemu koledze wpadł w słowo Piesik: - Niedawno pan prezydent Chojniak zapewniał, że urząd i urzędnicy mają służyć mieszkańcom, pomagać w rozwiązywaniu ich problemów. Czy taka ma być ta pomoc?
***
Wiceprezydent Piotrkowa Adam Karzewnik przyznaje w rozmowie z „Tygodniem Trybunalskim", że koncepcja użyczenia gruntów przez wspólnoty mieszkaniowe jest prawnie dopuszczalna. - Boimy się - zaznacza - że jej przyjęcie nie byłoby w pełni korzystne dla miasta. Boimy się precedensu, tego, że z dnia na dzień pojawi się lawina próśb spółdzielni czy osób prywatnych o przejęcie przez miasto następnych dróg. - Poza tym użyczenie jest taką słabą formą władania nieruchomościami i zarządzania nimi - argumentuje dalej Karzewnik. - Dlatego nie chcielibyśmy inwestować tam (na osiedlu przy Łódzkiej - przyp. mj) większych pieniędzy. Ale do sprawy będziemy wracać, dyskutować nad nią i ją rozwiążemy - zapewnia wiceprezydent.
Mariusz Jakubek